Strona główna

niedziela, 23 listopada 2014

OS "Meksykanin"

                                                         Violetta
Zwyczajny dzień, jak zwykle siedzę w szkole na najnudniejszej lekcji czyli chemii w ogóle jej nie rozumiem jakieś metany etany to nie dla mnie. W mojej kieszeni za wibrował telefon: powiadomienie na GG. Jakiś Leon piesze.
L: Hejka popiszemy? :)
V:Spoko :)
L:Opisz siebie :*
V: Średniego wzrostu szatynka :) Tak jak na zdjęciu XD

L: Śliczna jesteś ale na zdjęciu wydajesz się wyższa xd
V:To przez te buty ;) Teraz ty?
L: Wysoki, mega przystojny szatyn....ideał XD
V:Skromny jesteś :d Wyślesz swoje zdjęcie? <3
L:Spoko zaczekaj poszukam XD
L:Masz?
V: TAK!!!-O kurwa ale ciacho.
L:I co sądzisz ?
V: Że ciacho z ciebie ;d
L: Haha dzięki XD-pisaliśmy by tak gdyby nie ta wścibska Milara grr..
-Castillo do tablicy-cholera o co  tu chodzi.
Stałam tak i wgapiałam się na ta tablicę. Odwróciłam się przodem do klasy a tam Lu wymachująca rękami żebym na nią spojrzała. Czytałam z ruchu jej warg, przynajmniej próbowałam było to niezmiernie trudne siedzi w ostatniej ławce a w klasie panuje szum. Okej dam radę..
-Me..-okej coś na me
-Tan-me+tan= metan. Okej mam to, szybko napisałam to na tablicy. Teraz zaczęła pokazywać na palcach. no super. Okej jakieś CH4. Najwyżej będzie źle. Nauczycielka spojrzała na mnie podejrzliwie, zerknęła na tablicę i się skrzywiła, zawtórowałam jej.
-Dobrze siadaj-sztucznie się uśmiechnęła. Usiadłam z powrotem obok Lu.
-Dzięki-szepnęłam. Uśmiechnęłam się. Odblokowałam ekran aby zobaczyć czy Leon się nie odezwał.
L: Obraziłaś się??
L:Nie chcesz już ze mną pisać?
L:Jak już nie chcesz pisać to napisz że nie chcesz a nie nie odpowiadasz :(-o kurde muszę mu odpisać polubiłam go, fajnie mi się z nim pisze. Nie jest tak jak co po niektórzy zboczony.
V:Hej sorka że nie pisałam ale mam lekcje i byłam przy tablicy :)
L:Aaa spoko ja mam teraz mate :( A ty?
V: Chemie której szczerze nie znoszę xp
L: Chemia jest zajebista jak się robi doświadczenia XD
V: Wtedy to na pewno jeszcze lepsza jak się coś nie uda i by było BUM XD-zadzwonił dzwonek na przerwę miałam już wychodzić ale zatrzymała mnie ta małpa od chemii.
-Violetta masz trzy pały i to są twoje jedyne oceny jeśli nie poprawisz ich do piątku zawalisz semestr-udawała skruchę.
-Co mam czas tylko do piątku?!-nie dowierzałam.
-Tak przykro mi a teraz przepraszam ale mam dyżur-ta obojętność. Wściekła ruszyłam pod klasę polonistyczną. Rzuciłam torbą o ścianę i usiadłam obok Lu.
-Ej co jest?-zapytała zdziwiona
-To jest że jak nie poprawię do piątku chemii to obleje mi semestr-zacisnęłam zęby wyobrażając sobie jej gębę.
-Uuu to cienko-zaczęła przygryzać wargę i marszczyć brwi. Myśli.
-Ej może znajdziesz sobie korepetytora?-ożywiła się. Spojrzałam na nią jak na idiotkę. Ale po chwili ten pomysł wydał się całkiem niezły. Ale kogo poproszę, kujony się mnie boją, troszeczkę im dokuczam. Denerwują mnie cały czas tylko z nosem w książkach żadnego życia towarzyskiego. Moje rozmyślanie przerwało wibrowanie w kieszeni. Pomyślałam że to Leon i od razu się uśmiechnęłam. Nie myliłam się.
L:Hej mam taki pomysł może się spotkamy? :)
V: No nw. możesz się okazać jakimś gwałciciele XD
L: Ejj nie obrażaj mnie :(
V: Zastanowię się :)
L: A długo to potrwa ?XD
V: Dobra a gdzie?
L: Jak się boisz że cię zgwałcę to może tam gzie jest dużo ludzi?
V: Spoko ale nw. kiedy bo mam 3 dni na poprawę ocen z chemii :(
L:Mogę cię pouczyć :)
V: A umiesz?
L: Mam 5 z chemii więc tak XD
V: Ołł spoko jeśli tak XD
L: To kiedy ? :)
V: Pasuje ci jutro po szkole tak gdzieś o 16 ?
L: Spoko to o 16 na ławce przed centrum ?:)
V: Jasne ;*
L: Okej to PAPA :)
V:PAPA <3
-Ej co ty się tak szczerzysz do tego telefonu ?-Lu dziwnie na mnie spojrzała.
