Strona główna

sobota, 28 maja 2016

'Nie tylko moja" OS cz.1

Od początku wiedziałem w co się pakuje, lecz to mnie nie powstrzymało. Wiedziałem że ona nie będzie tylko moja, że będę musiał się nią dzielić. Co ja sobie w tedy myślałem? Będąc głupim dziewiętnastoletnim chłopakiem nabuzowanym hormonami. Teraz siedzę, czekam na nią przepełniony natrętnymi myślami które nie dają mi spokoju, odkąd zdałem sobie sprawę że ją kocham. Miną już rok, nic z tym nie zrobiłem. Czuje się brudny. Ale nie odejdę....przecież ją kocham. Zaciskając szczeknę jak i oczy próbuje pohamować natrętne łzy. Mój stan przerywa ciche kliknięcie otwierającego się zamka do drzwi głównych. Moje ciało natychmiast się napina, na myśl o mojej narzeczonej. A czy nie powinno być inaczej? Czy nie powinienem czuć szczęścia i ekscytacji? Otóż to.
-Jorge?-słyszę delikatny głos Martiny. Nie chcę odpowiadać,  nie chcę żeby mnie znalazła. Dotykała.-Jorge?-słyszę ponownie. Zaciskam pięści wzdychając.

-W sypialni-odpowiadam nie za głośno. Po chwili słychać ciche uderzenia bosych stóp o drewnianą podłogę. Drzwi do pokoju się otwierają i pojawia się w nich "moja" piękna narzeczona. Na mój widok ciepło się uśmiecha i podchodzi do mnie oplatając swoje dłonie wokół mojego ciała. Moje ciało jak zwykle napina się czego ona nie zauważa myśląc że zawsze tak reaguje, otóż nie. 

-Tęskniłam-szepcze mi do ucha lekko je całując. Zamiast ciepła w brzuchu i przyjemnego uczucia, wielki kolec wbija mi się prosto w serce. Po chwili rozluźnia swój uścisk lecz nie puszcza, siada za mną trzymając mnie od tyłu. -Jak Ci minął dzień?-pyta kładąc głowę na moim ramieniu. Jej aksamitne brązowe loki lekko łaskoczą mnie po twarzy. Jej ciepły oddech odbija się od mojej szyi. Ta chwila mogła by być idealna ale nie jest i nigdy nie będzie. Nie czuje się wspaniale, czuje się brudny, ona jest brudna. Dotyka mnie co mnie obrzydza. Ale powiedziałem jej że ja "rozumiem". 

-Dobrze-wymamrotałem po chwili ciszy.-A tobie?-zapytałem w ogóle nie mając ochoty tego usłyszeć. Westchnęła cicho. Miałem ochotę wyrwać się z jej uścisku i uciec jak najdalej. 

-Dzisiaj dali nam scenariusze, omawialiśmy wszystko-odparła. Z mojego serca spadł kawał ciężaru, lecz na myśl o jutrzejszym dniu powrócił w mgnieniu oka.-Jesteś napięty-zauważyła przejeżdżając drobną dłonią po moich plecach. -Może mogę temu zaradzić-wyszeptała uwodzicielsko całując bok mojej szyi. Jej dłonie zaczęły wędrować pod moją bluzkę lekko gładząc mój brzuch i klatkę piersiową. Wiedząc co ma na myśli, próbowałem znaleźć w głowie pomysł na wymówkę. Ze zdenerwowania nie znalazłem nic oprócz "jestem zmęczony". 

-Martina..-szepnąłem aby przerwała, źle to odebrała, myśląc że sprawia mi przyjemność kontynuowała.-Martina jestem zmęczony-próbowałem ponownie. Jęknęła cicho sfrustrowana. 

