-Dzień dobry-przywitałem się z lekkim uśmiechem. Od razu się odwróciły i odparły tym samym.
-Zrobiłyśmy jajecznicę-Camila wskazała na patelnie-dla ciebie też zostawiłyśmy-uśmiechnęła się.
-Dziękuje-powiedziałem. Nałożyłem sobie trochę jajecznicy na talerz a do tego przygotowałem herbatę. Stojąc do nich tyłem słyszałem jak szepczą za moimi plecami lecz gdy się odwróciłem nic nie mówiły tylko się niewinnie uśmiechały. Usiadłem na jednym z wysokich stołów kuchennych na przeciwko dziewczyn i zacząłem jeść.-Coś się stało?-zapytałem zauważając że coś je gryzie. Spojrzały na siebie cicho uzgadniając która zapyta.
-To jak?- Lauren bawiła się palcami lekko zawstydzona-Zadzwoniłeś do tej ekspedientki?-uśmiechnęła się lekko nieśmiało. Och a więc o to chodzi. Lekko westchnąłem po czym pokiwałem głową twierdząco.
-I co?-zaciekawiła się.
-Umówiliśmy się-wzruszyłem ramionami.
-Wow wow Jorge uspokój się! Coś taki podekscytowany-powiedziała sarkastycznie zirytowana moim zachowaniem. Camila tłumiła w sobie śmiech. Pokręciłem tylko głową.
-Nie chcę robić sobie nadziei-burknąłem zajadając się pyszną jajecznicą. W mgnieniu oka zniknęła z mojego talerza jak herbata z kubka. W pośpiechu pożegnałem się i pojechałem do pracy. W drodze do mojej głowy przyszła na myśl urocza ekspedientka. Na myśl o mojej rance a także o pierwszej znajomości po rozstaniu z Martiną mój wzrok sam powędrował na schowek w samochodzie. Nadal jeżdżę tym samym samochodem. Poczułem silną chęć otwarcia go, więc gdy już dojechałem na firmowy parking chęć była zbyt silna by się jej oprzeć. Odetchnąłem głośno delikatnie otwierając samochodowy schowek. Było tam kilka rupieci w końcu nie tykałem go od trzech lat. Ręką delikatnie poprzesuwałem kilka rzeczy w celu znalezienia przedmiotu. Mój wzrok utkwił w małym diamencie a gardło się zacieśniło. Przemogłem się i chwyciłem pierścionek nieruszany przez ten cały czas. Pierścionek który odzwierciedlał jeden z moich błędów, który symbolizował mój ból. Po chwili przemyśleń wysiadłem z samochodu idąc w stronę parku. Podszedłem do pięknego drzewa którego gałęzie schylały się ku lewej stronie robiąc przy tym daszek nad zieloną ławką tuż obok niego. Usiadłem na niej nie będąc w stanie oprzeć się pięknemu widokowi na jezioro. Moim pierwszym pomysłem było aby wrzucić pierścionek do wody lecz po chwili zastanowienia rozmyśliłem się. Postanowiłem zostawić go na ławce w małej wnęce, może komuś się poszczęści i go znajdzie. Na przykład jakiś bezdomny. Jedno jest pewne do tanich on nie należał i na pewno komuś sprawi radość. Niech to będzie mój pierwszy krok do zostawienia przeszłości za sobą i pójścia na przód. A następnym będzie spotkanie z brunetką. Na moich ustach pojawił się uśmiech na myśl o tym że jest szansa abym był w pełni szczęśliwy. W lepszym humorze ruszyłem w stronę wielkiego biurowca w którym pracowałem.
----
O czternastej skończyłem moją zmianę i wróciłem do domu. Mój brzuch zacisną się na myśl o moim spotkaniu z ekspedientką. Tak, to dzisiaj o osiemnastej. Nic nie mówiłem dziewczynom, zapewne zestresowały by mnie jeszcze bardziej mówiąc możliwe sytuacje jak moja randka mogła by przebiec. Będąc już w moim pokoju postanowiłem wybrać strój. Musi to być coś szykownego, zabieram ją do gustownej włoskiej restauracji a więc mój strój musi być odpowiedni. Napisałem krótką wiadomość do brunetki potwierdzając nasze spotkanie, odpowiedziała błyskawicznie jakby tylko na to czekała.
Czas ciągnął się niemiłosiernie a ja nie miałem w co rąk włożyć. Z pięćdziesiąt razy poprawiałem mój wygląd i sprawdzałem czy wszystko gotowe. Jak widać wyszedłem z wprawy. Aby tego było mało do domu wróciły dziewczyny, które zapewne wybrały się na obiad do jakiejś restauracji. Ich wzrok od razu utkwił na mnie. Obie przyglądały mi się od góry do dołu zastanawiając się o co chodzi.
