Strona główna

poniedziałek, 13 czerwca 2016

"Nie tylko moja" OS cz.3

Zacisnąłem oczy na to wspomnienie, był to piąty i ostatni błąd w moim życiu. Koniec z tym. Jestem wolny. Wstałem i zamknąłem drzwi, nie oglądając się za sobą wsiadłem do samochodu i odjechałem do miejsca gdzie ostatnio byłem najbardziej szczęśliwy. Rzuciłem pierścionek do skrytki w samochodzie zapominając o nim, włączyłem muzykę najgłośniej jak tylko mogłem aby stłumić  myśli. Co było praktycznie nie potrzebne, mój umysł był pusty. Nie patrzałem w przeszłość a w przyszłość. Koniec smutku. Jestem wolny. Czuję szczęście.

3 lata później:

-Lauren! Wstawaj!-wdarłem się do pokoju zielonookiej. Brunetka leżała z głową pod pierzem nadal śpiąc. -Lauren!-krzyknąłem ponownie zdzierając z niej przykrycie.

-Co!?-oburzona warknęła na mnie. Była już dziewiąta a miała pracę na siódmą.

-Jest już 9 a ty nadal śpisz-pokręciłem głową-jak tak dalej pójdzie to cię zwolnią-dodałem na co brunetka mocno się zaśmiała od razu rozbudzając.

-Wiesz że to niemożliwe-nie przestawała się śmiać. Ma rację to niemożliwe że ją zwolnią.-A ty nie powinieneś być w pracy?-uniosła brwi. Powoli wstała z łózka rozciągając się.

-Mam wolne. Idę zrobić nam zakupy.-odparłem.-Przygotuj się. Będę czekać na dole, podwiozę Cię-powiedziałem zostawiając ją samą aby mogła mieć prywatność.


--------

-Gotowa!

-No w końcu-westchnąłem-ile można czekać-pokręciłem głową wstając z skórzanej bardzo wygodnej kanapy stojącej w gigantycznym salonie tej willi.

-Hej!-warknęła wskazując na mnie palcem-Jestem kobietą-powiedziała na co przewróciłem oczami. Razem skierowaliśmy się do garażu gdzie stały nasze samochody. Wsiedliśmy do mojego i ruszyliśmy w stronę budynku naszej pracy.

-Przyjechać po ciebie jak skończysz?-zapytałem jak dojechaliśmy przed wielki ekskluzywny budynek.

-Nie, pojadę z szefową-zaśmiała się. Pożegnaliśmy się i odjechałem do pobliskiego supermarketu zrobić zakupy. W sklepie na szczęście nie było dużo ludzi, w końcu jest poniedziałek rano. Większość dorosłych jest w pracy a dzieci w szkołach. Chwyciłem wózek i wyciągnąłem kartkę z zakupami którą przygotowała Lauren. Znalezienie wszystkich rzeczy zajęło mi sporo czasu, lista zdawała się nie kończyć. Zachcianki tej kobiety zaczynają mnie dobijać. Gdy już wszystko znajdowało się w koszyku skierowałem się w stronę kas.

-Dzień dobry-powiedziała urocza ekspedientka. Uśmiechnąłem się do niej i odpowiedziałem tym samym. Kątem oka widziałem że przy każdym zeskanowaniu produktu przygląda mi się. Chcąc się upewnić spojrzałem na nią przez co mocno się zawstydziła spuszczając głowę. Zaśmiałem się pod nosem z jej reakcji. Po kilku minutach moje zakupy były w reklamówkach.

-Płaci pan 345 złotych i 54 grosze-powiedziała. Wyciągnąłem moją kartę i błyskawicznie zapłaciłem. Ekspedientka podała mi paragon trochę się grzebiąc. Zza lady nie widziałem co robiła. Podała mi go a ja nie chcąc przedłużać czasu szybko schowałem go do jednej z siatek i z uśmiechem na ustach pożegnałem się z uroczą szatynką.


Po dotarciu do domu rozpakowałem wszystkie zakupy chowając je w odpowiednie miejsca. Na dnie jednej z reklamówek znajdował się paragon. Już miałem go wyrzucić gdy coś przykuło moją uwagę. A był to numer napisany na nim. Teraz już wiem co tej uroczej szatynce tyle zajęło. Trzymałem kawałek papieru w dłoni przez jakiś czas nie wiedząc co z nim zrobić.


