Strona główna

wtorek, 7 marca 2017

"Wszystko czego pragnę" OS cz.8

-Nie-odszepnął. Nie miałam pojęcia co to miało znaczyć lecz nie miałam odwagi się odezwać, jego nowa postawa przerażała mnie. Jego dotychczasowo głębokie zielone oczy w których widziałam miłość do mnie były teraz lodowate a w nich pustka, zero emocji. -Nie możemy być już razem-powiedział teraz już pewnym głosem zostawiając mnie zszokowaną. Emocje we mnie buzowały jedne przeważały nad drugimi ale mój umysł postawił na złość.

-Jeśli myślisz że się poddam to się grubo mylisz!-wrzasnęłam zwracając uwagę pielęgniarki która była w pokoju. Jorge nie spodziewając się takiej reakcji zszokowany nadal leżał na łóżku.

-Martina..-pokręcił głową zmarnowany. Nie zwracając uwagi na to co mówi chwyciłam jego rękę przysiadając na krawędzi łóżka.

-Nie, teraz ja mówię-uciszyłam go stanowczo. Z pomocą mojej dłoni zmusiłam aby na mnie patrzał. I po raz pierwszy od wypadku ujrzałam jakieś emocje. Wiedziałam że wrócił. Mój Jorge wrócił. -Kocham Cię jak nikogo innego i wiem że damy radę. Razem.-wyszeptałam ostatnie słowo ściskając jego dłoń.

-Nic nie będzie już takie same-odszepną smutny a po jego policzku spłynęła samotna łza. Wolną ręką sięgnęłam aby ją zetrzeć zbliżając nasze ciała do siebie. Chciałam znów poczuć jego bliskość. -Kocham Cię-szepnął po czym delikatnie mnie pocałował. Był to delikatny pocałunek, lekkie muśnięcie lecz w nim mnóstwo uczuć.

Miesiąc później: 

Wraz z Jorge tuż po tym jak opuściliśmy szpital poszliśmy zapisać go na terapię. Ku mojemu zaskoczeniu jak i lekarzy radzi sobie niesamowicie. Jest niesamowicie zaparty i jego celem jest ponownie chodzić. Lekarze nazywają to cudem. Na razie musi jeździć na wózku ale zaczyna próbować na  kulach.

-Jorge nie przemęczaj się tak-skarciłam go kręcąc głową. Jest piękna pogoda więc siedzimy na dworze a raczej ja siedzę a Jorge próbuje chodzić o kulach. On tylko posłał mi szeroki uśmiech i przykuśtykał do mnie.

-Hej-wyszczerzył się siadając bardzo blisko mnie że prawie na mnie. Zmrużyłam oczy przyglądając mu się. Wiedziałam że coś knuje.

-O co chodzi?-zapytałam podejrzliwie na co wzruszył ramionami.

-Mogę zabrać cię na randkę?-zdziwiłam się jego propozycją. Myślałam że żartuje ale patrząc w jego wielkie zielone oczy wpatrujące się we mnie z nadzieją bezmyślnie pokiwałam głową.

-Kiedy?-dopytałam.

-Dzisiaj wieczorem, bądź gotowa na 20-całując mój policzek powoli wstał chwytając kule i wrócił do domu. Mimo że to nie była moja pierwsza randka z Jorge to i tak byłam bardo podekscytowana.

20:00: 

-Jesteś gotowa?-zapytał mój ukochany stojąc w drzwiach naszej sypialni.

-Tak-odparłam gładząc moją czerwoną suknię. -Gdzie mnie zabierasz?-odwróciłam się do niego przodem. Jego wzrok powędrował po całym moim ciele.

-Do restauracji. Wyglądasz przepięknie-powiedział uśmiechając się.

-Dziękuje-odparłam a na moich policzkach pojawił się rumieniec. Wraz z Jorge ruszyliśmy w stronę taksówki którą Jorge dla nas zamówił. Nalegałam abyśmy po prostu wzięli mój samochód abym to ja poprowadziła ale nie uparty Jorge postawił na swoje mówiąc że to niespodzianka. W sumie nawet dobrze trudno się prowadzi w szpilkach. Mój chłopak ubrany w czarny garnitur z trudem otworzył mi drzwi a sam usiadł obok mnie. Odruchowo chwyciłam jego rękę którą trzymałam przez całą jazdę do restauracji.