-Coś ty taki wystrojony?-zapytała zielonooka. Od razu zrobiłem się niepewny. Może faktycznie zbytnio się wystroiłem. -Halo ziemia do Jorge-zaśmiała się.
-Wchodzę dzisiaj-odparłem lekko ochrypniętym głosem.
-Domyśliłam się-nieświadoma odłożyła torebkę na krzesło, lecz po chwili szybko się odwróciła-Chwila! To dzisiaj?!-zmarszczyła brwi podchodząc do mnie. Pokiwałem tylko głową. -Czemu mi nie powiedziałeś?!-wyrzuciła ręce w powietrze ewidentnie zdenerwowana.-Pomogłabym-objaśniła.
-Właśnie dlatego-pokręciłem głową-Zawsze jak "pomagasz" ze stresu robię coś głupiego-burknąłem.
-Och przestań-machnęła ręką-Chyba zapomniałeś dzięki komu miałeś swoją pierwszą dziewczynę-uśmiechnęła się. No tutaj muszę jej przyznać rację. Ale nigdy jej nie powiem że chciałem się z nią umówić aby wzbudzić w niej zazdrość. Oczywiście brunetka odebrała to inaczej niż przypuszczałem i postanowiła mi pomóc ją "zdobyć". -Gdzie zabierasz tą szczęściarę?-poruszyła brwiami zaciekawiona.
-Do Grante -odparłem.
-Uuu dobry wybór-zamruczała zamyślona-Camz musimy się tam wybrać-powiedziała szybko do brązowookiej stojącej przy lodówce.
-Yhmm mają tam pyszne jedzenie-pokiwała głową.
-I drogie-burknąłem.
-Och nie bądź sknerą-szturchnęła mnie-zainwestuj w przyszłość.
-Przyszłość?-zapytałem zdziwiony.
-Taa musisz zrobić dobre pierwsze wrażenie. Wiesz skomplementuj ją, odsuń krzesło....o i daj duży napiwek-pokiwała palcem dając mi swoje rady. Jakbym tego nie wiedział. -Myślisz że jak wyrwałam Camilę?-powiedziała co zwróciło uwagę brunetki.
-Na pewno nie tak-zaśmiała się-wylałaś na mnie kawę pierwszego dnia w firmie i zaczęłaś przepraszać, prosząc abym cię nie zwolniła-tym razem to ja się zaśmiałem otrzymując zabójczy wzrok od Lauren.
-Czyli mam nie robić tak jak Lauren? Zapisane-zaśmiałem się. Co ja bym dał aby zobaczyć tą scenę. Nie zdając sobie nawet sprawy dzięki nim trochę się rozluźniłem a czas szybciej zleciał i była już siedemnasta trzydzieści. Odetchnąłem głośno. -Dobra czas na mnie-powiedziałem wstając z krzesła przy blacie.
-Powodzenia!-usłyszałem jeszcze głos Camili. Idąc do samochodu uświadomiłem sobie że nie byłem w myjni. Na szczęście samochód nie był w ogóle zabrudzony przez co odetchnąłem z ulgą. Ustawiłem nawigację aby pokierowała mnie w stronę zamieszkania ekspedientki i po chwili jazdy byłem już na miejscu.Była to długa uliczka pełna rodzinnych domów które oświetlały ją dając przy tym rodzinny nastrój. Rozejrzałem się powoli ponownie sprawdzając adres aby trafić do dobrych drzwi. Gdy już znalazłem odpowiedni dom zadzwoniłem na dzwonek. Po kilku chwilach w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta szatynka a mnie szczeka opadła. W niczym nie przypominała tej cichej dziewczyny zza lady która mnie obsługiwała. Teraz biła od niej pewność siebie. Miała na sobie idealnie opinającą czarną sukienkę która pokazywała jej idealne kształty co nie pokazywał jej strój roboczy a do tego czarne szpilki. Dopiero teraz zauważyłem jak długie są jej włosy, w sklepie miała je spięte dlatego umknęło to mojej uwadze. Na twarzy znajdował się mocniejszy makijaż a jej usta były krwisto czerwone przez co sprawiały wygład pełniejszych.
-Wy-wyglądasz pięknie-zająknąłem się wciąż onieśmielony. Po moich słowach na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech odsłaniający jej bielutkie proste zęby a policzki automatycznie się zaczerwieniły.
