Strona główna

niedziela, 7 czerwca 2015

OS "Rok kłamstw"

Violetta i Leon-narzeczeństwo.


                                                          Leon
-Violu?-objąłem moją przyszłą żonę od tyłu. Odchyliła delikatnie głowę udostępniając mi tym sposobem miejsce do jej szyji.
-Hmm?-mruknęła. Całowałem jej delikatną skórę, chciałem aby się rozluźniła zanim zadam to pytanie na które zazwyczaj reaguje złością lub irytacją.
-Pamiętasz o czym rozmawialiśmy tydzień temu?-przycisnąłem ja bliżej siebie. Usłyszałem jak wzdycha.
-Niee-udawała.-Chcesz coś do jedzenia?-zmieniła temat odsuwając się i podeszła do lodówki.
-Violetta-westchnąłem.
-Leon-zawtórowała mi. Zmarszczyłem brwi mrożąc ją wzrokiem.-Możemy o tym nie rozmawiać?-nic nie odpowiedziałem tylko poszedłem do salonu.-Zachowujesz się jak dziecko-oburzyła się.
-Ja się tak zachowuje?-prycham.-Nie rozumiem czemu nie chcesz go ze mną mieć-kręcę głową.
-Leon po prostu nie chcę zrozum-podchodzi bliżej-Może kiedyś, nie naciskaj na mnie-kończy.
-Nie nie zrozumiem cię, jesteśmy razem już długo i to chyba normalne że chce mieć z tobą dziecko bo cię kocham, jak widać ty mnie nie. Tylko po co przyjmowałaś oświadczyny?!-krzyknąłem w jej stronę. W jej oczach pojawiły się łzy. Pokręciła głową i poleciała do przedpokoju a ja za nią.
-Gdzie idziesz?-nawet na mnie nie spojrzała po prostu wyszła. Ubrałem szybko buty i poleciałem za nią.-Violetta! Stój!-przyspieszyłem.-Violetta!-odwróciła się na pięcie, lecz nie zauważyła że na nią jedzie rozpędzony samochód. Kierowca nie zdążył się zatrzymać i z impetem uderzył w moją narzeczoną. Moje serce stało na chwile zatrzymując wszystkie moje ruchy. Zszokowany jak najszybciej tam pobiegłem. Kierowca wybiegł z samochodu.
-Dzwoń po pogotowie!-krzyknąłem w stronę dobrze zbudowanego latynosa chyląc się nad moją ukochaną. Obmacał się po kieszeniach i po tych ciągnących się sekundach dzwonił w stresie. Podtrzymywałem jej głowę z której sączyła się krew.
-Za chwilę przyjadą-przykucną przy mnie. Tak jak powiedział po chwili usłyszeliśmy charakterystyczny sygnał karetki. Mężczyźni wzięli Violettę na noszę i wnieśli do karetki, nie pytając o nic odjechali a na ich miejscu znalazła się policja. Przepytali mnie i tamtego, po czym go wzięli a mnie puścili. Wsiadłem do samochodu i odjechałem w kierunku szpitala.