-O mój boże!-wykrzyknęłam oszołomiona gdy wysiadłam z pojazdu. Jorge zaśmiał się na moją reakcję. Właśnie staliśmy przed budynkiem jednej z najlepszych restauracji na całym świecie. Od dziecka marzyłam aby zjeść w jednej z takich. -Jak?-zapytałam odwracając się w jego stronę. Jorge jedynie rzucił mi jeden ze swoich oszałamiających uśmiechów.

-Powiedzmy że ma znajomości-mrugnął do mnie. Powoli podszedł do mnie uważając aby nie zahaczyć kulą o chodnik. -Idziemy?-kiwną w stronę  wejścia na co entuzjastycznie przytaknęłam chwytając go pod rękę.  Kelner zaprowadził nas do naszego stolika który znajdował się w osobnej sali. Na stole był długi czerwony obrus a na nim świeczki i wino. Wszystko wyglądało niesowicie.

-Pańskie menu-wysoki brunet w fartuchu podał nam czarne menu w którym były wypisane wszystkie pyszne dania od pospolitych do takich o których nigdy nie słyszałam. Po chwili zastanowienia wraz z Jorge zamówiliśmy nasze danie. Ja postawiłam na paella a Jorge nie wiedząc co wziąć postawił na mój wybór. I muszę powiedzieć ze był on dobry.

-Mmm to jest przepyszne-wymamrotałam nie odrywając wzroku i ust od dania. Wieczór mijał nam w miłej atmosferze przy małej pogawędce. Kiedy już zjedliśmy mój chłopak zaproponował abyśmy wybrali się na spacer. Chodziliśmy dróżką pomiędzy drzewami a obok płynął strumyczek.

-Chodźmy na most-powiedział przerywając przyjemną ciszę. Bez potrzeby użycia słów ruszyliśmy na czerwony mostek który pozwalał przejść na drugą stronę strumyczka. Rozkoszując się chwilą oparłam się o barierkę podziwiając widok. Było już ciemno a dróżkę oświetlały latarnie, a co parę metrów stały czerwone ławki.

-Jorge tu jest niesamo..-odwróciłam się w stronę Jorge aby powiedzieć mu co myślę lecz natychmiast przerwałam widząc go na podłodze a kule leżące obok. Wystraszona że coś mu się stało przykucnęłam chwytając go za twarz. -Jorge nic ci nie jest?-zapytałam zmartwiona.

-Martina-podniósł głowę chwytając mnie za rękę. Szybko wstałam otrzepując się.

-Wystraszyłeś mnie ty idioto-oburzyłam się zakładając ręce na pierś. Mój chłopka jedynie się zaśmiał.

-Przepraszam..-odparł nie przerywając śmiechu.-Kocham Cię-powiedział spoglądając mi głeboko w oczy.

-Ja ciebie też, a teraz wstawaj-powiedziałam na co pokręcił głową.

-Martina Kocham Cię i chcę spędzić resztę mojego życia z tobą. Ale czy ty tego chcesz?-zakończył po czym sięgnął do kieszeni garnitury z którego wyciągnął małe pudełeczko. A kiedy je otworzył ujrzałam piękny diamentowy pierścionek. -Uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?-zapytał nadal klęcząc. Byłam w taki szoku że nawet nie wiem ile tak stała a mój chłopak a raczej...

-Tak-wydusiłam w bezdechu. Na ustach mojego teraz już narzeczonego pojawił się największy uśmiech na świecie. Szybko wsunął mi pierścionek na palec a ja pomogłam mu wstać. Nie umiejąc powstrzymać emocji rozpłakałam się ze szczęścia mocno go całując podtrzymując go przy tym aby nie upadł.

Nasza noc trwała jeszcze długo i była przepełniona naszą miłością do siebie.

5 miesiące później:

Jesteśmy już miesiąc po ślubie. Wraz z Jorge postawiliśmy na plażę gdzie się odbył. Mojemu mężowi tak spodobała się plaża i morze że postanowiliśmy kupić nowy dom przy niej. Jorge chodzi już bez kul co jest niesamowite. A ja mam małą niespodziankę dla niego i nie wiem jak mu o niej powiedzieć. Lodovica doradziła mi pewną rzecz i mam nadzieje że nie spanikuje i mi się uda.