-Ty też wyglądasz niczego sobie-zaśmiała się. Nie zastanawiając się długo wciągnąłem rękę w jej stronę którą automatycznie chwyciła. Zamknęła drzwi i poszliśmy w stronę mojego samochodu. Podążałem za nią dzięki czemu zauważyłem że jej plecy były całkowicie odsłonięte. Mój wzrok wędrował po jej nagim ciele a w głowie kłębiły się niestosowne myśli. Jej biodra lekko kiwały się na boki przez co byłem przekonany że robi to specjalnie. Ta kobieta próbowała mnie uwieść i nie powiem....udawało jej się to. Oczywiście jak prawdziwy dżentelmen otwarłem jej drzwi zyskując kolejny uśmiech od szatynki. Nie wiedziałem jaką muzykę puścić w samochodzie więc postawiłem na ciszę. Restauracja nie znajdowała się daleko, jakieś pięć minut drogi. Drogi przepełnionej ciszą, ale nie był to niezręczny typ ciszy lecz przyjemny jakbyśmy rozkoszowali się swoją obecnością. Nie mogłem się powstrzymać i kątem oka bądź w lusterku przyglądałem się szatynce, której ani trochę to nie przeszkadzało kiedy mnie przyłapała wręcz przeciwnie. W moich myślach było to że nawet gdyby ta randka była tylko krótką jazdą samochodem to i tak byłaby udana. I w tym momencie uświadomiłem sobie że zauroczyłem się szatynką i nie tylko to a także że nadal nie znam jej imienia a ona mojego. Nie zamartwiając się tym na razie wysiadłem z samochodu i popędziłem otworzyć drzwi szatynce. Ruszyliśmy w stronę restauracji gdzie powitał nas mężczyzna w garniturze sprawdzając naszą rezerwację. Zaprowadził nas do jednego ze stolików i podał menu po czym odszedł.
-Trochę mi głupio ale nie wiem jak masz na imię-przerwałem niezręczną ciszę. Szatynka zaśmiała się.
-Emily-wyciągnęła dłoń w moją stronę.
-Jorge-lekko ścisnąłem jej dłoń trochę za długo przytrzymują ale jej dotyk był bardzo przyjemny. -Wybrałaś już?-zapytałem po chwili.
-Chyba wezmę numer 22-odparła po chwili namysłu. Spojrzałem na kartę sprawdzając numerek mojego dania i zdziwiłem się gdy był taki sam.
-Wygląda na to że mamy podobny gust co do jedzenia-zaśmiałem się. Jak na zawołanie kelner zjawił się przy naszym stoliku. Zgrabnie zebrał nasze zamówienia i odszedł. Nie chcąc zepsuć wieczoru niezręczną ciszą postanowiłem stworzyć konwersację.
-Długo tu mieszkasz?-zapytałem zwracając na siebie jej uwagę.
-Jakieś dwa lata temu, po śmierci rodziców przeprowadzam się tutaj i zaczęłam pracę jako ekspedientka, teraz zbieram pieniądze aby otworzyć moją własną kawiarnie-pokiwała głową a ja lekko pożałowałem pytania. Widząc smutek na jej twarzy na wspomnienie o rodzicach poczułem się okropnie.
-Przykro mi-powiedziałem na co wzruszyła ramionami.
-Życie-odparła zwyczajnie.-Staram się skupiać na tym co mam a nie na tym co straciłam-jej postawa do życia mnie zadziwiła. Byłą urodzoną optymistką a w tych czasach to rzadkie. -A ty?-zapytała.
-Trzy lata temu....po nieudanym związku-odparłem. Postanowiłem się przed nią otworzyć a także aby mój były związek nie był tematem tabu.-Ale teraz czuje że była to moja najlepsza decyzja-uśmiechnąłem się. -Chcę zacząć na nowo-dopowiedziałem. -Przepraszam że zapytam ale ciekawość mnie zżera-nerwowo bawiłem się serwetką.
-Śmiało...nie gryzę- zachichotała.
-Masz bardzo ładny dom, taki rodzinny ale...-nie dokończyłem gdy mi przerwała.
-ale jak za niego płacę z pracy ekspedientki?-dokończyła moje myśli. Lekko pokiwałem.
-Dostałam spadek po rodzicach więc było mnie stać aby go kupić i opłacić-wyjaśniła. -Chciałam się ustatkować a nie miałam ochotę w tedy mieć współlokatora-odparła robiąc kontakt wzrokowy ze mną. Dopiero teraz zauważyłem jak niebieskie są jej oczy, to niesamowite jak z każdą chwila odkrywam coś niesamowitego o szatynce.-A ty? Mam nadzieje że nie mieszkasz z rodzicami-zaśmiała się. Lekko się przez to napiąłem co źle odebrała.