-Violetta Castillo-wysapałem. Zdezorientowana pielęgniarka spojrzała na mnie.-Gdzie leży Violetta Castillo!-krzyknąłem trzaskając w blat recepcji.
-Proszę się uspokoić-podszedł do mnie lekarz jak mniemam.-Kim pan jest?-zapytał.
-Narzeczonym Violetty-otarłem łzy. Zerkną do kart po czym spojrzał na mnie.
-Pani Violetta jest aktualnie na stole operacyjnym, ratują jej życie-zamarłem. Ona może umrzeć.
-Co?-zachwiałem się. Śiwy mężczyzna podtrzymał mnie i posadził na krzesełku.
-Proszę iść do domu się uspokoić dzisiaj i tak nie będzie można do niej wejść....jeśli przeżyje-odszedł. Miałem mętlik w głowie, mogłem słyszeć szybkie bicie mojego serca i szum panujący w szpitalu. Na miękkich nogach opuściłem budynek i poszedłem w stronę parku. Doszedłem na miejsce gdzie się je oświadczyłem.
-Przepraszam-pogładziłem palcami fontannę znajdująca się tuż obok drzewa z czerwonymi liśćmi. Ruszyłem dalej nie patrząc na otaczający mnie świat.
-Leon?-zza moich pleców dobiegł melodyjny głos który już słyszałem. Odwróciłam się w jego a raczej jej stronę.
-Daniell?-nie dowierzałem patrząc na przepiękną blondynkę z błękitnymi tęczówkami. Zszokowana podbiegła do mnie i mocno przytuliła co odwzajemniłem.
-Co ty tutaj robisz?-zapytaliśmy równocześnie, po czym zaśmialiśmy się. Pokazałem ręką aby zaczęła.
-A więc wróciłam!-krzyknęła.-Moi rodzice przenieśli firmę do Buenos Aires więc jestem-zachichotała.-A ty?-przygryzła wargę unosząc brwi. Nie mogłem oderwać wzroku od jej czarujących oczu i uroczego uśmiechu. Otrząsłem się szybko, karcąc w myślach.
-A ja tu mieszkam, właśnie opuściłem szpital-westchnąłem.
-O matko nic ci nie jest?-zmartwiła się.
-Nie, nie mi tylko mojej na...dziewczynie-dokończyłem.
-Aaa-westchnęła-Nie wiedziałam że masz dziewczynę-zacisnęła usta. Pokiwałem głową.
-Wtedy kiedy wyjechałaś odciąłem się od przyjaciół i rodziny i pojawiła się Violetta to dzięki niej z tego wyszedłem-spuściłem wzrok.
-Czasami tęsknie za nami-zarumieniła się-nie miałam nic do gadania w związku z tym wyjazdem, tez tęskniłam-zbliżyła się do mnie. Staliśmy bardzo blisko a ona zmniejszała tą odległość, w pewnym momencie poczułem jej delikatne usta na swoich. Chwyciłem ją w tali i przyciągnęłam bliżej pogłębiając pocałunek.
-Nie. Nie mogę-oderwałem się od niej.
-Kochasz ją?-spojrzała mi w oczy. zahipnotyzowała mnie tak jak za dawnych lat kiedy jeszcze byliśmy razem i to ją kochałem nad życie, a to uczucie chyba nie minęło.
-Nie wiem-szepnąłem. Uśmiechnęła się i jeszcze raz mnie pocałowała, poczułem motylki w brzuchu takie jak przy Violettcie.
-Daniell-odsunąłem się znowu.-Ona teraz leży w szpitalu-pokręciłem głową.
-Tak masz rację, ale na kawę możemy iść musisz się rozluźnić-mruknęła uwodzicielsko co mnie podnieciło choć zaproponowała tylko kawę.
-Jasne-pociągnęła mnie za rękę a ja jak jej poddany szedłem za nią. Dotarliśmy do przytulnej kawiarenki i usiedliśmy w dwu osobowym stoliku przy ścianie. Długo nie musieliśmy czekać a podszedł do nas kelner.
-Co podać?-spojrzał na Daniell uśmiechając się do niej uwodzicielsko przez co poczułem zazdrość. Ona zaś zignorowała to.
-Poproszę latte i do tego kremówkę-oddała mu kartę nie spoglądając na niego.
-Dla pana?-skierował się do mnie.
-To samo-bąknąłem. Poczułem na sobie wzrok blondynki, uniosłem wzrok.
-Opowiesz mi co się stało...Violettcie?-chwyciła moją dłoń delikatnie gładząc kciukiem, było to takie przyjemne.
-Pokłóciliśmy się, wybiegła i wpadła pod samochód-w moich oczach zbierały się łzy.
-A o co jeśli mogę wiedzieć?-bawiła się dolną warga co niezmiernie mnie kusiło aby wbić się w jej miękkie usta.
-O dziecko-szepnąłem. Uwolniła ją i oblizała.
-Macie dziecko?-uniosła brwi.
-Nie-zaśmiałem się-ja chciałem mieć dziecko a ona nie-wzruszyłem ramionami.
-Wasze zamówienia-kelner postawił na stoliku dwie kawy i kremówki.
-Czemu jesteś wspaniałym facetem nie jedna by chciała mieć z tobą dziecko-pocieszała mnie.
-Może wybrałem niewłaściwą-odparłem.
-Pamiętasz też kiedyś planowaliśmy dziecko-zaśmiała się. Na to wspomnienie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Tak mała Megan-przypomniałem jej.-A chłopiec Jorge-uśmiechnąłem się. Przegadaliśmy tak jeszcze chwilę po czym poszliśmy do swoich domów.
Dzień później:
Spałem dziś na kanapie w sypialni wszystko przypomina mi Violettę. Przez noc myślałem i postanowiłem o niej zapomnieć. Zjadłem na szybko śniadanie i pojechałem do szpitala.
-Dzień dobry co z Violettą Castillo?-zatrzymałem przechodzącego lekarza.
-Zapraszam do gabinetu-zaprowadził mnie do średniej wielkości pomieszczenia.-Proszę usiąść....pani Violetta przeszła wczoraj operację ale jej stan jest nadal ciężki zapewne będzie miała amnezję, może pan tam teraz iść i ją zobaczyć byle nie za długo więcej informacji otrzymamy za tydzień-oznajmił. Pokiwałem głową że rozumiem i ruszyłem w stronę sali Violetty. Zatrzymałem się przed samymi drzwiami, bałem się widoku jaki tam mogę zobaczyć, zebrałem siły i nacisnąłem klamkę pchając drzwi. Ujrzałem ją cała była blada, miała zamknięte oczy i głowę obwiązaną bandażem do tego nogę i rękę w gipsie. Zacisnąłem pięści powoli podchodząc do niej. Dotykałem opuszkami palców jej włosów i dłoni, na jednej z nich nadal znajdował się pierścionek zaręczynowy. Przejechałem po nim palcem i obejrzałem się czy lekarz przypadkiem nie wejdzie. Gdy już się upewniłem powili zsunąłem go z jej palca. Schowałem do kieszeni skórzanej kurtki i ostatni raz całując jej czoło wyszedłem.
Tydzień później:
Przez te siedem dni codziennie chodziłem do szpitala. Violetta będzie miała amnezje ale jest szansa że wróci jej pamięć. Przyjaciołom powiedziałem co postanowiłem i obiecali mi że jej nie powiedzą choć niechętnie ale obiecali. Od teraz będę tylko jej przyjacielem. Postanowiłem związać się z Daniell po mimo upływu czasu wciąż coś do niej czuje, może nie jest to aż tak silne uczucie jak do Violetty ale tak będzie lepiej. Moją chwilę przerwał dźwięk telefonu.
-Halo?
-Dzień dobry z tej strony doktor Martinez. Czy mógłby pan przyjechać do szpitala to pilne-powiedział szybko.
-Dobrze ale coś się stało?-w między czasie powoli się ubierałem.
-To nie rozmowa na telefon
-Za chwilę będę-rozłączyłem się i wybiegłem z domu.