-Jesteśmy!-głos Lauren wyrwał mnie z rozmyśleń. Nie wiedząc co zrobić z kawałkiem papieru zgniotłem go szybko w dłoni. -Kupiłeś mi płatki kolorowe?-zapytała od razu. Przewróciłem oczami i podałem jej pudełko. Ucieszyła się jak pięciolatka. Dopiero teraz zauważyłem że za jej plecami stała rozbawiona Camila.

-Ja nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz-westchnąłem na co się zaśmiała.

-Masz paragon?-zapytała zielonooka a ja zbladłem. -Jorge! Paragon-zniecierpliwiona wyciągnęła rękę.

-Wiesz co? Wydaje mi się że zostawiłem go w sklepie-bąknąłem kręcąc głową. Spojrzała na mnie jak na idiotę.

-Przecież widzę jak trzymasz go w ręce!-nie czekając dłużej sama wydarła mi kawałek papieru z dłoni. Jej oczy przez chwile błądziły po karteczce a po chwili na ustach pojawił się chytry uśmieszek. Pokazała swoje odkrycie żonie która stała tuż za nią, a ta przybrała taki sam wyraz twarzy. Szybko spuściłem wzrok.
-Zamierzasz zadzwonić?-zapytały razem. Byłem cicho. Prawda jest taka że sam nie wiem. Co prawda nie byłem na randce już od dawna, nawet żadna dziewczyna nie zwróciła mojej uwagi aż do dzisiaj co skłoniło mnie do rozważania czy zadzwonić. Wzruszyłem ramionami nie chcąc odpowiadać. -Nie wywaliłeś, więc to rozważałeś-rozszyfrowała mnie szybko.-Pamiętaj zawsze warto spróbować-podała mi z powrotem paragon. Westchnąłem głośno.

-Dobra zadzwonię-odparłem przerywając napiętą ciszę. Dziewczyny od razu przybiły sobie piątkę. Zaśmiałem się z nich i przeprosiłem udając się na górę. Usiadłem na łóżku w swoim pokoju trzymając w jednej ręce telefon a w drugiej paragon.

Jechałem już przez kilka godzin powoli zbliżając się do celu. Nie miałem czasu na postój byłem skupiony na jak najszybszym dotarciu. Emocje wciąż we mnie buzowały. Można powiedzieć że lekko ochłonąłem i zacząłem myśleć trzeźwo. Podjąłem decyzję która kosztowała mnie wszystko. Właśnie straciłem pracę, dom i narzeczoną. Odjechałem z tamtego miejsca zostawiając wszystko i nie zamierzałem wracać. Zacząłem rozważać gdzie teraz pójdę. Do hotelu? Co prawda mam pieniądze ale na ile to wystarczy, przecież nie mam pracy. Jedno wiedziałem w tej chwili mój umysł potrzebował przerwy. W końcu dotarłem do swojego celu. Znajoma twarz przywitała mnie ze zdziwieniem ale i z uśmiechem. Kiwnąłem do niej po czym wszedłem do środka. Znajomy zapach przywrócił dobre wspomnienia. Kiedy mam jakiś problem zawsze tu przyjeżdżam, jest to moje sanktuarium. 

-Piwo poproszę-powiedziałem do młodego mężczyzny za ladą. Już po chwili mogłem zatopić w nim swoje usta. 

-Jorge?-usłyszałem znajomy głos. Czyżby deja vu? Niedowilżający powoli się odwróciłem. Za moimi plecami stała zdziwiona brunetka. Podeszła do mnie szybko przyglądając mi się. 

-Hej-przywitałem się cicho. 

-Hej, co ty tutaj robisz?-zapytała przysiadając się na wolne miejsce tuż obok mnie. Wzruszyłem ramionami. -Z kim jesteś? Z Brianem?-dopytywała. Pokręciłem tylko głową na co westchnęła. 

-Jestem sam-szepnąłem. 

-Czemu? Co się stało?-położyła dłoń na moim ramieniu pokazując że mogę jej zaufać i się wygadać. Choć ja to wiem, zawsze to wiedziałem. 