-Oczywiście to nie jest źle-zestresowała się, jej oczy rozwarte szeroko a twarz czerwona.
-Nie, nie spokojnie nie mieszkam z rodzicami-zaśmiałem się-na razie z przyjaciółkami ale zamierzam kupić własny apartament lub dom-powiedziałem zdając sobie że to kompletne kłamstwo. Tak naprawdę nie zastanawiałem się nad wyprowadzką. Było mi tam dobrze. Ale najważniejsze było że Emily mi uwierzyła.
-Mogę Ci pomóc szukać....jeśli chcesz oczywiście-tym zbiła mnie z tropu czyli na prawdę się wyprowadzam. Myśląc nad tym to dobry pomysł zważając na to że nie mogę wiecznie mieszkać u Lauren i Camili.
-Jasne to miłe z twojej strony-nie myślałem nad słowami byłem tak zauroczony szatynka że nie śmiałbym jej odmówić. Tematów było wiele które chciałem z nią omówić lecz jedzenie zajęło nasze usta przez większość wieczoru.
-Dziękuje ci Jorge za ten wieczór już dawno nie spędziłam tak miło czasu- Emily powiedziała kiedy odwiozłem ja do domu i staliśmy przed jej drzwiami. Nawet nie zauważyłem jak zaczęła się do mnie zbliżać, i sam nie wiedząc czemu zrobiłem to samo stykając nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie chcąc przekroczyć linii nie pogłębiałem go. Czułem jak Emily uśmiecha się co rozłączyło nasze usta. Na jej twarzy był widoczny rumieniec zapewne tak jak i na mojej. Ostatni raz przytuliłem ją na pożegnanie i odjechałem a szatynka nie opuściła mojej głowy przez całą jazdę jak i noc.
Miesiąc później:
Jak ten czas szybko biegnie. Po mojej rance z Emily postanowiliśmy spotkać się ponownie co przerodziło się w codzienne pisanie i kolejne spotkania. Teraz mogę powiedzieć że się spotykamy i zachowujemy jak para lecz jeszcze jej o to nie zapytałem. Zamierzam dzisiaj to zrobić, nic wielkiego jakiś film, wspólna kolacja i miła atmosfera. Emily daje mi szczęście a ten miesiąc z nią był niesamowity. Jest niesamowitą osobą i po woli się w niej zakochuje. Emily pomaga mi też znaleźć mieszkanie. Dzisiaj idziemy obejrzeć jedno z nich, jestem wdzięczny że ze mną idzie. Nagle ktoś zakrył mi oczy.
-Zgadnij kto?-szepnęła. Tego zapachu i delikatnych dłoni nie pomylę z niczym innym.
-Ashley?-od razu zabrała swoje dłonie marszcząc swój nos uroczo.
-Jaka Ashley?-oburzyła się na co się zaśmiałem z jej zazdrości. Wstałem i delikatnie ją pocałowałem na co się rozchmurzyła.-Gotowa?-zmieniłem temat.
-Jak nigdy-zażartowała. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Dojechaliśmy w cichą okolicę gdzie stało kilka pięknych domów a niedaleko znajdował się park gdzie mógłbym biegać. Rozglądając się dookoła doszliśmy do pod odpowiedzi numer. Weszliśmy do środka gdzie miała się znajdować agentka nieruchomości która nas ma oprowadzić po domu, Razem z Emily poszliśmy do kuchni gdzie się ona znajdowała tak jak było umówione.
-Dzień dobry-powiedzieliśmy razem zwracając na siebie uwagę kobiety.
-Dzień dobry-odparła szybko odwracając się z uśmiechem na twarzy. Niestety zmył się on tak szybko jak się pojawił a ja zastygłem niedowierzajac. Przede mną stała piękna szatynka o znajomej twarzy. Zbyt znajomej. Martina.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Okej możecie mnie zabić ale......będzie jeszcze jedna część :)))) (jak nie więcej ale obiecuje że dodam szybciej). Przepraszam za błędy i wgl. ale pisałam na szybko ledwo myśląc o drugiej nad ranem.