Siedzę w gabinecie i nie wiem o co chodzi w tej chwili czekam na lekarza.
-Witam panie Verdas-zasiadł na przeciwko mnie.-Zrobiliśmy prześwietlenie pani Violettcie i okazało się że jest w ciąży a dokładnie w 3 miesiącu ciąży-oznajmił.
-A-ale jak to?-wybełkotałem.
-Brzuch był bardzo mały więc nie mogliśmy się spostrzec że jest w ciąży dopiero badania to wykryły-byłem w szoku.
-A z dzieckiem wszystko w porządku?-dopytywałem.
-Tak w jak najlepszym, tylko nie wiadomo ile pani Violetta będzie w śpiączce a więc dziecko przyjdzie na świat przez cesarskie cięcie-objaśnił.
-A jak już urodzi to kto będzie miał prawa do dziecka?-zmarszczyłem brwi.
-Nie mają państwo ślubu więc po narodzinach trzeba będzie zrobić testy na ojcostwo i prawnie będzie pan mógł je wychowywać-wyjaśnił spokojnie.
-Dobrze. Tylko myślę że lepiej będzie jeśli to ja będę sprawować opiekę jeśli Violetta będzie mieć amnezje. Nie chcę narażać dziecka.-tłumaczyłem mu.
-Chce pan przez to powiedzieć że chce pan pozbawić pani Violetty praw rodzicielskich?-uniósł brwi.
-Tak-kiwnąłem.