-A nie nic...znalazłam korepetytora-wyszczerzyłam się
-Taak a kogo?-dopytywała
-Leon ma na imię-ruszyłam do klasy a ona za mną.
-Aha a coś jeszcze np. czy przystojny, ile ma lat?-nie ustępowała.
-Tak bardzo przystojny w moim wieku coś jeszcze?-zirytowałam się.
-Spokojnie tylko pytam-uniosła ręce. Zaśmiałam się.
30 minut później:
Tik tak tik tak czy ta lekcja się w końcu skończy. Nie mam co robić. Leon nie pisze, Lu śpi na ławce, a inni jedzą pija i plują się kuleczkami z papieru. Zajebiście.  Dryńń !!!! W końcu koniec tych lekcji teraz do domku. Ruszyłam w stronę mojej chaty. Dobrze że mam blisko. Drzwi były otwarte jak zawsze to bezpieczna dzielnica "bogaczy" tak jestem bogata i to bardzo. W salonie siedziała mama z tatą a tak dokładniej to mama na tacie i się całowali blee..
-Yghm-odchrząknęłam. Oderwali się od siebie, patrzyłam na nich ze zniesmaczoną miną.
-Oo hej córciu...szybko przyszłaś-zdziwiła się.
-Tak jak zawsze-westchnęłam. Zeszła z ojca i usiadła obok. Mieliśmy dobre kontakty ale coś się zepsuło. Tak jakby buntuje się a oni mnie denerwują.
-Dobrze Olga za chwilę poda ci obiad-uśmiechnęła się
-Nie jestem głodna-ruszyłam na górę do swojego pokoju. Tam jedynie mam spokój, nikogo tu nie wpuszczam no oprócz moich przyjaciółek ale żadnego chłopaka jeszcze tu nie było nawet ojciec nie ma tu wstępu. Rzuciłam torbę w kąt i położyłam się plackiem na łóżku. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Lu pewnie teraz pieprzy się z Fede a inny są gdzieś ze swoimi chłopakami albo robią to samo. Uhh może coś w telewizji będzie. Leniwie sięgnęłam po pilota i włączyłam pierwszy lepszy kanał. Wiadomości...jakaś telenowela....komedia którą oglądałam już z pięć razy.....Kevin sam w domu znowuu ale dobra to jest najlepsze.
Oglądałam tak Kevinka....
5 godzin później:
Ałła mój kark. Zaczęłam rozmasowywać obolałe miejsce. Zasnęłam i teraz jest już 20 super w nocy nie usnę. Zgramoliłam się z łóżka i podreptałam do łazienki znajdującej się w moim pokoju. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w moją piżamkę i zeszłam na dół coś zjeść. W kuchni siedzieli rodzice na szczęście nie robili nic niemoralnego. Bez słowa przeszłam obok nich i otworzyłam lodówkę. Czułam na sobie ich wzrok. Postałam tak przez dłuższą chwilę i stwierdziłam że nic nie ma, zaczęłam szukać po szafkach tu też nic. znowu otworzyłam lodówkę teraz moje wymagania nie były aż tak wysoki więc coś znalazłam. Zabrałam to na górę. Rozsiadłam się wygodnie na łóżku i zaczęłam wcinać przysmaki. Okej jestem pełna. Dostałam wiadomość na GG, od LEONA!
L:Hejka co porabiasz? :)
V:A nic siedzę i piszę z tobą XD A ty?
L:To samo ;) Nasze spotkanie aktualne ?
V: Jasne że tak xd
L:Spoko ja już muszę kończyć...
V:Już??
L;Tak mam trening na 6 więc wiesz:(
V:No dobrze słodkich snów <3
L:Dobranoc, śnij o mnie ;*-z gigantycznym uśmiechem położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam, tak jak powiedział śniłam o nim..
Następnego dnia:
Dryń..Dryńńń!!
Niee a tak fajnie mi się spało no nic przeklęte urządzenie musiało mnie zbudzić z cudownego snu ale czemu w takim momencie gzie miałam właśnie pocałować Leona?! Pobiegłam szybko do łazienki zabierając z krzesła ciuchy naszykowane wczoraj. Po pół godziny byłam gotowa. Usłyszałam dzwonek z dołu, zbiegłam jak najszybciej potrafiłam.
-Spokojnie Violu bo się zabijesz-roześmiała się mama
-Ale śmieszne-powiedział z ironią w głosie
-Musisz taka być?-posmutniała
-Taka czyli jaka?-zbliżyłam się do niej. Bez słowa odeszła, może faktycznie nie powinnam taka być? Ale z dnia na dzień się nie zmieni i to sama..Za drzwiami czekała Lu, uściskałam ja i ruszyłyśmy w stronę szkoły.
-Znowu się pokłóciłaś z mama?-zmartwiła się. Westchnęłam i pokiwałam głową. Lekko mnie przytuliła nic nie mówiąc i za to ja lubię nie wypytuje się a przytuli, pocieszy. Przekroczyłyśmy próg szkoły, wszystkie oczy zwróciły się ku nam w końcu jesteśmy popularne w tej budzie. Każdy chłopak ślini się na nasz widok ale Lu jest zajęta więc to do mnie się niektórzy dowalają inni nie mają odwagi. Pierwsza lekcja WF. W szatni byli już wszyscy, wraz z Lu zaczęłyśmy się przebierać.  Weszłyśmy na salę a po chwili weszła pani Zajanowska (nauczycielka WF-u).