Emily:
-Nie chcę robić sobie nadziei-burknąłem zajadając się pyszną jajecznicą. W mgnieniu oka zniknęła z mojego talerza jak herbata z kubka. W pośpiechu pożegnałem się i pojechałem do pracy. W drodze do mojej głowy przyszła na myśl urocza ekspedientka. Na myśl o mojej rance a także o pierwszej znajomości po rozstaniu z Martiną mój wzrok sam powędrował na schowek w samochodzie. Nadal jeżdżę tym samym samochodem. Poczułem silną chęć otwarcia go, więc gdy już dojechałem na firmowy parking chęć była zbyt silna by się jej oprzeć. Odetchnąłem głośno delikatnie otwierając samochodowy schowek. Było tam kilka rupieci w końcu nie tykałem go od trzech lat. Ręką delikatnie poprzesuwałem kilka rzeczy w celu znalezienia przedmiotu. Mój wzrok utkwił w małym diamencie a gardło się zacieśniło. Przemogłem się i chwyciłem pierścionek nieruszany przez ten cały czas. Pierścionek który odzwierciedlał jeden z moich błędów, który symbolizował mój ból. Po chwili przemyśleń wysiadłem z samochodu idąc w stronę parku. Podszedłem do pięknego drzewa którego gałęzie schylały się ku lewej stronie robiąc przy tym daszek nad zieloną ławką tuż obok niego. Usiadłem na niej nie będąc w stanie oprzeć się pięknemu widokowi na jezioro. Moim pierwszym pomysłem było aby wrzucić pierścionek do wody lecz po chwili zastanowienia rozmyśliłem się. Postanowiłem zostawić go na ławce w małej wnęce, może komuś się poszczęści i go znajdzie. Na przykład jakiś bezdomny. Jedno jest pewne do tanich on nie należał i na pewno komuś sprawi radość. Niech to będzie mój pierwszy krok do zostawienia przeszłości za sobą i pójścia na przód. A następnym będzie spotkanie z brunetką. Na moich ustach pojawił się uśmiech na myśl o tym że jest szansa abym był w pełni szczęśliwy. W lepszym humorze ruszyłem w stronę wielkiego biurowca w którym pracowałem.
----
O czternastej skończyłem moją zmianę i wróciłem do domu. Mój brzuch zacisną się na myśl o moim spotkaniu z ekspedientką. Tak, to dzisiaj o osiemnastej. Nic nie mówiłem dziewczynom, zapewne zestresowały by mnie jeszcze bardziej mówiąc możliwe sytuacje jak moja randka mogła by przebiec. Będąc już w moim pokoju postanowiłem wybrać strój. Musi to być coś szykownego, zabieram ją do gustownej włoskiej restauracji a więc mój strój musi być odpowiedni. Napisałem krótką wiadomość do brunetki potwierdzając nasze spotkanie, odpowiedziała błyskawicznie jakby tylko na to czekała.
Czas ciągnął się niemiłosiernie a ja nie miałem w co rąk włożyć. Z pięćdziesiąt razy poprawiałem mój wygląd i sprawdzałem czy wszystko gotowe. Jak widać wyszedłem z wprawy. Aby tego było mało do domu wróciły dziewczyny, które zapewne wybrały się na obiad do jakiejś restauracji. Ich wzrok od razu utkwił na mnie. Obie przyglądały mi się od góry do dołu zastanawiając się o co chodzi.
-Coś ty taki wystrojony?-zapytała zielonooka. Od razu zrobiłem się niepewny. Może faktycznie zbytnio się wystroiłem. -Halo ziemia do Jorge-zaśmiała się.
-Wchodzę dzisiaj-odparłem lekko ochrypniętym głosem.
-Domyśliłam się-nieświadoma odłożyła torebkę na krzesło, lecz po chwili szybko się odwróciła-Chwila! To dzisiaj?!-zmarszczyła brwi podchodząc do mnie. Pokiwałem tylko głową. -Czemu mi nie powiedziałeś?!-wyrzuciła ręce w powietrze ewidentnie zdenerwowana.-Pomogłabym-objaśniła.
-Właśnie dlatego-pokręciłem głową-Zawsze jak "pomagasz" ze stresu robię coś głupiego-burknąłem.
-Och przestań-machnęła ręką-Chyba zapomniałeś dzięki komu miałeś swoją pierwszą dziewczynę-uśmiechnęła się. No tutaj muszę jej przyznać rację. Ale nigdy jej nie powiem że chciałem się z nią umówić aby wzbudzić w niej zazdrość. Oczywiście brunetka odebrała to inaczej niż przypuszczałem i postanowiła mi pomóc ją "zdobyć". -Gdzie zabierasz tą szczęściarę?-poruszyła brwiami zaciekawiona.
-Do Grante -odparłem.
-Uuu dobry wybór-zamruczała zamyślona-Camz musimy się tam wybrać-powiedziała szybko do brązowookiej stojącej przy lodówce.
-Yhmm mają tam pyszne jedzenie-pokiwała głową.
-I drogie-burknąłem.
-Och nie bądź sknerą-szturchnęła mnie-zainwestuj w przyszłość.
-Przyszłość?-zapytałem zdziwiony.