-Daniell! Jesteś?!-rozglądałem się.
-W salonie!-odkrzyknęła. Zobaczyłem moją ukochaną i od razu ją pocałowałem.
-Muszę ci coś powiedzieć-zacząłem gdy już siedziałem obok niej.
-Coś się stało?-pogładziła mnie po twarzy.
-Tak.....Violetta jest w ciąży-oznajmiłem.
-C-co?-odsunęła się gwałtownie.
-Tak wiem ja nie miałem o tym pojęcia i chce pozbawić ją praw do dziecka i sam je wychowywać-przysunąłem się.
-Sam? A co ze mną?-pokręciła głową.
-Chciałabyś ze mną ją wychowywać?-chwyciłem ją za dłonie.
-Skąd wiesz że to będzie Megan a nie Jorge?-zachichotała.
-Czyli tak?-uśmiechnąłem się. Nic nie powiedziała tylko przytuliła mnie.
-A co z Violettą?-odsunęła się.
-Będzie myślała ze to ty jesteś biologiczną matką-musnąłem jej usta. Pogłębiła pocałunki i zaczęła rozpinać mi koszulę, przenieśliśmy się do sypialni gdzie dokończyliśmy zaczętą czynność.
6 miesięcy później:
Violetta urodziła tydzień temu ale nadal pozostaje w śpiączce, zrobiłem testy na ojcostwo i pozbawiłem ją praw do dziecka. Daniell jest świetną matką i kocha Megan jak swoje dziecko. Dzisiaj spotykamy się na rodzinnej kolacji w restauracji. Będą tam moi rodzice i Daniell jak i nasi przyjaciele.
-Kochanie jesteś gotowa?-zerkam na zegarek, jak teraz nie wyjdziemy to się spóźnimy. Nie usłyszałem słów tylko stukanie obcasów a po chwili poczułem pocałunek na policzku.
-Gotowa-wzięła oddech. Przyjrzałem się jej wyglądała przepięknie.
-Stresujesz się?-poprawiłem jej wypadający kosmyk włosów. Chwyciła moją dłoń i pocałowała.
-Troszeczkę-pokazała palcami. Zaśmiałem się i objąłem ją w talii. Ruszyliśmy do samochodu.
-A jeszcze jedno....ślicznie wyglądasz-szepnąłem jej na ucho przy okazji całując. Zarumieniła się, otwarłem drzwi do samochodu mojej jeszcze dziewczynie a sam obszedłem go i zasiadłem jako kierowca. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do drogiej restauracji, jechałem wzrokiem po wszystkich próbując odnaleźć kogoś z nas.
-Przepraszam czy państwo Verdas już dotarło?-spytałem niskiej brunetki.
-Tak proszę za mną-poprowadziła nas za czerwony filar gdzie znajdował się duży stół a przy nim rodzina i przyjaciele.
-Leon! W końcu dotarliście-uradowała się moja mama. Przytuliłem ją mocno a tacie podałem dłoń.
-To jest Daniell moja dziewczyna-oznajmiłem wszystkim. Napotkałem się z różnymi wyrazami twarzy na przykład, tata był zaskoczony, mama z trochę sztucznym uśmiechem a reszta przyjaciół szeptała coś między sobą zadając się na wymuszony uśmiech, za to rodzice Daniell byli zachwyceni naszym widokiem razem. I właśnie idą w naszą stronę.
-Leon jak miło cię znów widzieć-uściskała mnie-was jak miło znowu was razem widzieć-poprawiła się.
-Wiedziałem że nawet jakiś wyjazd was nie rozdzieli, Leon pokazałeś że na prawdę kochasz moją córkę-poklepał mnie po ramieniu ojciec mojej dziewczyny.
-Dobrze zapraszamy do stołu dania już podają-ta chwile przerwała mama. Usiedliśmy na wyznaczonych miejscach, z jednej strony miałem Daniell a z drugiej Francesce która posyłała mi mordercze spojrzenie i szczypała w udo.
-O co ci chodzi?-syknąłem tak aby tylko ona usłyszała.
-Tak kochasz Violettę? Że jak jest w śpiączce ty zabawiasz się w najlepsze-z jej strony tryskał jad.
-Fran to nie jest tylko moja wina, to ona nie chciała dziecka-warknąłem.
-I to jest powód żeby ją oszukiwać. Jak mogłeś zrobić jej takie świństwo do końca życia będziesz udawać że nie była twoją narzeczoną i że to nie jej dziecko?-zaciskała pięści.-A tak w ogóle to gdzie jest Megan jestem ciotką i mam prawo je zobaczyć?-oburzyła się rozgadana włoszka.
-Uspokój się jest z opiekunką i zobaczysz je w swoim czasie a teraz skończmy już ten temat-odwróciłem wzrok. Kolacja mijała spokojnie a ja wyczułem że to właściwy moment by to zrobić. Wstałem od stołu zwracając uwagę wszystkich na mnie.
-Od pewnego czasu chciałem to zrobić i myślę że to odpowiedni moment-chwyciłem Daniell za rękę i zaprowadziłem na środek po czym uklęknąłem.
-Daniell znamy się już bardzo długo kochałem cię przed wyjazdem i kocham cie teraz...uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?-mówiłem patrząc jej prosto w oczy które się zaszkliły. Położyła rękę na ustach i pokiwała głową.
-Tak-zabrała ją-Tak-powtórzyła. Zadowolony wsunąłem na jej palec pierścionek który niegdyś zdobił dłoń Violetty. Przytuliła mnie bardzo mocno i wbiła się w moje usta. Na salce rozbrzmiał się dźwięk oklasków, odwróciłem się i ujrzałem moją mamę z niezbyt zadowoloną miną ale trwale klaskała, moi przyjaciele też zmusili się do tego jedynie Francesca stała z założonymi rękami i srogą miną, zignorowałem ja i biorąc w tali moją narzeczoną poprowadziłem do stolika.
-Jak mogłeś dać jej ten pierścionek?-usłyszałem syk z ust włoszki. Uśmiech mi zszedł gdyż przypomniałem sobie oświadczyny Violettcie, odgoniłem od siebie tą myśl skupiając się na teraźniejszości.