-Dobrze zacznijmy od rozgrzewki-zaczęła pokazywać nam różne ćwiczenia po niespełna 10 minutach każda była już rozciągnięta.
-Zagramy sobie w siatkówkę...Castillo i Ferro wybierają składy-stanęłyśmy na środku i dobrałyśmy sobie graczy. Gra się rozpoczęła wygrywamy, piłka setowa i jest punkt dla nas. Zmęczone zeszłyśmy z boiska. Od razu poszłyśmy wszystkie pod prysznice.
-Ej Fran co teraz mamy?-spojrzałam na nią
-Fiza-zerknęła na plan. O matko następny przedmiot którego nie znoszę. Lekcja minęła szybko tak jak i pozostał. O piętnastej skończyliśmy a ja biegiem udałam się do domu przecież mam spotkać się z Leonem o szesnastej. Wbiegłam trzaskając drzwiami aż matka z kuchni wyleciała i pędem pognałam na górę. Wybrałam ładny strój umalowałam się na nowo, rozczesałam włosy i chwyciłam jeszcze torebkę do której włożyłam zeszyt i książkę od chemii. Jest już 30 po piętnastej. Pojadę samochodem, tak mam prawko. Wsiadłam do czarnego porsche i ruszyłam pod centrum, gdy dotarłam zaczęłam się rozglądać czy go nie ma. Spojrzałam na mojego białego smartphone'a, dopiero 40. Usiadłam w umówionym miejscu i czekałam na niego. Czas ciągną się niemiłosiernie. 50....52...54...58...59...16:00 a po nim ani śladu. Zaczekam jeszcze chwilę może coś mu się stało. 05....10...15...20...no kurwa gdzie on jest. Nagle zauważyłam jak jakiś przystojniak biegnie w moją stronę to Leon! Dobiegł i głupio się usmiechną.
-Pierwsze spotkanie i już spóźniony....nie ładnie-pokręciłam głową wstając.
-Przepraszam ale motor mi się zepsuł-mówił zdyszany. Zdziwiłam się.
-Masz motor?
-Tak Katerine ma na imię-po tych słowach wybuchłam śmiechem, stał zdziwiony on tak na serio?
-Nazwałeś swój motor?-nadal się śmiałam
-Tak a co w tym złego jest jeszcze Alba, Ashley, Britney-zaczął wyliczać na palcach, a ja nie dowierzałam.
-Dobra dobra i tak nie zapamiętam-zaśmiałam się.
-No dobrze to może chodź do jakiejś kafejki?-przekręcił głowę w bok. Skinęłam głową i weszliśmy do mojej ulubionej. Zamówiliśmy latte i wygodnie się rozsiedliśmy. Wyciągnęłam zeszyt i mu podałam.
-Ładnie piszesz-uśmiechnął się.
-Wow jaki podryw-zaśmiałam się. Zaczerwienił się.
-Dobra to czego nie umiesz?-spojrzał mi głęboko w oczy. Ma piękne oczy jak dwa szmaragdy a w nich małe iskierki. Otrząsnęłam się.
-Wszystkiego-odpowiedziałam bez zająknięcia. Dziwnie na mnie spojrzał.
-No dobra to może co teraz robicie?-wskazałam mu temat a on dokładnie mu się przyjrzał. Przyszła kelnerka z naszymi kawami. Leon chwycił swoją do ręki i wziął małego łyka. Spojrzał na kubek i się zaśmiał, nie wiedziałam o co chodzi.
-Co jest takiego śmiesznego w tym kubku?-nie wiedziałam o co chodzi.
-Mój jest wyjątkowy-wyszczerzył się. Zabrałam mu kubek i uważnie mu się przyjrzałam. Był na nim napisany numer telefonu i podpis Zadzwoń do mnie :*, zapewne od tej kelnerki która śliniła się na jego widok.
Ścisnęłam kubek z zazdrości co nie było dobrym pomysłem bo pękł. Po ręce ciekła mi kawa, gorąca kawa. Leon śmiał się wniebogłosy z tego co zrobiłam lecz gdy zobaczył że się krzywię przestał i szybko zabrał mnie do łazienki. Już chciał w chodzić...
-Nie wejdę tam!-krzyknęłam kiedy chciał mnie zaciągnąć do męskiej. Przewrócił oczami i weszliśmy do damskiej. Na szczęście nikogo nie było. Delikatnie chwycił moją rękę i wsadził pod zimną wodę. Poczułam ulgę. Trzymał tak przez dłuższą chwilę po czym osuszył mi ją papierem.
-Dziękuje-uśmiechnęłam się delikatnie, pod wpływem jego wzroku zarumieniła się.Odwzajemnił mój uśmiech ukazując swoje proste białe zęby.
-Okej chodź bo zaraz tu sobie coś zrobisz i nigdy cię tej chemii nie nauczę-zażartował
-Haha bardzo śmieszne-uśmiechnęłam się sztucznie na co on jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Z powrotem usiedliśmy przy tym samym stoliku, wszystkie oczy zwróciły się ku nam, no tak przed chwila rozlałam kawę i wybiegliśmy z tąd  jak poparzeni w sumie to tak było. Leon zaczął mi tłumaczyć, jest świetnym nauczycielem po piętnastu minutach już wszystko rozumiałam.