-Jorge możesz przyjść na chwilę?-krzyknęłam głośno aby mnie usłyszał. Nie musiałam czekać długo gdyż więc od razu usłyszałam głośnie kroki na schodach.

-Tak kochanie? Coś się stało?-szybko do mnie podszedł.

-Nie, nie...tak-krążyłam po pokoju. Jorge szybko objął mnie ramionami uspokajając mnie. -M..mam dla ciebie niespodziankę-szepnęłam zdenerwowana.

-Okej..-odparł dziwnie na mnie spoglądając. Lekko go popchnęłam aby usiadł na łóżku a sama podeszłam do szuflady z której wyciągnęłam średniej wielkości pudełko starannie przeze mnie owinięte.

-Otwórz-niepewnie mu je podałam odsuwając się kilka kroków. Jorge delikatnie odwiązał kokardę na wierzchu i powoli podniósł górę. Chwilę patrzał się do środka ze zmarszczonymi brwiami pogłębiając moją niepewność. Po chwili sięgnął do pudełka wyciągając małe śpioszki. Na jego twarzy był wyraz szoku i szczęścia.

-Jesteś w ciąży?-zapytał z nadzieją w głosie trzymając w dłoniach ubranko. Pokiwałam głową szeroko się uśmiechając. Jorge natychmiast rzucił się na mnie przytulając.-Będę tatą?-zapytał po oderwaniu. Zaśmiałam się z niego kiwając głową jeszcze raz.

-Kocham Cię-powiedziałam wtulając jego głowę w moją szyję.

-Kocham Cię


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli myślicie że to koniec to się grubo mylicie :)
Prawdopodobnie będzie jeszcze jedna część i potem epilog.





"To tylko kryptonim" Prolog

Wyobraź sobie że jesteś w drodze do ekskluzywnego budynku mieszczącego się w samym centrum miasta. Jedziesz swoim nowiutkim sportowym samochodem. Jesteś ubrany w gustowny garnitur który kosztował więcej niż miesięczna wypłata ludzi jak to mówią "z niższej półki". Twoje ciało jest spryskane drogim perfumem, a jakże by inaczej. Kiedy w końcu docierasz do celu z prostą twarzą wkraczasz do ogromnego budynku firmy. W recepcji wita cię kobieta o blond włosach od której bije profesjonalność. Stwierdzasz tak po jej nienagannym ubiorze jak i fryzurze. Uśmiech na jej twarzy jest tak wyszkolony że inna osoba na pewno by się nie połapała że jest sztuczny. Nie zwracając uwagi na detale odwzajemniasz go lekko. 

-W czym mogę panu pomóc?-pyta. Jak się spodziewałeś jej mowa jest nienaganna a gdy tylko kończy zdanie usta powracają do uśmiechu. 

-Ja do Martiny Stoessel-odpowiadasz firmowo czekając na reakcje blondynki o imieniu Caroline jak zauważyłeś jest napisane na jej plakietce. Caroline nie odwracając od ciebie wzroku zadaje ci pytanie. 

-Jest pan umówiony?-przy czym unosi swoje idealne brwi. Zanim masz czas odpowiedzieć na pytanie osoba trzecia wchodząca do budynku wam przerywa. Oboje zwracacie swój wzrok na jak się okazało mężczyznę. 

-Witaj Caroline-mówi mężczyzna pewnym głosem. Przez chwile mu się przyglądasz nie próbując tego ukrywać. Zauważasz że jest ubrany podobnie do ciebie lecz w o wiele tańszy garnitur. Wygląda na twój wiek albo trochę starzy. Zanim masz szansę doglądnąć inne detale mężczyzna stojący na przeciwko ciebie odzywa się. 

-Mark Kidden-mówi podając ci dłoń którą ściskasz ze względów grzecznościowych. 