-Jorge miną tydzień, ja też mam swoje potrzeby-odpowiedziała jako argument. W jej głosie wyczułem zdenerwowanie, miała prawo być zła. Przez cały tydzień próbowałem jej unikać. Albo wychodziłem wieczorem czekając aż zaśnie lub brałem długi prysznic albo mówiłem że jestem zmęczony. Wiedząc że jest to nieuniknione, poddałem się nie chcąc wywołać kłótni. Obróciłem się do niej przodem patrząc jej w oczy. Były czarne nie tylko od ciemności w pokoju ale też od pożądania. Zbliżyłem się do niej stykając nasze usta w namiętnym pocałunku, nie oddałem w nich uczuć, nie mogłem aczkolwiek wiedziałem że ona oddaje całą siebie w każdym naszym pocałunku. Próbowałem zająć się nią i zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. Próbowałem zatopić się w jej ustach lecz tak naprawdę zatapiałem się w moich myślach coraz głębiej. Z każdym moim dotykiem, pocałunkiem czułem się okropnie, wiedząc że nie tylko ja dotykam jej ciało. Po kilku minutach leżałem na niej a nasze nagie ciała stykały się ze sobą. Martina chcąc więcej obróciła nas tak że to ona była na górze. Nie czekając wiele usadowiła się na moich biodrach wykonując lekki ruchy, zadając sobie przyjemność. Z chwili na chwilę jej ruchy przybierały na tempie a jej ręce z desperacji ściskały wszystko dookoła. Po kilku sekundach jej ciało się napięło a oddech zatrzymał w gardle. Opadła na mnie rozluźniając się. 
-Kocham Cię-szepnęła gdy jej oddech wrócił do normy i odzyskała władzę w swoich kończynach. Ucałowała mnie w szyję a następnie w policzek powoli ze mnie schodząc. Wtuliła się do mojego boku zmęczona oddając snu. 
-Ja Ciebie też kocham- odparłem wiedząc że i tak mnie nie słyszy. Upewniając się że zasnęła, wydostałem się z jej uścisku i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Próbowałem zmyć z siebie wszystko. Ale czy na pewno chciałem umyć ciało? Nie, chciałem zmyć hańbę, chciałem zmyć ciężar z duszy. Po około godzinie wyszedłem z ciepłej kabiny automatycznie czując zimno na moim nagim ciele. Zgarnąłem ręcznik owijając go wokół pasa i po cichu wróciłem do sypialni nie budząc narzeczonej. Ubrałem czystą bieliznę jak i zwykłą biała bluzkę a do tego spodenki od piżamy. Gotowy do snu ułożyłem się po lewej stronie łóżka w sporym odstępie od Martiny. Zerknąłem na zegarek na którym widniała godzina pierwsza w nocy. Zamknąłem powieki oddając się snu.

-Ej patrz!-mój najlepszy przyjaciel od dzieciństwa wykrzykną podekscytowany. Natychmiast powędrowałem wzrokiem tak gdzie jego się skupiał. Ujrzałem piękną brunetkę, długie nogi, zgrabna figura. Wyglądała jak modelka, byłem zachwycony a jeszcze nie widziałem jej twarzy gdyż stała do mnie tyłem. Jak na zawołanie obróciła się łapiąc mój intensywny wzrok, zauważyła ze jej się przyglądam przez co poczułem się zawstydzony. Lecz nie mogłem oderwać od niej wzroku, jej piękne brązowe oczy przyciągały mnie jak magnes. Ku mojemu zdziwieniu nie odwróciła się lecz uśmiechnęła. 
-O mój boże ona tu idzie-mój napalony przyjaciel skakał z radości. Nie miałem pojęcia kto to jest, ale wiedziałem że jest piękna. Może jest modelką? Skoro Brian ją zna, musi być kimś sławnym. 

-Hej-usłyszałem lekko ochrypnięty głos, lecz w tym samym momencie był delikatny. Mój wzrok mnie nie mylił ta sama brunetka którą przed sekundą oglądałem z daleka stała teraz przede mną. 

-H-hej-zająknąłem się. Nie wiedziałem czy usłyszała przez głośną muzykę która grała w klubie. Brian pracując w branży filmowej został zaproszony, było tu wiele ważnych reżyserów nagradzanych za swoje dzieła a teraz odbywała się impreza po rozdaniu nagród. Niestety nie byliśmy na całej uroczystości rozdania gdyż Brian przez swoje strojenie całkiem sporo nas opóźnił. Ach a ja jako jego przyjaciel jestem jego gościem. Teraz o tym myśląc to albo ona jest kogoś gościem albo aktorką lub nawet reżyserem. Czego nie wiem przez nasze spóźnienie, aczkolwiek Brian wskazuje na to że wie kim ona jest. Gdybym rozejrzał się po sali widziałbym jak kilka osób jej się przygląda, no może nie kilka a mnóstwo. 