-Okej to teraz zrób ten przykład-bez problemu go rozwiązałam.
-No brawo jesteś geniuszem-zaśmiał się. Z tych emocji mocno go przytuliłam, zdziwiony oddał uścisk.
-Przepraszam-odsunęłam się speszona
-Nic nie szkodzi-Zadzwonił mu telefon. Słyszałam tylko urywki rozmowy.
-Tak.....no za chwilkę.....tak za piętnaście minut....no dobra....ja też cię kocham-i się rozłączył. Powiedział "ja też cię kocham" czyli ma dziewczynę. Zrobiło mi się przykro.
-Ej niestety muszę już iść-podrapał się po karku.
-Jasne dzięki za korki ile chcesz za nie?-powiedziałam oschle. No co najpierw robi mi nadzieję a potem okazuje się że ma dziewczynę.
-Ej co jest? A poza tym nie chcę kasy-zmarszczył brwi.
-Nic dobra to ja już będę lecieć jeszcze raz dzięki-już odchodziłam.
-Jakby co to dzwoniła mama-powiedział i odszedł. Zrobiło mi się strasznie głupio.
-Leon! Zaczekaj-odwrócił się na pięcie. Podbiegłam do niego.
-Co?
-Przepraszam po prostu..
-Byłaś zazdrosna-uśmiechnął się cwaniacko.
-Pff ja zazdrosna no chyba ty-zaczerwieniłam się i unikałem jego wzroku.
-Taa jasne powiedzmy że ci wieżę-uśmiechną się. Pocałował mnie w policzek.
-Pa
-Cześć-obserwowałam jak odchodzi, po chwili się otrząsam i  wróciłam do domu. We wspaniałym humorze weszłam do kuchni.
-Hejka-powiedziałam do domowników siedzących w kuchni. Dziwnie na mnie popatrzeli, no tak dzisiaj rano jeszcze byłam taka oziębła a teraz milutka ale nie potrafię już taka być, to przez Leona cały czas o nim myślę.
-Hej coś się stało?-mama spojrzała na mnie pytająco. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Nie a co się miało stać-chwyciłam zielone jabłko.-Dobra ja idę na górę muszę napisać do Lu-w podskokach poszłam do mojego królestwa. Zadzwoniła Ludmi.
-Halo?
-Hej Vils co tam?
-A nic właśnie wróciłam z korków
-Aaa i jak tam twój nauczyciel-zachichotała
-Wiesz mieliśmy mały wypadek ale mnie uratował a było nim zgniecenie jego kubka z kawą
-Wow co cię tak zdenerwowało
-Niccc...
-Ta bo ci uwierzę-ten sarkazm-Gadaj-rozkazała
-Ta kelnereczka napisała na nim swój numer-zdenerwowałam się
-Haha musiało to komicznie wyglądać-śmiała się jak głupia
-Dla mnie nie, dobra ja kończę zmęczona jestem
-Papatki
-Pa Lu-zakończyłyśmy naszą jakże ciekawą konwersację. Chciałabym żeby Leon teraz tu był. Przebrałam się w luźniejsze ciuchy i zeszłam na kolację. Podczas niej rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym jak za dawnych lat. Brakowało mi tego.
Następnego dnia:
Wstałam w wyśmienitym humorze. Z uśmiechem na twarz zeszłam na dół gdzie jak każdego ranka znajdowała się moja rodzinka.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się i usiadłam na wysokim krześle opierając się łokciami o blat kuchenny.
-Witaj kochanie-pocałowała mnie w policzek.
-Proszę zrobiłam ci pyszne śniadanko!-wrzasnęła Olga. Spojrzałam się groźnie, uśmiechnęła się niemrawo. Postawiła na stole pulchniutkie placuszki z bitą śmietaną, owocami i na to polewa czekoladowa....pycha. Zabrałam się za wcinanie po kilku minutach talerz był pusty. Rodzicielka patrzała na mnie zaskoczona. No tak zazwyczaj nie jadam śniadań a jak już to tyle co nic. Zaśmiałam się niewinnie.
-Dobra ja już muszę iść bo się spóźnię-oznajmiłam chwytając za klamkę od szklanych drzwi.
-Paa-usłyszałam tylko za swoimi plecami. Szybkim i pewnym krokiem wstąpiłam na mury szkoły.
-Vilu!-ktoś wskoczył mi na plecy o mało mnie nie powalając.
-Lu oszalałaś!-krzyknęłam na nią. Takiej szczęśliwej to ja nigdy jej nie widziałam. Uśmiech od ucha do ucha i wielkie rumieńce na jej policzkach w jej oczach było szczęście.
-Co jest?-przymrużyłam oczy przyglądając się jej.
-Idę z Fede na randkę!-zapiszczała, chyba każdy usłyszał. Momentalnie na mojej twarzy zawitał uśmiech, cieszę się jej szczęściem.