-Jorge Blanco-odpowiadasz z pewnością siebie wiedząc że oni na pewno znają twoje nazwisko. Nie trwa to długo gdy oboje uświadamiają sobie kim jesteś. -Nie jestem umówiony ale mam nadzieje że to załatwi sprawę-uśmiechając się pokazujesz kobiecie swoją dłoń gdzie na twoim serdecznym palcu widnieje złota obrączka z diamencikami dookoła. Kobieta ma przerażony wyraz twarzy z obawy że znieważyła męża swojej szefowej. Patrząc na blondyna o imieniu Mark widzisz jak jego oczy rozszerzają się a szczęka zaciska. 

-Proszę za mną panie Blanco-twój intensywny kontakt wzrokowy zostaje przerwany przez Caroline która z uprzejmością wskazuje ci drogę do windy. Ty i Mark wsiadacie razem do windy zostawiając blondynkę za sobą i jedziecie na jak się okazało to samo piętro. W ciasnym pomieszczeniu panuje napięta atmosfera więc odwracasz się do Marka w celu jej rozluźnienia. 

-Pracujesz dla mojej żony?-mówisz co pierwsze przyszło ci na myśl. Mężczyzna podnosi swoją głowę gdyż wcześniej wgapiał się w podłogę i już nie takim pewnym głosem odpowiada. 

-Właściwie to jestem jej asystentem-odpowiada na co kiwasz głową.-Zacząłem kilka tygodni temu i dzięki ostatniemu projektowi wylądowałem na tym stanowisku bez niego zapewne byłbym niższej rangi-dodał a ja zacząłem się zastanawiać czemu mi się tłumaczy. Czy aby podtrzymać rozmowę? Nie wnikając głębiej kiwasz głową. Na szczęście drzwi windy się otwarły i oboje wysiadacie. Mark szybszym krokiem podchodzi do swojego stanowiska. 

-Powiadomię pańską żonę-mówi cicho na co kiwasz głową słysząc jak mówi do głośnika na biurku "Ma pani gościa".Przyglądając się pomieszczeniu w którym nie byłeś już bardzo długo tak długo że zdążyli wymienić cały personel nie zauważyłeś szatynki wyłaniającej się zza drzwi. 

-Jorge?-zapytał zdziwiony głos. Odwracając się zobaczyłeś przepiękną kobietę z szokowanym wyrazem twarzy. Na widok swojej żony ogromny uśmiech pojawia się na twojej twarzy co szybko odwzajemnia rzucając ci się w ramiona. Kątem oka widzisz jak jej asystent się wam przygląda wyglądając na zestresowanego.-Tęskniłam za tobą- szepta delikatnie nadal cię nie puszczając. 

-Ja za tobą też-odpowiadasz odsuwając się delikatnie i przyglądając jej nieskazitelnej twarzy. 

-Chodź do biura będziemy mieli trochę prywatności-mówi rzucając jej asystentowi spojrzenie które nie do końca wiesz co oznacza. Ale za niedługo się dowiesz. 


Przez kolejne tygodnie robiliście to co każde szczęśliwe małżeństwo. Lecz jak widać nie było wam to  pisane. 

W piątkowy wieczór który zapowiadał się jak każdy inny dowiedziałeś się prawdy. Ohydnej prawdy która złamała twoje serce. 

-Z kim?-zapytałeś pełny pogardy nie zwracając na szlochy swojej żony.-Z kim!?-krzyknąłeś gdy nie odpowiedziała. 

-Mark-szepnęła.Mark. Mark Kidden. Jej pieprzony asystent. Nagle w twojej głowi wszystko miało sens. 

Dwa tygodnie temu:

Jedziesz do ekskluzywnego budynku firmy swoim nowiutkim sportowym samochodem. Jesteś ubrany w drogi i elegancki garnitur. Jedziesz aby spotkać się ze swoją żoną której nie widziałeś kilka tygodni gdyż byłeś na wyjeździe firmowym. W recepcji wita się blond włosa kobieta z sztucznym uśmiechem. Witasz się z nią po czym do pomieszczenia wchodzi mężczyzna jak już wiesz o imieniu Mark. Nie będąc niczego świadomy ściskasz jego dłoń i wsiadasz z nim do windy. Mężczyzna jest niesamowicie nerwowy. Teraz już wiesz dlaczego. Gdy spoglądasz mu w oczy zadając pytanie jego wzrok mówi "pieprzyłem twoją żonę" i "jestem winny". Teraz także wiesz czemu ci się tłumaczył i był blady jak ściana. Wysiadacie z windy a on wzywa twoją żonę. Widzisz jej zszokowaną minę że tu jesteś. 