-Martina-wyciągnęła dłoń w moją stronę a ja ją uścisnąłem. To samo zrobił mój przyjaciel.

-Jorge-uśmiechnąłem się co odwzajemniła pokazując swoje bielutkie zęby. -Jesteś aktorką czy może gościem?-zapytałem bez wstydu.- przepraszam ale nie sądzę żebym widział cię w jakimś filmie-dopowiedziałem. Na jej policzkach pojawił się rumieniec. Powiedziałem coś nie tak? Zaśmiała się nerwowo, zostawiając mnie zakłopotanego. Zmarszczyłem brwi spoglądając na Briana który był czerwony jak burak. 

-Może to nawet i lepiej-odparła-ale tak jestem aktorką-pokiwała głową.-Twój przyjaciel chyba mnie rozpoznaje-kiwnęła na Briana stojącego po mojej lewej stronie, który zrobił się jeszcze bardziej czerwony jeśli to możliwe. 

-Och postaram się potem zobaczyć-odparłem z uśmiechem. Na co ona przygryzła wargę rumieniąc się mocniej. Jest tak zawstydzona swoją grą? Przecież musi być dobra jeśli otrzymała nagrodę.-Napijesz się czegoś?-zapytałem przerywając ciszę. Lekko pokiwała głową i udaliśmy się w stronę baru zostawiając Briana z tyłu. Okazała się ciekawą osobą, przez co rozmawialiśmy przez cały wieczór aż poprosiłem ją do tańca. Nie był on wolny a już na pewno nie grzeczny, po porostu muzyka nie pasowała. Była szybka a ludzie wokół nas tańczyli tak samo. Już tej nocy wiedziałem że zobaczę ją ponownie, aczkolwiek nie wiedziałem że rano w jej hotelowym pokoju, nago w łóżku. Tego ranka nie żałowałem tej nocy, lecz teraz żałuje z całych sił. Wtedy jeszcze nie wiedziałem w co się pakuje. 

Mój sen przerwał budzik ustawiony na szóstą rano, szybko go wyłączyłem nie chcąc obudzić Martiny. Moje ciało było spocone przez sen a raczej wspomnienie dnia w którym popełniłem największy błąd w moim życiu nie wiedząc o tym. Spojrzałem na lewą stronę łóżka gdzie moja narzeczona nadal spokojnie spała. Odetchnąłem z ulgą wiedząc że budzik jej nie zbudził. Po cichu wstałem z łóżka biorąc moje ciuchy i powędrowałem do łazienki na korytarzu, nie chcąc obudzić Martiny przez żaden hałas. Spoglądając w lustro ujrzałem swoje zmęczone odbicie, najwidoczniej  pięć godzin snu mi nie wystarcza. Odganiając myśli umyłem zęby i uczesałem włosy próbując wyglądać jak człowiek a nie trup. Założyłem dresy i bluzę i zszedłem na dół. Ubrałem buty do biegania zabierając wodę z lodówki i udałem się do pobliskiego parku. W którym biegałem przez dwie godziny jak każdego ranka. To pozwala mi się rozluźnić. Wykończony po porannym biegu wróciłem do domu i wziąłem prysznic.Po czym zrobiłem sobie ciepłą herbatę ponieważ nie przepadam za kawą i zadzwoniłem do mojego przyjaciela. 
-Halo?-usłyszałem po drugiej stronie, 

-Hej Brian, masz dzisiaj czas?-zapytałem z nadzieją. 

-Jasne! Dzisiaj leci mecz i sam miałem zadzwonić.-odparł podekscytowanym głosem.

-Super. Muszę się wyrwać z domu.

-Jorge-słyszałem jak wzdycha-Jak długo zamierzasz to robić?-zapytał. 

-Nie wiem o czym mówisz-odparłem twardo. 

-Wiesz. I nie myśl że ja nie wiem. Co? Martina ma dzisiaj wolne? Zgadłem?

-....

-Jorge po prostu z nią porozmawiaj, albo odejdź. Wiesz że czuje się okropnie nie mówiąc ci na początku. Czuje się winny a ty mi o tym przypominasz-westchną, 

-Wiesz że nie zrezygnuje-zasyczałem.-A poza tym powiedziałem jej że mi to nie przeszkadza

-Jorge to było rok temu nie wiesz jak by teraz zareagowa...-w tym momencie mu przerwałem.