4 miesiące później:
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu, szybko odebrałem aby Daniell się nie obudziła. Udało mi się śpi jak zabita.
-Tak słucham?-zszedłem na dół do kuchni.
-Pani Violetta się obudziła-serce wybiło szybszy rytm.
-Już jadę-uradowany pobiegłem do toalety naszykować się i po dziesięciu minutach byłem gotowy, zostawiłem małą karteczkę na blacie i ruszyłem do szpitala. Wbiegłem do recepcji.
-Sala 101-uprzedziła moje pytanie recepcjonistka. Kiwnąłem głową  i pobiegłem w tamta stronę. Przy drzwiach stali moi przyjaciele.
-Byliście u niej?-spytałem.
-Nie-odparli.
-Czemu?-zdziwiłem się. Zirytowana włoszka pociągnęła mnie na bok.
-A jak ty to sobie wyobrażasz że wejdziemy tam i powiemy hej długo spałaś-warknęła-Leon ona nas nie pamięta i my mamy jeszcze udawać że wszystko jest w porządku?-popukała mnie w głowę.
-Dobra uspokój się ja tam wejdę i ma być według planów-pogroziłem jej. Powoli wszedłem do salki w której znajdowała się moja była.
-Kim jesteś?-przestraszyła się. Przystanąłem gwałtownie patrząc wprost w jej czekoladowe oczy.
-Jestem Leon, twój przyjaciel. Wiem że mnie nie pamiętasz ale możesz mi zaufać-usiadłem obok niej na krzesełku.
-Nie wiem czy mogę-odsunęła się.
-Wiem więcej o tobie niż ty-powiedziałem cicho.-Na przykład że masz znamię w kształcie serduszka na prawym biodrze, sprawdź jeśli nie wierzysz-wzruszyłem ramionami. Zrobiła to i zszokowana na mnie spojrzała.
-Czyli nie kłamiesz-bąknęła.-Dobrze będę ci ufać ale tylko tobie. Możesz mi opowiedzieć coś o mnie?-speszyła się.
-Jasne. Zacznijmy od tego że reszta twoich przyjaciół czeka teraz na zewnątrz i bardzo się o ciebie martwi-odparłem.
-Reszta? Ile ich jest?-spoglądała ku drzwi. Nic nie powiedziałem tylko wpuściłem ich do środka. Violetta zaskoczona ilością osób, speszyła się i zakryła kołdrą.
-Hej-powiedzieli równocześnie.-To może my się przedstawimy-zaczęła włoszka.-Ja jestem Francesca a to mój chłopak Marco potem jest Ludmiła i Federico, Brodwey i Camila i twoi rodzice German i Angeles-wskazywała po kolei.
-Aha wybaczcie jak was pomylę ale jest was dużo-zaśmiała się nerwowo, na co my też. Jak przyjemnie jest usłyszeć jej głos a tym bardziej śmiech.
Miesiąc później:
Violetta jest już w domu znaczy u Francescki. Planujemy kupić wspólną willę na wszystkich moich przyjaciół żeby codziennie przypominać coś jej. Zadzwonił mój telefon.
-Leon kupiłam!-usłyszałem pisk włoszki.
-Co Fran, ale co kupiłaś?-byłem zdezorientowany.
-Jak to co willę dla nas wszystkich za tydzień się wprowadzamy-oznajmiła.
-Fran ja jeszcze nie powiedziałem Daniell-zirytowałem się.
-Leon! Przestań myśleć tylko o sobie i pomysł czasem o Violettcie! Bo za dużo przez ciebie się nacierpiała pa-rozłączyła się. Westchnąłem ciężko na myśl o upartej włoszce która niestety miała rację, zrobiłem wielkie świństwo Violettcie ale ona też święta nie jest. Zerwałem się z kanapy i pojechałem do firmy Daniell.