-Taa musisz zrobić dobre pierwsze wrażenie. Wiesz skomplementuj ją, odsuń krzesło....o i daj duży napiwek-pokiwała palcem dając mi swoje rady. Jakbym tego nie wiedział. -Myślisz że jak wyrwałam Camilę?-powiedziała co zwróciło uwagę brunetki.
-Na pewno nie tak-zaśmiała się-wylałaś na mnie kawę pierwszego dnia w firmie i zaczęłaś przepraszać, prosząc abym cię nie zwolniła-tym razem to ja się zaśmiałem otrzymując zabójczy wzrok od Lauren.
-Czyli mam nie robić tak jak Lauren? Zapisane-zaśmiałem się. Co ja bym dał aby zobaczyć tą scenę. Nie zdając sobie nawet sprawy dzięki nim trochę się rozluźniłem a czas szybciej zleciał i była już siedemnasta trzydzieści. Odetchnąłem głośno. -Dobra czas na mnie-powiedziałem wstając z krzesła przy blacie.
-Powodzenia!-usłyszałem jeszcze głos Camili. Idąc do samochodu uświadomiłem sobie że nie byłem w myjni. Na szczęście samochód nie był w ogóle zabrudzony przez co odetchnąłem z ulgą. Ustawiłem nawigację aby pokierowała mnie w stronę zamieszkania ekspedientki i po chwili jazdy byłem już na miejscu.Była to długa uliczka pełna rodzinnych domów które oświetlały ją dając przy tym rodzinny nastrój. Rozejrzałem się powoli ponownie sprawdzając adres aby trafić do dobrych drzwi. Gdy już znalazłem odpowiedni dom zadzwoniłem na dzwonek. Po kilku chwilach w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta szatynka a mnie szczeka opadła. W niczym nie przypominała tej cichej dziewczyny zza lady która mnie obsługiwała. Teraz biła od niej pewność siebie. Miała na sobie idealnie opinającą czarną sukienkę która pokazywała jej idealne kształty co nie pokazywał jej strój roboczy a do tego czarne szpilki. Dopiero teraz zauważyłem jak długie są jej włosy, w sklepie miała je spięte dlatego umknęło to mojej uwadze. Na twarzy znajdował się mocniejszy makijaż a jej usta były krwisto czerwone przez co sprawiały wygład pełniejszych.
-Wy-wyglądasz pięknie-zająknąłem się wciąż onieśmielony. Po moich słowach na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech odsłaniający jej bielutkie proste zęby a policzki automatycznie się zaczerwieniły.
-Ty też wyglądasz niczego sobie-zaśmiała się. Nie zastanawiając się długo wciągnąłem rękę w jej stronę którą automatycznie chwyciła. Zamknęła drzwi i poszliśmy w stronę mojego samochodu. Podążałem za nią dzięki czemu zauważyłem że jej plecy były całkowicie odsłonięte. Mój wzrok wędrował po jej nagim ciele a w głowie kłębiły się niestosowne myśli. Jej biodra lekko kiwały się na boki przez co byłem przekonany że robi to specjalnie. Ta kobieta próbowała mnie uwieść i nie powiem....udawało jej się to. Oczywiście jak prawdziwy dżentelmen otwarłem jej drzwi zyskując kolejny uśmiech od szatynki. Nie wiedziałem jaką muzykę puścić w samochodzie więc postawiłem na ciszę. Restauracja nie znajdowała się daleko, jakieś pięć minut drogi. Drogi przepełnionej ciszą, ale nie był to niezręczny typ ciszy lecz przyjemny jakbyśmy rozkoszowali się swoją obecnością. Nie mogłem się powstrzymać i kątem oka bądź w lusterku przyglądałem się szatynce, której ani trochę to nie przeszkadzało kiedy mnie przyłapała wręcz przeciwnie. W moich myślach było to że nawet gdyby ta randka była tylko krótką jazdą samochodem to i tak byłaby udana. I w tym momencie uświadomiłem sobie że zauroczyłem się szatynką i nie tylko to a także że nadal nie znam jej imienia a ona mojego. Nie zamartwiając się tym na razie wysiadłem z samochodu i popędziłem otworzyć drzwi szatynce. Ruszyliśmy w stronę restauracji gdzie powitał nas mężczyzna w garniturze sprawdzając naszą rezerwację. Zaprowadził nas do jednego ze stolików i podał menu po czym odszedł.
-Trochę mi głupio ale nie wiem jak masz na imię-przerwałem niezręczną ciszę. Szatynka zaśmiała się.
-Emily-wyciągnęła dłoń w moją stronę.