-Skończyłeś? Nie mam ochoty o tym gadać. O której mam być?-zmieniłem temat.

-Bądź o trzynastej-poddał się. 

-Okej pa-rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź. Zabrałem kubek z herbatą z blatu kuchennego i poszedłem do salonu włączając telewizor. Leciał jakiś głupi program, lecz postanowiłem oglądać bo nic innego nie leciało w telewizji. Zbliżała się dziewiąta, wiec zostało mi jeszcze jakieś cztery godziny do Briana. Jestem pewny że do tej godziny Martina wstanie. Jak na zawołanie usłyszałem stukanie na schodach z tyłu. Na dół zeszła wyszykowana brunetka ubrana w luźniejsze ciuchy. Nie zwracałem na nią uwagi skupiając się na głupim serialu.

-Dzień dobry kochanie-moja narzeczona przytuliła mnie od tyłu stojąc za wielką skórzana kanapą. Pocałowała mnie delikatnie z skroń na co lekko się odsunąłem. 

-Dzień dobry-odparłem sucho. Martina obeszła kanapę siadając obok mnie tak że nasze nogi się stykały.

-Masz dzisiaj wolne, pomyślałam że spędzimy ten dzień razem-pogładziła moje kolano. 

-Nie mogę, jestem umówiony z Brianem-lekko odsunąłem nogę lecz ona nie zabrała ręki, 

-Jorge-westchnęła.-Mam dzisiaj wolne i ty też.  Już dawno nie spędzaliśmy czasu razem-mówiła zdesperowana. Westchnąłem odsuwając się od niej aż jej ręka zsunęła się z mojego kolana.

-Jestem umówiony. Już dawno nie spotkałem się Brianem i innymi. Nie wiem może zaproś koleżanki jeśli jesteś samotna-powiedziałem od razu to żałując wiedząc że ją to zdenerwuje. 

-Przecież wiesz że nie o to chodzi-zbulwersowała się.-Chcę spędzić czas z moim narzeczonym czy to takie dziwne-uderzyła dłonią w róg kanapy.

-Nie, ale nie dzisiaj-nadal na nią nie patrzałem.-Nie chcę się kłócić, ale mam już plany

-Dobra o której wychodzisz i o której wrócisz, jeśli mogę wiedzieć-zapytała zirytowanym głosem. 

-Wychodzę o trzynastej i nie wiem o której wrócę-odparłem chcąc zakończyć temat. 

-Mam na ciebie czekać?-dopytywała.

-Nie-powiedziałem nie zainteresowany dalszą rozmową.-Wrócę późno, nie czekaj na mnie-pokiwała tylko głową nie robiąc ruchu aby zostawić mnie w spokoju. Przez dłuższą chwilę nie ruszała się przez co myślałem że odpuściła. Niestety myliłem się bo po chwili wtuliła się w mój bok. 

-Tęsknię za tobą Jorge. Oddalamy się-ucałowała moje ramię. Na jej słowa poczułem ukucie w klatce. To prawda oddalamy się z dnia na dzień ale to nie moja wina lecz jej. Może pomyślicie że jestem samolubnym chamem zwalając wszystko na nią i może i jestem ale już tak dłużej nie mogę, nie mogę z nią być ale nie mogę odejść. Nie próbowałem nawet odpowiadać postanowiłem to przemilczeć. Niezręczną ciszę przerwał dzwonek telefonu Martiny. Wzdrygnąłem się na myśl o tym kto może dzwonić. Na szczęście nie była to osoba o której myślę lecz jak mi się wydaje jej matka. Martina oddaliła się do kuchni aby z nią porozmawiać a po dziesięciu minutach wróciła z uśmiechem na twarzy. Z zaciekawienia spojrzałem na nią. 