-Dzień dobry ja do Daniell Kroes-oparłem się o marmurowy blat za którym stała elegancko ubrana blondynka o szaro-niebieskich oczach. Kiwnęła szybko głową i przez małe urządzenie poinformowała moją narzeczoną i moim przybyciu.
-Pani Kroes czeka na pana w gabinecie-za niedługo Verdas. Uśmiechnąłem się lekko i wszedłem do windy. Sam nie wiem czemu ale muzyczka lecąca w niej sprawia że natychmiast się uśmiecham. Może po prostu kojarzy mi się z moją ukochaną? Kiwam głową poirytowany swoją głupota. Wychodzę z małego pomieszczenia kierując się w stronę gabinetu Daniell, pukam krótko po czym słyszę cichy jak dla mnie pociągający odzew kobiecego głosu. Otwieram cicho potężne dębowe drzwi i wchodzę zgrabnym krokiem do środka. Tyłem do mnie stoi zgrabna blondynka, chudą ręką opiera się o ciemne biurko. Podchodzę bliżej tak że stoję tuż przy niej, obejmuje jedną ręką jej talię a ustami muskam szyję. Odgina się delikatnie na bok tym sposobem pokazując mi abym nie przestawał. Zwinnym, szybkim ruchem obracam ją przodem do mnie i ściskam jej jędrne pośladki.
-Jest sprawa kochana-mruczę nie puszczając mojej własności. Zawiesza ręce na mojej szyji i całuje usta. Odsuwam ją od siebie i zasiadam na gościnnym fotelu. Marszczy brwi zdezorientowana, klepię swoje udo a ona siada mi na kolanach.-Obiecałem mojej przyjaciółce że pomożemy Violettcie odzyskać pamięć-słucha mnie uważnie patrząc mi w oczy.-i chcemy zamieszkać razem-kończę szybko, zaciskając rękę na jej udzie. Jej źrenice rozszerzają się.
-Jak to razem? Kto z kim? Ty z Violettą?-burzy się prostując. Chwytam jej dłoń i gładzę kciukiem.
-Nie, nie spokojnie. Razem znaczy wszyscy przyjaciele w jednej willi-całuje jej dłoń na uspokojenie.
-Kiedy?-wtula się w me ramie. Nie odpowiadam przez chwilę rozmyślając nad jej reakcją.
-Za tydzień-cicho szepcze w jej włosy. Unosi się gwałtownie.
-Tydzień?! Oszalałeś?!-wstaje i odchodzi niedaleko, wiem to bo słyszę ją uważnie. Obracam się na fotelu i widzę jak nalewa sobie wina. Zdziwiony unoszę brwi, ona ma tu barek.
-Co ty robisz?-podchodzę do niej i odbieram trunek, sam zanurzając w nim usta. W odpowiedzi na moje czyny bierze drugi i znów nalewa czerwonej cieczy. Wzdycham zirytowany patrząc na blondynkę sączącą wino.
-Musze to zrobić jestem jej to winien. A poza tym zapartej włoszki nie przegadasz-tłumaczę.
-Oj ja ją przegadam-kiwa głowa. Śmieje się z niej.
-Lepiej nie, nie chcę mieć wojny w rodzinie-całuje czoło ukochanej.-Najlepiej będzie jak się zgodzisz ze mną tam przeprowadzić-odkładam nasze kieliszki na półkę. Zastanawia się przez chwilę.
-A co będę z tego miała?-chwyta mnie za kołnierzyk, przy okazji poprawiając go.
-Mnie-unoszę jej głowę za podbródek i namiętnie całuje pulchne usta.
Tydzień później:
Zbieram ostatnie potrzebne rzeczy do przeprowadzki. Stresuje się nawet nie wiem czemu a może wiem tylko nie dopuszczam tej myśli...
-Daniell jesteś gotowa?-krzyczę ubierając buty. Nie uzyskuje odpowiedzi, pewnie siedzi w łazience i się poprawia choć ona nie musi zawsze jest piękna. W pomieszczeniu rozbrzmiewa się stukot jej szpilek.
-Idziemy?-pyta klepiąc moje pośladki na co chichoczę. Zabieram jej ręce i zarzucam na swoje barki.
-Idziemy-całuje krótko i wypycham delikatnie na dwór wraz ze mną. Spakowani i gotowi do jedziemy w stronę wielkiej posiadłości. Byłem tam i na prawdę robi wrażenie, chciałbym tam mieszkać wiecznie lecz będę zaledwie przez niespełna rok. Zapewne po kilku tygodniach mi się odwidzi gdyż moi przyjaciele są nieznośni ale raz się żyje.
-Megan będzie z nami w pokoju czy w osobnym?-pyta.
-W osobnym-cały czas skupiam się na drodze.
-Och to trzeba kupić takie urządzenia żebyśmy mogli ją słyszeć-tłumaczy. Mrugam do niej uśmiechając się słodko.
-Wszystko już załatwiłem-śmieje się.