-Jorge-lekko ścisnąłem jej dłoń trochę za długo przytrzymują ale jej dotyk był bardzo przyjemny. -Wybrałaś już?-zapytałem po chwili.
-Chyba wezmę numer 22-odparła po chwili namysłu. Spojrzałem na kartę sprawdzając numerek mojego dania i zdziwiłem się gdy był taki sam.
-Wygląda na to że mamy podobny gust co do jedzenia-zaśmiałem się. Jak na zawołanie kelner zjawił się przy naszym stoliku. Zgrabnie zebrał nasze zamówienia i odszedł. Nie chcąc zepsuć wieczoru niezręczną ciszą postanowiłem stworzyć konwersację.
-Długo tu mieszkasz?-zapytałem zwracając na siebie jej uwagę.
-Jakieś dwa lata temu, po śmierci rodziców przeprowadzam się tutaj i zaczęłam pracę jako ekspedientka, teraz zbieram pieniądze aby otworzyć moją własną kawiarnie-pokiwała głową a ja lekko pożałowałem pytania. Widząc smutek na jej twarzy na wspomnienie o rodzicach poczułem się okropnie.
-Przykro mi-powiedziałem na co wzruszyła ramionami.
-Życie-odparła zwyczajnie.-Staram się skupiać na tym co mam a nie na tym co straciłam-jej postawa do życia mnie zadziwiła. Byłą urodzoną optymistką a w tych czasach to rzadkie. -A ty?-zapytała.
-Trzy lata temu....po nieudanym związku-odparłem. Postanowiłem się przed nią otworzyć a także aby mój były związek nie był tematem tabu.-Ale teraz czuje że była to moja najlepsza decyzja-uśmiechnąłem się. -Chcę zacząć na nowo-dopowiedziałem. -Przepraszam że zapytam ale ciekawość mnie zżera-nerwowo bawiłem się serwetką.
-Śmiało...nie gryzę- zachichotała.
-Masz bardzo ładny dom, taki rodzinny ale...-nie dokończyłem gdy mi przerwała.
-ale jak za niego płacę z pracy ekspedientki?-dokończyła moje myśli. Lekko pokiwałem.
-Dostałam spadek po rodzicach więc było mnie stać aby go kupić i opłacić-wyjaśniła. -Chciałam się ustatkować a nie miałam ochotę w tedy mieć współlokatora-odparła robiąc kontakt wzrokowy ze mną. Dopiero teraz zauważyłem jak niebieskie są jej oczy, to niesamowite jak z każdą chwila odkrywam coś niesamowitego o szatynce.-A ty? Mam nadzieje że nie mieszkasz z rodzicami-zaśmiała się. Lekko się przez to napiąłem co źle odebrała.
-Oczywiście to nie jest źle-zestresowała się, jej oczy rozwarte szeroko a twarz czerwona.
-Nie, nie spokojnie nie mieszkam z rodzicami-zaśmiałem się-na razie z przyjaciółkami ale zamierzam kupić własny apartament lub dom-powiedziałem zdając sobie że to kompletne kłamstwo. Tak naprawdę nie zastanawiałem się nad wyprowadzką. Było mi tam dobrze. Ale najważniejsze było że Emily mi uwierzyła.
-Mogę Ci pomóc szukać....jeśli chcesz oczywiście-tym zbiła mnie z tropu czyli na prawdę się wyprowadzam. Myśląc nad tym to dobry pomysł zważając na to że nie mogę wiecznie mieszkać u Lauren i Camili.
-Jasne to miłe z twojej strony-nie myślałem nad słowami byłem tak zauroczony szatynka że nie śmiałbym jej odmówić. Tematów było wiele które chciałem z nią omówić lecz jedzenie zajęło nasze usta przez większość wieczoru.
-Dziękuje ci Jorge za ten wieczór już dawno nie spędziłam tak miło czasu- Emily powiedziała kiedy odwiozłem ja do domu i staliśmy przed jej drzwiami. Nawet nie zauważyłem jak zaczęła się do mnie zbliżać, i sam nie wiedząc czemu zrobiłem to samo stykając nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie chcąc przekroczyć linii nie pogłębiałem go. Czułem jak Emily uśmiecha się co rozłączyło nasze usta. Na jej twarzy był widoczny rumieniec zapewne tak jak i na mojej. Ostatni raz przytuliłem ją na pożegnanie i odjechałem a szatynka nie opuściła mojej głowy przez całą jazdę jak i noc.