-Rodzice zapraszają nas na obiad w piątek-uśmiechnęła się. Dzisiaj środa a więc za dwa dni. Państwo Stoessel mnie lubią a nawet kochają jak własnego syna. Rodzina Martiny dużo przeszła jak i ona sama. Kiedy jej ojciec miał wypadek i stracił wszystko to ona zajęła się zarabianiem pieniędzy, czego nie było dużo do póki nie pojawiła się pewna oferta która ona przyjęła mając osiemnaście lat. Wtedy jeszcze się nie znaliśmy. Matka Martiny umarła kiedy ona była mała a jej ojciec wyszedł ponownie za mąż za jej siostrę Angie, ciotkę Martiny którą ona ubóstwia i kocha jak własną matkę. Wszyscy wspierają moją narzeczoną ale to nie znaczy że popierają jej decyzje lecz ona myśli że jej aktualna praca ocaliła ją i jej rodzinę i że jest jej coś dłużna. Nikt nic nie mówi wiedząc jak ona jest uparta. 

-Super-odparłem bez emocji. Moja narzeczona zajęła swoje poprzednie miejsce wtulając się we mnie.

-Do końca tego tygodnia mam wolne, w poniedziałek wracam do pracy-na słowo "pracy" zachciało mi się śmiać, byłem obrzydzony jak to nazywała. Tłumiąc wszystkie emocje w środku lekko skinąłem głową. 

-Jorge muszę Ci coś powiedzieć-wyszeptała Martina. Siedzieliśmy w jej apartamencie pijąc gorącą czekoladę w zimowy wieczór. Spojrzałem na nią kochającymi oczami, w blasku kominka wyglądała przepięknie jak zawsze zresztą. 

-O co chodzi-zbliżyłem się do niej chwytając jej dłoń w moje. Czułem jak delikatnie się trzęsie i to nie było z zimna. Czyżby się denerwowała? Widziałem jak lekko się uspokaja pod wpływem mojego dotyku. Znam tą uroczą aczkolwiek seksowną brunetkę już kilka miesięcy i jestem dumny gdyż mogę ją nazywać swoją dziewczyną. Od wspólnej nocy spędzonej w hotelu postanowiliśmy się lepiej poznać no i zaiskrzyło jak to mówią. 

-Pamiętasz jak powiedziałeś że obejrzysz film w którym występuje?-zapytała. Zbiło mnie to lekko z tropu. To tym  się tak przejmowała? Co prawda chciałem go obejrzeć ale Martina nie powiedziała żadnego tytułu a po wpisaniu jej nazwiska nic nie wyskakiwało więc zapytałem Briana wiedząc że ją rozpoznał tamtego wieczoru. Lecz on kiedy pytałem zawsze się wykręcał i nie dowiedziałem się do tej pory. 

-Nie, przepraszam ale nie znam tytułu a Brian nie chciał mi powiedzieć, ale mogę go teraz obejrzeć-tłumaczyłem się szybko z przepraszającym wyrazem twarzy. Martina szybko pokręciła głową. 

-Jorge..-wyszeptała, jej dłonie ponownie zaczęły dygotać. Nie miałem pojęcia co się dzieje. 

-Hej, hej ciii-przytuliłem ją mocno a ona się we mnie wtuliła lekko popłakując. Minęło kilka minut a Martina lekko się uspokoiła. -O cokolwiek chodzi pamiętaj że zawsze tu będę -wyszeptałem czule. 

-Obiecujesz?-zapytała unosząc głowę. W jej wzroku znalazłem niesamowitą desperację, strach i miłość. 

-Obiecuje-odparłem cicho całując ją tuz nad linią jej włosów. I to był mój drugi błąd zaraz po tamtym wieczorze. 

-Jorge? Słuchasz mnie?-moja narzeczona wybudziła mnie z rozmyśleń. 

-Co?-zapytałem zdezorientowany spoglądając na nią. Zaśmiała się ze mnie. 

-Pytałam, czy założyć tą czerwoną sukienkę na obiad do moich rodziców czy czarną-nie miałem pojęcia o jakich sukienkach mówi. 

-Czarną-bąknąłem. 

-Jesteś pewien?-dopytywała. 

-Po co mnie pytasz jeśli chcesz ubrać czerwoną?-zapytałem zirytowany. 

-Bo zależy mi na twojej opinii-westchnęła. 

-I tak czy siak ubierzesz tą którą chcesz więc nie widzę sensu- wstałem z kanapy odnosząc kubek do zlewu. 

-A ty co ubierasz?-zapytała podążając za mną. Pokręciłem głową z bezradności, skąd mam wiedzieć. 

-Jakąś koszule-wzruszyłem ramionami-i spodnie-dodałem. Zaśmiała się ironicznie. Podeszła do mnie i uwiesiła na moich ramionach. 