-Zerwałem zaręczyny-powiedziałem ochrypniętym głosem zaraz po tym robiąc dużego łyka piwa aby zwilżyć gardło. Widziałem jak szokowana jest. 

-Wow-wydusiła. 

-Taa...wow-bąknąłem do siebie. 

-I co dalej? Masz gdzie zostać?-przytuliła mnie ramieniem. Ledwo zauważalnie pokręciłem głową. Brunetka cicho westchnęła rozluźniając swój uścisk. -Zaraz wracam-powiedziała i odeszła zostawiając mnie samego. Zdziwiony gdzie się udała powędrowałem wzrokiem za nią. Stała kilka metrów dalej przy jednym ze stolików rozmawiając z brunetką z tamtego wieczoru, chyba Camila miała na imię. Jak na zawołanie Camila spojrzała mi w oczy z zaciekawieniem. Teraz już wiedziałem że rozmawiają o mnie. Brązowooka po chwili pokiwała na co Lauren ucieszyła się całując policzek dziewczyny i szybko do mnie wróciła. 
-Masz u mnie ogromny dług-powiedziała z największym uśmiechem na świecie. 


I miała rację mam u niej ogromny dług. Tego wieczoru udałem się z obiema brunetkami do ich miejsca. Spodziewałem się mieszkania co najwyżej małego rodzinnego domu ale to co ujrzałem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Zatrzymaliśmy się przed ogromnym luksusowym domem co ja mówię rezydencją. Z otwartą szczęką opuściłem taksówkę wraz z nimi. 

-Idziesz?-zapytała rozbawiona Lauren. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę że stoję jak głupek z otwartą gębą parząc na przepiękny dom z wielkim ogrodem, chyba tak to można nazwać. Potrząsłem głową i niepewnie ruszyłem za nimi. Weszliśmy do środka, wszystko było zrobione przepięknie i luksusowo. Jaką ona ma pracę?-pomyślałem od razu. 

-Wow-powiedziałem zachwycony. 

-Taa też tak powiedziałam za pierwszym razem-powiedziała Lauren. Szybko na nią spojrzałem. Czyli to dom Camili. -Jesteś głodny?-zapytała zwyczajnie. Pokręciłem głową.-Jutro pojedziemy po twój samochód. Mam nadzieje że wziąłeś ciuchy a  nie po prostu jechałeś przed siebie-zaśmiała się. Skarciłem ją wzrokiem na co zamilkła. 

-Czekaj-zatrzymałem ją szybo.-Lauren jak ty to sobie wyobrażasz?-pokręciłem głową nie wiedząc po co mnie tu zabrała. 

-Jorge znam Cię od lat i jesteś moim przyjacielem, więc zamierzam ci pomóc-wytłumaczyła. Pociągnęła mnie szybko na kanapę. -Zapytałam Camilę czy ma coś przeciwko abyś tu zamieszkał i się zgodziła-uśmiechnęła się pocieszająco. 

-Lauren ja nie mam pracy, nie mam za co wam płacić-wytłumaczyłem drapiąc się po karku. 

-Na serio myślisz że chcemy od ciebie pieniądze? A o pracę się nie martw-powiedziała. Zdziwiłem się na jej odpowiedź.-Może i też zapytałam Camilę czy nie ma jakiejś wolnej posady w swojej firmie-mrugnęła do mnie opierając się na wygodnej skórzanej kanapie. Patrzałem na nią zszokowany. 

-Lauren ja nie mam żadnego doświadczenia, nie sądzę ze jej szef mnie przyjmie-pokręciłem głową sądząc że to głupi plan. Ona jedynie się głośno zaśmiała. 

-Jorge Camila jest szefem-chwyciła się za brzuch-to jej firma-wytłumaczyła widząc że nie ogarniam. No tak mogłem się domyśleć. Jako sekretarka na pewno nie byłoby jej stać na taką niesamowitą posiadłość. Wszystko wydawało się zbyt kolorowe. 
-Hej wszystko będzie dobrze-pogładziła mnie po plecach-pomożemy Ci-powiedziała. Uwierzyłem i to była jedna z moich najlepszych decyzji. 