-To wspaniale! Gdzie cię zabiera?-dopytywałam
-Nie mam pojęcia powiedział że to niespodzianka-wyszeptała jakby to była tajemnica. Rozmowa ciągnęła się nam przez całą lekcję. Dzisiaj do mnie przychodzi żebym ją przyszykowała. Co dziwne Leon dzisiaj się w ogóle nie odzywał....może coś się stało nie nie od razu muszę być taką pesymistką?! Pewnie telefon mu się rozładował albo go zgubił lub po prostu nie spodobałam mu się!
Dobra teraz chemia muszę się skupić dzięki Leonowi już coś umiem, mam nadzieje że powtórzymy nasze spotkanie.
Tydzień później:
Przez cały tydzień Leon nie odezwał się słowem nie pisał nie dzwonił. Próbowałam się z nim skontaktować ale włączała się poczta na którą się nie nagrywałam. Zamknęłam się w sobie po mimo tego że mieliśmy tylko jedno spotkanie tęsknie, cholernie tęsknie. Schudłam nie chcę nic jeść ani pić, rodzice z Olgą i Ramallo co chwilę to mnie przychodzą i pytają czy czegoś nie potrzebuje, przyjaciele też byli próbowali wyciągnąć coś ode mnie  lecz nic nie powiedziałam choć Ludmila już się domyśla. Drzwi do mojego pokoju delikatnie się otwarły pojawiła się w nich mama.
-Przepraszam że nie zapukałam myślałam że śpisz-powiedziała cicho i usiadła na skraju łóżka kładąc rękę na moim kolanie i delikatnie gładziła ją kciukiem. Tępo wpatrywałam się w okno za którym pogoda idealnie opisywała mój nastrój...ponuro, deszcz pada, smutno i pusto tak jak w moim sercu.
-Vilu powiesz mi co się stało może będę umiała ci pomóc-jej ciepły troskliwy ton powoli do mnie docierał lecz nie umiałam się przełamać. Zerknęłam na nią...wpatrywała się we mnie spuściłam wzrok na moje chude ręce.
-Nic mi nie jest-chłodny ton ją zasmucił, zrezygnowana spuściła wzrok i zabrała rękę z mojego kolana. Wstała i powoli zaczęła wychodzić, zatrzymała się przy drzwiach.
-Dzisiaj na kolację przychodzą nasi starzy znajomi miałabym prośbę żebyś zeszła na chwilkę i z nami posiedziała-nic nie odpowiedziałam jedynie lekko skinęłam głową. Wróciłam do mojego wcześniejszego zajęcia a było nim gapienie się w przestrzeń i rozmyślanie o Leonie. Długo to nie trwało do mojego pokoju ktoś zapukał.
-Proszę-chrypka w głosie trochę mi przeszkadzała. Lu która wyłoniła się za drzwi gdy mnie ujrzała od razu mnie przytuliła, oparłam głowę o jej ramię. Oderwałyśmy się a ona głęboko spojrzała mi w oczy.
-Chodzi o Leona-zapytała nie ona to stwierdziła. Na jego imię zachciało mi się płakać skrzywdził mnie rozkochał i zostawił jak brudną szmatę. Zacisnęłam zęby że aby powstrzymać napływające łzy nie udało się po moich zimnych policzkach zaczęły spływać gorące łzy które przez tak długo w sobie trzymałam.
Rzuciłam się na Lu wtulając w nią bez zawahania oddała uścisk.
-Zostaniesz na kolację nie chcę być sama-poprosiłam.
-Jeśli mogę-zaśmiała się.
-Pewnie dzisiaj przychodzą jacyś przyjaciele taty-oznajmiłam.
-Jasne ale nie mam ubrań na zmianę musiałabym iść do siebie po jakąś sukienkę-zestresowała się.
-Spokojnie pożyczę ci-pierwszy raz od tygodnia się uśmiechnęłam szczerze, odwzajemniła to. Do wieczora rozmawialiśmy aż nadszedł czas na przyszykowanie się do kolacji.
-A może ta?-wskazałam na czarną sukienkę. Blondynka pokręciła przecząco głową. Ja już mam Lu wybrała mi czerwoną bo ja chciałam ubrać spodnie ale nie wypada. Od pół godziny pokazuje jej po kolei sukienki a jej żadna nie pasuje.
-No to może ta?-wskazałam na beżową. Energicznie wstała i zaczęła się jej przyglądać. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech jakby wygrała na loterii.
-Jest idealna-pisnęła i wbiegła do łazienki. Roześmiana zachowaniem blondynki usiadłam na łóżku. Do pokoju weszła mama.
-I co wybrała w końcu?-zaśmiała się siadając obok mnie.
-Taa w końcu-westchnęłam.
-To dobrze bo za trzydzieści minut powinni tu być-oznajmiła spoglądając na złoty zegarek marki rolex. W tej chwili Ludmi wyszła z łazienki. Poszłam się przebrać w moją kreację a potem zrobiliśmy sobie makijaż.