-Pozwól że ja ci wybiorę-stając na palcach pocałowała mnie w policzek blisko moich ust. -jak zawsze zresztą-zaśmiała się wtulając w mój tors. Aby nie zauważyła mojego dyskomfortu także objąłem ją ramionami. 

-Jutro w sobotę i niedzielę idę do pracy w piątek wezmę wolne-powiedziałem na co ona natychmiast się ode mnie oderwała. 

-Myślałam że masz wolne do końca tego tygodnia-zmarszczyła brwi. 

-Miałem ale zamieniłem się, Oli chce pobyć trochę ze swoją rodziną-odsunąłem się opierając o blat kuchenny. Widziałem jak Martina zaciska zęby ze zdenerwowania. Co prawda skłamałem tak na jeszcze nie zamieniłem się ale to zrobię. 

-A nie pomyślałeś że ja też chcę z tobą spędzić trochę czasu?-zapytała głośno. 

-Chciałem być miły więc się zamieniłem-brnąłem dalej w swoje kłamstwo.-poza tym spędzimy piątek razem-wykłócałem się. 

-Tak z moją rodziną a ja chciałam pobyć z tobą sama-pokręciła głową nadal zła przez moją decyzję. 

-Będą jeszcze okazje, mogę wziąć wolne w następnym tygodniu-zaproponowałem wiedząc że jej nie będzie pasować. 

-Jorge przecież ci powiedziałam że od poniedziałku muszę być na planie, wiesz że nie mogę od tak wziąć wolnego-przejechała ręką po włosach w geście desperacji i zdenerwowania. 

-Trudno, poczekam aż skończycie kręcić "film"-ostatnie słowo wypowiedziałem z pogardą mając cichą nadzieje że jej nie wyczuje. Teraz to sam byłem wnerwiony, czułem w środku zazdrość, obrzydzenie i inne uczucia których nie potrafię opisać gdyż było ich taka wiele. Aczkolwiek cały czas odmawiałem spędzania z nią czasu. Będąc z nią czułem się źle i dobrze. Nie potrafię opisać tego cholernego uczucia. Przez te wszystkie emocje znowu powróciłem myślami do przeszłości. Gdy wszystko układało się wspaniale, a zaraz potem posypało. 

-Obiecuje-odparłem cicho całując ją tuż nad linią jej włosów. I to był mój drugi błąd zaraz po tamtym wieczorze. Martina odsunęła się ode mnie na kilka centymetrów. 

-Nie mam pojęcia jak ci to powiedzieć-westchnęła.-Brian nie chciał ci powiedzieć tytułu filmu bo go o to poprosiłam, nie złość się na niego-brunetka otarła swoje policzki z łez. Jej zaszklone oczy wpatrywały się w moje zielone zatroskane.-Tamtego dnia na rozdaniu nagród otrzymałam nagrodę wraz z moim reżyserem, nie wiesz o tym bo się spóźniliście -przełknęła głośno. 

-To wspaniale. Czemu jesteś smutna? Bo otrzymałaś nagrodę?-byłem coraz bardziej zakłopotany. 

-Nie, chodzi o to za co ją otrzymałem-wyszeptała-nie jestem zwykłą aktorką-spuściła wzrok. I w tym momencie wszystkie kawałki zaczęły się układać, podekscytowany Brian, speszony Brian i Martina na temat filmy, jej imię nieznane w internecie, brak filmu, Brian nie chcący powiedzieć tytułu i jego zakłopotanie jak i winna twarz, dziwny telefon do Martiny który przypadkowo odebrałem, jej nadmiernie szczęśliwa rodzina gdy mnie spotkała, byli zdziwieni że spotykam się z jej piękną córką więc musiała mieć jakąś wadę. Wiedziałem czym się zajmuje ale chciałem potwierdzenia. 

-Chcę żebyś to powiedziała-szepnąłem ledwo słyszalnym głosem. 

-Jorge przepraszam-zapłakała.-Chciałam Ci powiedzieć ale nie wiedziałam jak zareagujesz-wymamrotała. Chciałem wybiec z jej apartamentu lecz nie mogłem.....obiecałem. 

-Powiedz to-warknąłem, byłem wściekły. 