Miesiąc później:
Jak ten czas szybko biegnie. Po mojej rance z Emily postanowiliśmy spotkać się ponownie co przerodziło się w codzienne pisanie i kolejne spotkania. Teraz mogę powiedzieć że się spotykamy i zachowujemy jak para lecz jeszcze jej o to nie zapytałem. Zamierzam dzisiaj to zrobić, nic wielkiego jakiś film, wspólna kolacja i miła atmosfera. Emily daje mi szczęście a ten miesiąc z nią był niesamowity. Jest niesamowitą osobą i po woli się w niej zakochuje. Emily pomaga mi też znaleźć mieszkanie. Dzisiaj idziemy obejrzeć jedno z nich, jestem wdzięczny że ze mną idzie. Nagle ktoś zakrył mi oczy.
-Zgadnij kto?-szepnęła. Tego zapachu i delikatnych dłoni nie pomylę z niczym innym.
-Ashley?-od razu zabrała swoje dłonie marszcząc swój nos uroczo.
-Jaka Ashley?-oburzyła się na co się zaśmiałem z jej zazdrości. Wstałem i delikatnie ją pocałowałem na co się rozchmurzyła.-Gotowa?-zmieniłem temat.
-Jak nigdy-zażartowała. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Dojechaliśmy w cichą okolicę gdzie stało kilka pięknych domów a niedaleko znajdował się park gdzie mógłbym biegać. Rozglądając się dookoła doszliśmy do pod odpowiedzi numer. Weszliśmy do środka gdzie miała się znajdować agentka nieruchomości która nas ma oprowadzić po domu, Razem z Emily poszliśmy do kuchni gdzie się ona znajdowała tak jak było umówione.
-Dzień dobry-powiedzieliśmy razem zwracając na siebie uwagę kobiety.
-Dzień dobry-odparła szybko odwracając się z uśmiechem na twarzy. Niestety zmył się on tak szybko jak się pojawił a ja zastygłem niedowierzajac. Przede mną stała piękna szatynka o znajomej twarzy. Zbyt znajomej. Martina.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Okej możecie mnie zabić ale......będzie jeszcze jedna część :)))) (jak nie więcej ale obiecuje że dodam szybciej). Przepraszam za błędy i wgl. ale pisałam na szybko ledwo myśląc o drugiej nad ranem.
Emily:
Wiedziałam, że ta ekspedientka to nie jest Tini. Musiała by zrobić sobie operacje plastyczną kurde żeby jej nie poznał 😁😮
OdpowiedzUsuńEmily. Zakochał się. To wcale nie jest miłość! Strzele Cię Jorge w łeb!
Emily pomaga mu wybrać mieszkanie, a agentką nieruchomości jest Martina 😂 nie wytrzymam. Ciekawe co teraz oboje zrobią.
Wreszcie zajęła się czymś normalnym. Zrobiła postęp. Może miała w tym jakoś cel? A może poprostu chciała coś zmienić w swoim życiu? Może ma jeszcze jakiś powód? Ja mam swoją teorię, ale się zamknę i nic nie powiem.
Kolejna część? Jestem za! Nawet kilka mi pasuje! ❤
Cudowny !
Maddy ❤
To nie jest miłość Jorge. Ty kochasz Tini i wara od Emily :D (jakie rymy). Nie no po prostu nie wierzę. Myślałam ,że koniec a teraz jeszcze jedna. Fajnie ,ale ta była prawie cała z tą całą Emili. Nie ma Emili i Jorge jest Jortini. Dziękuje do widzenia :D
OdpowiedzUsuńWole Emili przez tini tyle cierpiał a ona jest taka miła i nie oszukuje jorge
OdpowiedzUsuńWiedziałam to nie mogła być Tini.Leon umówił sie na randkę z ekspedientką.Jorge ogarnij się Emily ci się tylko podoba zwykłe zauroczenie jej osobą!Ty kochasz Martine!Wbij sobie te imię do głowy.Emily zaproponowała pomoc w szukaniu mieszkania.Agentem nieruchomości jest byłą narzeczona.Rzuciła dawną parce i wzięła się za coś innego.Po tym co Jorge wtedy jej powiedział zmieniła się.Wrócą do siebie?
OdpowiedzUsuńWspaniałe
Cudowne
Czekam na kolejną część!
Cudny
OdpowiedzUsuńByłam przekonana, że to będzie Tini, choć w sumie nie mogła się przecież aż tak zmienić...
OdpowiedzUsuńTeraz sama nie wiem, czy chciałabym, żeby Jorge do niej wrócił, bo Emily jest mega słodka... Kurczę...
Zobaczymy, jak to dokończysz ♥
Wspaniały!
OdpowiedzUsuńCudowny. Czekam z niecierpliwością na nexta! Pozdrawiam ��
OdpowiedzUsuń