-Dziewczyny zejdźcie na dół!-zawołał nas tata. Nie powiem stresowałam się trochę tak jak Lu. Poprawiłam sukienkę i ruszyłyśmy na dół. Ku mojemu zdziwieniu stali tam moi rodzice z Ramallo i Olgą dwójka dorosłych za pewnie ci przyjaciele i młody chłopak no w moim i Lu wieku, kojarzyłam jego sylwetkę ale nie umiałam sobie przypomnieć. Podeszłyśmy do niech i już nie miałam wątpliwości kto to jest. We własnej osobie stał przede mną Leon i jego rodzice zapewne. Zdębiałam tak jak i Lu widziała go na zdjęciach. Patrzałam mu w oczy a on się po prostu uśmiechną. Zacisnęłam zęby ze wściekłości.
-Victorio, Rodrigo to jest moja córka Violetta a to jej przyjaciółka Ludmiła-podaliśmy sobie ręce
-A to nasz syn Leon-przedstawili nas sobie. Pierwsza rękę podała Lu gromiąc go wzrokiem i wbijając swoje długie czerwone paznokcie w dłoń, dziwnie na nią spojrzał. Puściła jego rękę i ja mu podałam swoja, uścisną ją a mnie przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Uśmiechał się i patrzał mi głęboko w oczy, natychmiast puściłam jego dłoń i zarumieniona spuściłam głowę. Tą krepującą ciszę przerwała Olgita.
-Zapraszam do stołu-uśmiechnęła się. Zasiedliśmy do niego, siedziałam obok Lu a z drugiej strony siedział Leon. Czułam jego wzrok na sobie, podobało mi się to ale wciąż pamiętam że jestem na niego wściekła, zgromiłam go wzrokiem, zrobił pytającą minę zignorowałam to. Kolacja mijała w całkiem miłej atmosferze. Moi rodzice gadali z od Leona rodzicami a ja z Lu tylko Leon siedział i nie miał się do kogo odezwać, szkoda mi go było był taki bezbronny i niewinny ale zasłużył sobie.
-Violu może zabierzesz Leona i Lu do siebie?-zapytał mój tata. Skinęłam, wstałam od stołu i ruszyłam na górę chwytając Lu za rękę a Leon wlókł się za nami. Weszliśmy do mojego królestwa. Podeszłam do szafki na której stał mój szejk. Otwarłam go powoli zbliżając się do Leona a po chwili całą jego zawartość wylądowała na jego kasztanowych włosach spływając po kolei na twarz i koszulę. Z kamiennym wyrazem twarzy odsunęłam się i przyglądałam się jego reakcji. Nie spodziewał się tego tak jak i Lu która stała z rozdziawionymi ustami i źrenicami jak spodki.
-Za co?!-zapytał krzycząc.
-Domyśl się!-też krzyknęłam zaciskając pięści.
-Nie wiem za co nic nie zrobiłem przecież nawet słowem się nie odezwałem!-tłumaczył się
-No właśnie nawet słowem się nie odezwałeś, przez cały tydzień nie raczyłeś zadzwonić ani odebrać telefonu!!-krzyczałam na niego. Nic nie odpowiedział więc kontynuowałam.
-Wiesz jak ja się czułam!! Rozkochałeś mnie w sobie a potem zniknąłeś!!-Zbliżyłam się do niego zabierając poduszkę zaczęłam go nią walić aż pierze fruwało po całym pokoju próbował się bronić ale to na nic nie przestawałam. Do pokoju wpadli nasi rodzice.
-Co tu się dzieje!!-krzyknęli widząc Leona kulącego się na podłodze ubrudzonego różowym shakiem i mnie ze wściekłą miną trzymającą poduszkę w ręce no resztki tej poduszki. Pierze fruwające w powietrzu powoli zaczęło opadać na nas. Tata pomógł podnieść się Leonowi.
-Co tu się dzieje co to za krzyki czemu Leon jest czymś oblany i cały w pierzu-patrzał na mnie. Lu stała za mną i cicho się chichrała. Uderzyłam ja lekko łokciem w brzuch na co przestała.
-No słuchamy-założył ręce na klatkę piersiową. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Leon co się stało?-mama Victoria zwróciła się do niego.
-Nic po prostu przypadkiem wylałem szejk Violetty na siebie i ona dla zabawy walnęła mnie poduszką ale ona pękła i tyle-wymyślił na szybko. Widać było że w to nie uwierzyli..kto by uwierzył że sam sobie wylał szejka na głowę a poduszka po jednym uderzeniu pękła.
-Taa już wam wierzymy-powiedzieli sarkastycznie.-A te krzyki jak wytłumaczycie?-mój tata przymrużył oczy.
-Violetta trochę się zdenerwowała bo nie chciała żebym poplamił panele-wyplątał się. Zgromiłam go wzrokiem przez niego wyszłam na jakąś idiotkę. Wszyscy spojrzeli na mnie.
-To prawda Violu?-mama nie dowierzała.
-Yyy tak ja trochę się zdenerwowałam-spuściłam głowę.
Widać że nikt w to nie uwierzył ale odpuścili.
-Dobrze Leon zaczekaj tu a my pójdziemy ci po ubrana na zmianę zostaniecie na noc jest już późno ty też Lu-wskazał palcem na roześmianą blondynę. Skinęła głową natomiast Leon zrobił przestraszoną minę.
-Tak masz rację jest już późno a my trochę daleko mieszkamy-przytakną tata Leona.