-Miałam osiemnaście lat, potrzebowała pieniędzy aby utrzymać rodzinę, musiałam to zrobić i i on mi zaproponował rolę w filmie a ja ją przyjęłam wiedząc że to taki rodzaj filmu-oddychała coraz szybciej.

-Czemu nie odejdziesz?-zapytałem bezradny. 

-Nie mogę to mnie uratowało i jestem temu dłużna-tłumaczyła. 

-Jak mogłaś mi nie powiedzieć? Wiesz jak się teraz czuję? Brudny. Wiedząc że spałaś ze mną, dotykałaś mnie, całowałaś a potem pieprzyłaś się na planie filmowym-syknąłem. Martina zakryła twarz dłońmi. Nie mogłem na nią patrzeć, ale nie mogłem odejść nie tylko ze względu na obietnicę lecz na to że ją kocham. Więc stałem i patrzałem jak ona płacze. A powinienem wyjść zanim popełniłem trzeci błąd w moim życiu. Przytuliłem ją mówiąc że rozumiem. Wybaczyłem jej i pogodziłem się z tym. Powiedziałem dwa słowa których żałuje do teraz "Kocham Cię" a ona odpowiedziała.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak mnie wzięło na one shota. :) 
Jest to część pierwsza,(będzie prawdopodobne 3) jeśli ktoś nie zrozumiał to Martina gra w filmach dla dorosłych. Jakieś pytania jeśli nie rozumiecie napiszcie w komentarzach to odpowiem.  
Ja na serio nie wiedziałam jak to przekazać Jorge więc sorry. 
Wiedzieliście od początku czy pod koniec wszystko magicznie się wyjaśniło?






piątek, 27 maja 2016

Nieeeee..

Nieee nowy rozdział :)
Tylko informuje że jutro nie pojawi się nowy rozdział lecz nowy one shot.
Czy ten gif ma coś wspólnego?!

piątek, 20 maja 2016

"Show Me Love" Rozdział 5 "Blondi"

....zobaczyłem wiadomość od....Tori i Martiny. Po chwili zastanowienia otwarłem wiadomość od Tori :"Hej Jorge! Kupiłeś telefon?! Muszę zobaczyć. Spotkamy się? ". Po odczytaniu na moich ustach pojawił się wielki uśmiech na myśl o blondynce. Zabrałem się do odpisywania: "Jasne! 14 ci pasuje?", nie musiałem czekać długo na odpowiedź:"Pewka. Spotkamy się na torze, muszę zobaczyć jak jeździsz ;))". Moje ciało natychmiast się napięło na myśl o ponownej jeździe. Po wypadku w ogóle nie jeździłem motocyklem ani samochodem, nawet na rower nie wsiadłem. No trudno raz się żyje, w sumie tęsknie za adrenaliną przepełniającą moje ciało, te emocje przed każdym wyścigiem i duma po wygranej. Moje myśli kłębiły mi się w głowie, prawie zapomniałem że Martina też mi odpisała. Pewnie coś w stylu "aha" albo "okej". Serce zaczęło bić mi szybciej, nie wiem z jakiego powodu czy na myśl o tym co w niej będzie czy po prosu że to piękna szatynka pisze. Lekko dygoczącym palcem kliknąłem na wiadomość otwierając ją: "Hej Jorge. Jeszcze raz przepraszam za przerwanie spotkania. Może umówimy się dzisiaj? Mam czas o 14." I w tym momencie przyrzekam że moje serce stanęło na moment aby potem zabić jak oszalałe.  Na serio?! I co ja mam jej teraz odpisać, nie mogę wystawić Tori. Do mojej głowy wpadła niezbyt dobra myśl ale pod wpływem chwili napisałem ją" " Hej. Niestety dzisiaj nie mogę, moja mama jest w szpitalu i idę ją odwiedzić. Może kiedy indziej?" -wyślij. Błagam niech na to pójdzie. " Nie martw się, rodzina jest najważniejsza. Proponuje jutro? Znam świetną włoską restaurację." Od razu się uśmiechnąłem, uwielbiam włoskie jedzenie. "Super. Juro dogadamy się co do godziny. Miłego dnia." Trochę kiczowate ale miłe. W odpowiedzi wysłała tylko uśmiechniętą buźkę. No to problem z głowy, coś czuje że dzisiaj z mojej głowy nie wyjdziesz-pomyślałem. Szybko spojrzałem na zegarek na którym widniała godzina 12. Aż tak długo spałem? Myślałem że jest max 9. No cóż, wstałem z kanapy i udałem się do kuchni w celu zrobienia sobie kawy. Ostrożnie otworzyłem szafkę, aby jej ponownie nie zepsuć. Myśląc nad tym więcej, uświadomiłem sobie że miną już tydzień od zepsucia ostatniej rzeczy, nowy rekord. Ciekawe co jest tego przyczyną, coś lub ktoś mi musi przynosić szczęście. Nie śpiesząc się wcale po upływie trzydziestu minut mój kubek po kawie był pusty, jak i mój brzuch z którego wydobywały się głośnie odgłosy. Spojrzałem do lodówki aby się przekonać że zostały mi tylko płatki śniadaniowe, muszę zrobić potem zakupy. Po zjedzeniu najważniejszego posiłku w ciągu dnia poszedłem się przebrać, zabierając moją dawną torbę z strojem i kaskiem i opuściłem mieszkanie. Zostało mi jeszcze 45 minut do spotkania, ale dojście na tor zajmuje dobre 20 plus muszę się przebrać co daje mi kolejne 10 i do tego będę musiał uporać się z Valerią, dziewczyną tysiąc pytań na sekundę. Idąc po chodniku w stronę toru podziwiałem piątkową pogodę i otaczających mnie ludzi szykujących się na weekend, których było dosyć sporo. Po jakiś piętnastu minutach moim oczom z oddali ukazał się tor i jeżdżący na nim zawodnicy. Swoich czasów pamiętam jak próbowałem nauczyć Kayle jeździć co nie było dobrym pomysłem, ta dziewczyna jest mega niezdarna potrafi potknąć się o własne nogi lub o płaski chodnik trzy razy w ciągu pięciu minut. Z rozmyśleń wyrwała mnie machająca do mnie Valeria.