Na to wspomnienie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Lauren i Camila tej nocy uratowały mi życie. Westchnąłem patrząc na numer. Po tym jak opowiedziałem jej wszystko współczuła mi jak prawdziwa przyjaciółka, jest dla mnie jak siostra. Na początku próbowała znaleźć mi dziewczynę myśląc że to mnie wykuruje po rozstaniu, oczywiście przed tym sprawdzała ja na każdy możliwy sposób była nawet skłonna śledzić ją i obserwować aby tylko sprawdzić czy była dla mnie odpowiednia. Niestety każdą którą zaproponowała odrzuciłem nawet nie patrząc. Widząc że tego nie potrzebuje odpuściła. I miałem rację nie potrzebowałem zastępczyni na miejsce Martiny czas wyleczył rany. Ale co prawda to prawda czas pójść dalej i zapomnieć o przeszłości. A pierwszym krokiem będzie zadzwonienie do uroczej ekspedientki.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jednak będzie jeszcze jedna część. Postanowiłam dodać bo się nudzę a za chwilę wyjeżdżam.
Mam bardzo ważne pytanie. Otóż to zamierzam zmienić nazwę bloga bo wygląd już zmieniłam.
Napiszcie w komentarzach która:

1.Give Your Heart a Break
2.Gonna Get Better
3. Scared Of Happy // Why Am Scared Of Happy 
4.Let Me Love You 

Każdy z tych nazw to tytuł piosenki a więc blog od razu miał by tak jakby swój "hymn"..

Dom Camili i Lauren:





11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie są już razem trzy lata. Wow. Czas wyleczył rany, ale czy do końca o niej zapomniał? Nie sądzę. Spróbuję związku z inną kobietą? Możliwe. Czy wyjdzie mu to na dobre? A co będzie jak spotka swoją byłą i wszystko wróci?
      Jorge mieszka z C i L. Pracuje u Camilli w firmie.
      Zajebiście, że będzie jeszcze jedna część. Już się nie mogę jej doczekać.

      Cudowny OS.
      Jestem pod ogromnym wrażeniem tej fabuły i tego jak rozwija się akcja.

      Maddy ❤

      Usuń
    2. Zapomniałam! Co do nazywa to czwóreczka 😀

      Usuń
  2. 4.

    Co Jorge jest szczęśliwy?
    Mam nadzieję że Tini to ta ekspedientką. Możliwe że przez 3 lata skończyła z ...
    Mieszka z C i L 😊
    Ma pracę. 👍

    Boski *-*
    Kylie

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog <3 Naprawdę czekałam na kolejną część i trochę jestem zawiedziona ,że jeszcze jedna bo przygotowałam się na finał ,ale trudno. Mam nadzieje ,że nie długo będę płakać przy OS. Co do nazwy to 2 lub 4.

    OdpowiedzUsuń
  4. 3 lata?...wow
    Moim zdaniem bardzo dobrze postąpił zostawiając Tini
    Mam nadzieję że ta ekspedientka to Martina
    Jeśli tak to oznaczałoby że wzięła sobie słowa Jorge do serca i postanowiła się zmienić
    Mam nadziejĘ że oni jeszcze do siebie wrócą
    Madzieja matką głupich ale każda matka swoje dzieci kocha
    Co do nazwy to....4
    Nie tylko dlatego że to zajebista piosenka
    Czekam na next
    Ps: Standardowo Cudo

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę minęły 3 lata od rozstania. Dobrze zrobił, taki związek nie miałby sensu za bardzo by się od siebie oddalali. Nowe życie , nowa praca i ... Nowa miłość - ekspedientka , ale czy aby na pewno taka z niej nieznajoma 😉 zobaczymy
    Czekam na kolejną część!
    Co do nazwy czwóreczka 💗
    Buziak 😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Ajj już się nie mogę doczekać następnej części 😀 kiedy dodasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to sama nie wiem, jeszcze jej nie napisałam. Jeśli będę mieć czas wolny to napisze. Nie lubię pisać na raty więc zawsze jak siądę to piszę całą część, więc jak napisze to od razu dodam :)

      Usuń
    2. W takim razie czekam! ❤

      Usuń