-Dobrze chodźcie pokażę wam wasze pokoje-mój tata zabrał ze sobą rodziców Leona.
-A ty Lu chodź pomożesz mi poszukać coś dla Leona-chcieli zostawić nas samych i tak się stało. Staliśmy na przeciwko siebie nic nie mówiąc. Lekko się poruszyłam na co Leon się przestraszył niech wie że jestem nieobliczalna.
-Powiedziałaś że się we mnie zakochałaś?-zapytał na co ja przypomniałam sobie co powiedziałam w nerwach "Rozkochałeś mnie w sobie a później zniknąłeś!". Zarumieniam się, te słowa powiedziałam pod wpływem emocji lecz są jak najbardziej szczere.
-Nic takiego nie powiedziałam-broniłam się. Wstałam i podeszłam do okna.
-Jak to nie-zaśmiał się.-Słuch mam jeszcze dobry- wyszeptał mi wprost do ucha kładąc ręce na mojej talii. Przez moje ciało przeszedł dreszcz bardzo przyjemny dreszcz. Odwróciłam się do niego przodem żeby coś powiedzieć lecz nie zdążyłam gdyż on brutalnie wbił się w moje wargi.
Natychmiast oddałam pocałunek znacznie go pogłębiając. Motyle rozrywały mój brzuch i ten narastający przyjemny ucisk w podbrzuszu. Liczył się tylko on i jego gorące delikatne usta. Ten pocałunek był pełen pragnienia, zachłanny i wyrażający naszą miłość. Czułam też maliny, na jego twarzy nadal był mój szejk, nie przeszkadzało mi to. Oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc, wpatrywałam się w jego przepiękne szmaragdowe oczy, tonęłam w nich. Do mojego pokoju wparowała mama z Lu szybko od siebie odskoczyliśmy. Gdy nas zobaczyli od razu na ich twarzach pojawił się ogromny uśmiech. Moja twarz była w szejku to mogło oznaczać tylko jedno.
-Yyy znalazłyśmy ci ubrania-moja mama mu je podała. Wyszły a ja nie wiedziałam jak zareagować przed chwilą się całowaliśmy.
-Przepraszam że się nie odzywałem-usiadł obok mnie ja na odpowiedź pocałowałam go zdziwiony oddał pocałunek.
-Yyy to znaczy że teraz jesteśmy razem?-zapytałam po oderwaniu.
-A chcesz?-uśmiechną się słodko
-Oczywiście że tak-dotknęłam jego policzka.
-To tak-musną swoimi ustami moje.- A teraz wybacz ale idę się umyć-cmokną jeszcze mój polik i wyszedł. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Rozłożyłam się na łóżku rozmyślając co się przed chwilą stało.
-I co?-do pokoju wparowała Lu. Posłałam jej uśmiech.
-Jesteśmy razem!-pisnęłam. Zaczęłyśmy skakać jak opętane. Po uspokojeniu emocji jakie mną targały poszłam wziąć prysznic. Dokładnie obmyłam swoje ciało i truskawkowym szamponem umyłam włosy nałożyłam jeszcze odżywkę do spłukiwania odczekałam 10 minut i spłukałam ją. Osuszyłam swoje ciało ręcznikiem a drugim zrobiłam turban na głowie, umyłam zęby i wysuszyłam włosy, zrobiłam niedbałego koczka na koniec w swoje ciało wtarłam lawendowy balsam, ubrałam piżamkę i gotowa wyszłam z łazienki która znajdowała się w moim pokoju. Sprawdziłam godzinę na moim telefonie, wyrobiłam się w godzinę. Pójdę do Luśki bo znając życie Leoś jeszcze nie wyszedł i stara zmyć z siebie koktajl a przede wszystkim jego zapach który był bardzo intensywny. Skierowałam się do sypialni Lu ale na drodze coś mi przeszkodziło a był to mój Leoś. Dosłownie wpadłam na niego, właśnie wychodził z łazienki. Stał w samych spodniach od dresu miałam idealny widok na jego umięśnioną klatę, ma niesamowicie wyrzeźbione ciało i ten kaloryfer...rozpływam się. Przygryzłam dolną wargę wpatrując się w niego. Opuszkami palców przejechałam po jego ciele lekko zadrżał, poczułam się wyjątkowa że tak na niego działam. Uniosłam głowę by móc spojrzeć mu w oczy, wpatrywał się we mnie, zjechałam wzrokiem niżej na jego pełne usta, nie wytrzymałam i zachłannie się w nie wbiłam natychmiast oddał pocałunek a wręcz pogłębił, stawały się coraz bardziej namiętne i brutalne. Lekko pchnęłam go do wnętrza łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. W niej kontynuowaliśmy nasze zajęcie i można powiedzieć że się pobawiliśmy.(chyba wszyscy wiedzą o co mi chodzi XD)
30 minut później:
Zadowoleni wyszliśmy z łazienki. Skierowaliśmy się do kuchni w której wszyscy byli.
-Dobra jest już późno trzeba iść spać-oznajmił mój tata. Zaczęli się kierować do wybranych pokoi.
-Yyy a gdzie ja mam spać?-spytał zdezorientowany Leon.
-No skoro jesteście razem to z Vilu-uśmiechnęła się ciepło. Zrobił zdziwiona minę, no tak on nie wie że moja mama się domyśliła.