-Jorge?-pyta zdumiona po czym rzuca ci się w ramiona. -Tęskniłam za tobą-szepcze ci do ucha a tobie chce się śmiać. Myślisz sobie że musiała tak mocno tęsknić aż pieprzyła się ze swoim asystentem który tak poza tym stoi tuż obok was. I coraz bardziej wszystko nabiera sensu. 

-Chodź do biura będziemy mieli trochę prywatności-powiedziała rzucając asystentowi spojrzenie, które już wiesz co oznacza "Siedź cicho albo cię zniszczę".  

Teraz:

Podejmujesz szybką decyzję i nie chcą słuchać dalej swojej żony idziesz na górę spakować swoje rzeczy. Wiesz że to nie będzie takie łatwe kiedy słyszysz jak Martina podąża za tobą po schodach. 

-Stój!-krzyczy za tobą na co nie zwracasz najmniejszej uwagi. Jesteś oburzony że w ogóle ma czelność do ciebie mówić. Wyciągasz średniej wielkości torbę i niechlujnie wrzucasz tam najpotrzebniejsze rzezy. -Jorge proszę-błaga zbliżając się do ciebie na co  jak poparzony się odsuwać. Choć nie wiesz czy jej dotyk nie zrobiłby większej krzywdy niż ogień. -Daj mi wytłumaczyć-błaga.

-Wytłumaczyć! A co tu jest do tłumaczenia?!-nie wytrzymujesz dając upust swoim emocjom. Szatynka stojąca prze tobą wzdryga się lekko odsuwając za co jesteś wdzięczny. 

-Zostawiłeś mnie samą na ponad dwa miesiące! Prawie nie dzwoniłeś! Nawet przed wyjazdem nie zwracałeś na mnie uwagi..-krzyczała ze złością. 

-Czyli to moja wina?! -odkrzyknąłeś wściekły. Nie mogłeś uwierzyć że próbowała zwalić to wszystko na ciebie. 

-Tego nie powiedziałam-odparła-ale wina leży po obu stronach-dodała co rozpaliło w tobie kolejny ogień wściekłości. 

-Jesteś zwyczajną dziwką-parsknąłeś zabierając torbę i szybko wybiegając z waszego ogromnego domu. 

Będąc nadal w złości nie wahałeś się aby pojechać do biura gdzie Mark powinien jeszcze być. Nie wahałeś się także gdy okładałeś go pięściami. Po skończonej "robocie" pojechałeś do najbliższego hotelu i wynająłeś pokój. Uspokajając się próbowałeś dodzwonić się do swojego adwokata który niestety nie odbierał. Siedząc zrezygnowany na wielkiej hotelowej kanapie ponownie zacząłeś rozmyślać i analizować. Karciłeś się za najmniejszą myśl że może i Martina miała trochę racji. Kolejny raz analizowałeś dzień i po co jechałeś do jej biura. Czułeś się winny że ja zaniedbywałeś, chciałeś jej to wynagrodzić. Dnie które ignorowałeś ją a potem wyjechałeś w sprawach biznesowych na kilka tygodni. Ale przecież miałeś dobre intencje. Jedyne co chciałeś to zapewnić wam dobrobyt a ona pod twoją nieobecność zdradziła cię ze swoim asystentem. "To był jeden raz", "chwila słabości" "wypiłam trochę bo nie odbierałeś a on był obok". Nie chciało ci się wierzyć że tak się tłumaczyła. Może i wiedziałeś że twoja wina też w tym była ale za nic byś się nie przyznał. 

Mijały dni, tygodnie. Martina próbowała kontaktować się z tobą przez wszystkie możliwe sposoby ale ty nie dawałeś za wygraną. Byłeś zraniony, zdradzony. Obmyślałeś idealny plan aby twój ból miną. Przez twoją głowę przeszła myśl "wybaczenie" ale to było by oznaką słabości. Lecz dzięki jednej myśli rodzi się nowa.  Powiem jedno Przebaczenie To Tylko Kryptonim. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak dokończę "Wszystko czego pragnę" to zajmę się tym opowiadaniem.
Napiszcie co myślicie.