Parkuje na wielkim podjeździe i otwieram drzwi Daniell po czym wyjmuje małą Megan z fotelika.
-No w końcu jesteście! Ile można jechać!-podbiega do nas zdenerwowana Francesca.-O chodź tu do mnie malutka-wyrywa mi z rąk małą Megan, która niezmiernie cieszy się na widok swojej ciotki. Obejmuje blondynkę w talii i podchodzę do przyjaciół.
-Violetta już jest?-pytam Federico.
-Tak jest u siebie, nie chce wyjść z pokoju-kręci głową smutny kuzyn mojej byłej.
-Pójdę do niej-oznajmiam i klepię go po ramieniu. Informuje jeszcze o tym Daniell i idę na górę. Odnajduje jej pokój i lekko pukam.
-Proszę-słyszę jakby przestraszony głos. Otwieram drzwi i widzę drobną brunetkę leżącą na łóżku. Siadam obok i nic nie mówię.
-Czemu tu siedzisz sama?-widzę jak wzrusza ramionami.
-A po co mam tam być?-podnosi się patrząc na mnie swoimi czekoladowymi oczami.-Wiem że chcecie mi pomóc ale to na nic pamiętam tylko urywki z tamtego życia-mruczy. Przygląda mi się bardzo uważnie.-A wiesz co jest najdziwniejsze? Że nie pamiętam mamy, taty ani reszty przyjaciół tylko ciebie-nie wiem co jej odpowiedzieć, serce bije mi jak oszalałe. Co dokładnie ona pamięta?!
-Pamiętam naszą kłótnię-spuszcza głowę-My byliśmy razem?-bawi się prześcieradłem.
-Tak-mówię ochryple.-Byliśmy ale nam nie wyszło a teraz jestem z Daniell i to z nią mam dziecko-stresuje się. Kiwa głową smutna.-Chodź zejdziemy na dół, wszyscy się o ciebie martwią-wstaje i wystawiam rękę ku niej. Chwyta ją a ja czuje przyjemne mrowienie. W salonie siedzą wszyscy domownicy. Megan jest tam główną atrakcją.
-Halo przyprowadziłem Vilu-mówię po dotarciu na dół. Na ich twarzach widać szczere uśmiechy, jedynie moja narzeczona spogląda zła na nasze złączone dłonie. Szybko puszczam jej rękę i podchodzę do blondynki. Ludmiła wstaje i szybko podchodzi do samotniej Violetty ciągnąc ją na kanapę. Włoszka widząc że Megan rwie się na ręce do szatynki podaje jej ją. Nerwowo zaczynam bawić się kawałkiem bluzy, przyglądając się Violettcie i Megan na jej kolanach. Mrożę Francesce wzrokiem za jej czyn ta natomiast ignoruje to i z zafascynowaniem przygląda się jak dziewczynka powoli usypia w ramionach swojej biologicznej matki. Spoglądam na Daniell, która kipi z zazdrości o małą, przez długi czas starała się aby Megan zachowywała się tak przy niej, ale to nie wychodziło a teraz patrzy jak moja była w ułamku sekundy to uczyniła.
-Pójdę na górę, jestem zmęczona-oznajmia mi i kieruje się na górę.