-Leon nie jesteśmy głupi a poza tym słyszeliśmy całą waszą rozmowę tak się darliście-śmiała się tłumacząc nam, żywo przy tym gestykulując. Ruszyła w stronę sypialni a za nią wszyscy no prawie tata zatrzymał się przy Leonie.
-Pamiętaj jak jeszcze raz moja córka będzie przez ciebie cierpieć to nie daruje- powiedział groźnie na co Leon lekko się przestraszył. Tata odszedł a ja żeby dodać mu otuchy pocałowałam go w policzek słodko się uśmiechając i pociągnęłam go do sypialni. Ułożyliśmy się na wygodnym łóżku.
Wtuliłam się w niego kładąc głowę na jego klatce piersiowej i plącząc nasze nogi. Obiją mnie swoim silnym ramieniem jeszcze bardziej przyciskając do siebie. Czułam się niesamowicie te ciepło bijące od niego, trzymałam głowę tuż przy jego sercu które bije dla mnie, gładziłam ręką po jego nagiej klatce piersiowej rysując różne wzorki.
-Kocham Cię-wyszeptałam i musnęłam jego klatę.
-Ja też Cię Kocham-odszepną. Po chwili odpłynęłam w jego cudownych ramionach. Śniąc o moim księciu.
 
                                                                The End

Tak oto zakończył się kolejny OS.
Przepraszam że tak późno ale miałam karę na kompa a na komórce nie będę pisać XD
Do następnego, liczę na wasze komentarze w których napiszecie czy się podoba <3






czwartek, 6 listopada 2014

OS "Stara Miłość nie Rdzewieje..."

Ona:
Szczęśliwa:TAK
Zakochana:TAK
Pokochana:TAK
Violetta Castillo- 22 lat, miła, przyjazna, czuła, pomocna.
On:
Szczęśliwy:TAK
Zakochany:TAK
Pokochany:TAK
Leon Verdas-22 lat, szczery, kochany, romantyczny, pomocny.
On:
Szczęśliwy: W pewnym sensie
Zakochany: Nieprawdziwe uczucie
Pokochany: Pomylone uczucie
Tomas Heredia: 23 lat, kłamca, nie miły, nic go nie interesuje.

                                                Violetta
Jestem na spacerze z Leonem, zabrał mnie na romantyczny piknik, a teraz przechadzamy się brukowanym chodniczkiem trzymając za ręce. Czuje się bezpiecznie. Dochodzimy do Questo (kawiarnia) i zamawiamy po kawie. Po chwili kelnerka nam ją wręcza. Śmiejemy się i rozmawiamy na przeróżne tematy, czując pełną swobodę. Spoglądam w jedno miejsce zszokowana, stoi tam mój były Tomas, oszukiwał mnie i zdradzał. Byłam nim zauroczona, ślepota ludzka nie zna granic. Ścisnęłam mocniej rękę Leona. Zdezorientowany popatrzał tam gdzie ja skupiam swój wzrok. W jego oczach widać złość, nienawiść. Mierzą się spojrzeniami, ten debil postanawia do nas podejść.
-Hejka Violu dawno się nie widzieliśmy-mówi i próbuje mnie przytulić, odsuwam się i wtulam jeszcze bardziej w Leosia.
-Wiem że to co ci zrobiłem było okropne i przyjechałem cię za to przeprosić....Kocham Cię-powiedział a ja wybuchnęłam śmiechem. Co on sobie myśli, przyjedzie tu i przeprosi a ja rzucę mu się w ramiona. Myli się.
-Weź lepiej wyjdź-mówię roześmiana.
-Pamiętaj stara miłość nie rdzewieje-mówi i puszcza mi oczko. Przejeżdża po nas wzrokiem i z głupim uśmieszkiem opuszcza lokal. Siedzimy jeszcze chwilę po czym idziemy do domu a tam dzieją się różne rzeczy XD
Tydzień później:
Tomas od jakiegoś czasu mnie nachodzi i mówi w kółko "Stara miłość nie rdzewieje" to  wnerwiające. Leon też jest już na skraju wytrzymania. Chciał już raz go pobić ale mu nie pozwoliłam, nie chcę żeby miał jakieś kłopoty z policją i to przez mojego ex. Siedzimy z Leonem na ławeczce i jemy lody. Podchodzi.....Tomas. Czego on chce?!
-Hej Violu namyśliłaś się już kogo bardziej kochasz?-pyta głupio
-Pamiętaj stara miłość nie rdzewieje-dopowiada. Wstaję i zbliżam się do niego żeby myślał że chcę go pocałować.
-Masz rację stara miłość nie rdzewieje-zbliżam się jeszcze bardziej, on robi to samo. Leon jest wściekły-o ile była ona prawdziwa-dopowiadam. Odsuwam się od niego i chwytam już uśmiechniętego Leona za rękę, ciągnę za mną. Tomas stoi jak słup, nie rusza się. Jego mina wyraża wszystko, jest zszokowany i zapewne wściekły ale ja to mam gdzieś, Jest mi obojętny. Kocham Leona.

"Stara Miłość nie rdzewieje, o ile była ona prawdziwa"