                                                         Violetta
Ta mała dziewczynka jest rozkoszna i czuje pewną więź z nią. Sama chciałabym mieć taka pociechę. Muszę zacząć żyć od nowa, ze starego życia pamiętam same urywki ale najbardziej Leona jak się okazało mojego niegdyś chłopaka. Codziennie przypominam sobie małą cząstkę naszej kłótni o dziecko i sam wypadek. Gdybym mu wtedy nie odmówiła może teraz to ja bym szczęśliwa zakładała z nim rodzinę lecz tak nie jest. Odgoniłam od siebie myśli i zorientowałam się ze mała Megan już śpi. Uśmiechnęłam się i postanowiłam zaprowadzić ją do jej pokoiku. Ukołysałam ją jeszcze i położyłam w łóżeczku.
-Co ty robisz?-usłyszałam za plecami damski głos. Odwróciłam się szybko i ujrzałam Daniell. Podeszła do mnie ze srogą miną.-Słuchaj nic do ciebie nie mam ale od mojego dziecka i Leona trzymaj się z daleka. Zrozumiano?-wzrokiem wymuszała na mnie odpowiedź. Przestraszona kiwnęłam głową i opuściłam pomieszczenie. O co ona ma pretensje? Rozumiem że może być zazdrosna ale ja nic nie zrobiłam. Zmęczona udałam się do pokoju gdzie wzięłam prysznic i usnęłam.
Następnego dnia:
W nocy miałam dziwny sen, Leon mi się oświadczał oczywiście je przyjęłam. Bardziej to było jakby wspomnienie ale nie jestem pewna. Przerwałam przemyślenia i poszłam do łazienki gdzie się naszykowałam i ubrałam świeże ciuchy. Rozglądając się ledwo co zaznajomionej willi zeszłam na dół.
-Długo będziemy tu mieszkać? Chciałabym abyśmy byli tylko my ty, ja i Megan-usłyszałam rozmowę narzeczeństwa dochodzącą z kuchni.
-Obiecuje Ci że za niedługo weźmiemy ślub i będziemy szczęśliwą rodziną-te słowa strasznie mnie zabolały. Czy to możliwe że czuje coś do człowieka którego ledwo pamiętam? Powoli weszłam do kuchni nie zwracając na nich uwagi. Wygrzebałam z lodówki potrzebne mi składniki i zrobiłam sobie kanapkę. Czułam na sobie ich wzroki. Ignorując je z jedzeniem poszłam do salonu i włączyłam telewizor.
-Hej. Już wstałaś?-zaspana włoszka usiadła obok mnie zabierając mi jedną kanapkę z talerza.
-Tak, chyba jestem rannym ptaszkiem-śmieje się a ona ze mną.
-Przypomniałaś coś sobie?-robi gryza kanapki.
-Wiesz miałam dzisiaj dziwny sen ale nie mów nikomu-grożę jej palcem ale ta udaje że zasuwa usta.-Śniło mi się że Leon mi się oświadczył-otworzyła szerzej oczy a jej wzrok rozproszył się po całym pomieszczeniu.-Fran?-przymrużyłam oczy.
-Violetta tylko mu nie mów że ci powiedziałam....on na prawdę ci się kiedyś oświadczył-uśmiechnęła się współczująco.
-A kto zerwał zaręczyny?-zaciekawiłam się. Odwróciła wzrok.
-Violetta ja na serio nie mogę powiedzieć jak chcesz to zapytaj Leona-smutna odeszła zostawiając mnie samą. Z mętlikiem w głowie wgapiałam się w kasztanowe panele. Leon mój przyjaciel a potem jak się okazało chłopak a teraz znowu narzeczony.

I dalej nie wiem co napisać. Jeśli chcecie dokończenie użyjcie swojej wyobraźni lub zaczekajcie aż się odblokuje. 
 Wiecie co jest gorsze od braku pomysłów? Ich nadmiar.





5 komentarzy:

  1. Boski OS
    Jeszcze nigdy takiego nie przeczytalam
    Czekam z niecierpliwoscia na nastepny
    Pozdrawiam Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A może ze Megan będzie chora i będzie potrzebowała krwi. I W szpotalu tamten lekarz spyta się jak u jej córeczki I się dowie. ?
    Albo usłyszy jak fran kłóci się z Daniell I Leonem Jak o tym rorozmawiaja. ?
    A potem viola będzie się starać odebrać córkę leonowi. Wyjedzie od niego a jak wróci to powie mu i pokaże jak to jest być oklamuwanym i nienawidzić swojej córki.
    Albo jeszcze może być tak że viola specjalnie kogoś wynajmie aby udawał chłopaka Violi.
    I taki (chwilowy zastepczy) tatuś. ?
    A potem leonowi wybaczy i koniec? :D
    To twoja decyzja :)
    ~K723

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten pierwszy pomysł wydaje mi się że już ktoś miał ale drugi całkiem przypadł mi do gustu. Możliwe jest że go dokończę.
      Dziękuje za to że podałaś mi te pomysły.

      Usuń
  3. Boski OS.
    Chyba tajiego jezzcze nie widziałam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy OS na swiecie! Koniecznie pisz końcówke nmg sie doczekac!!!

    OdpowiedzUsuń