-Jorge?! Co ty tu robisz, dzisiaj nie masz zmiany.-spojrzała na grafik. Zważając że nic  nie odpowiedziałem, przyglądnęła mi się a jej źrenice rozszerzyły się a postura napięła. -Po co ci ta torba?-wskazała palcem na niebiesko-czarną torbę w mojej prawej ręce.

-Pomyślałem że dzisiaj pojeżdżę-wymamrotałem nieśmiało. Mina Valerii była bezcenna; szok i zadowolenie przeszywały jej posturę. Zaśmiałem się z brunetki.

-Kto?-wypowiedziała szybko. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc.-Och! Kto cię nakłonił? I nie mów mi że nikt.-ostrzegła.

-Pewna blondynka-odparłem.

-Sorry ale z tego co wiem to ty nie znasz żadnej blondynki, myśląc nad tym to otaczasz się samymi brunetkami-pokręciła palcem,

-Teraz już znam-wzruszyłem ramionami.

-Od kiedy?-jej ton był zdziwiony.

-A od wczoraj-Val miała już otwierać buzię, aby zadać kolejne pytanie-I koniec pytań. Dzisiaj ją poznasz, przychodzi na tor-wytłumaczyłem.

-Super! Ej, ej chwila a co z Martiną?

-Jesteśmy umówieni na jutro

-Jorge.. jestem twoją przyjaciółką ale nie zamierzam popierać tego że lecisz na dwa fronty- o czym ona mówi jakie dwa fronty.

-Val, o czym ty mówisz? Nie lecę na żadne fronty. Na razie jesteśmy znajomymi, przecież to nie tak że poszedłem z nią do łóżka-oburzyłem się.

-Ale chciałbyś-bąknęła cicho, abym nie usłyszał no coś jej się nie udało.

-Dobra, wiesz co? Nie mam zamiaru się z tobą kłócić bo nie wiesz jak jest-i po tych słowach odszedłem od brunetki, idąc się przebrać. Nie wierzę że oskarża mnie o takie rzeczy, znamy się już tyle lat i ona podejrzewa mnie o dwulicowość. Przez całe moje życie byłem tylko w związku z jedną osobą której nigdy nie zdradziłem, nie to co Stephie. Wiem jak smakuje zdrada i przyjemne to uczucie nie jest.

-Jorge?-ktoś szepną pukając w drzwi przebieralni.

-Odejdź nie chcę z tobą gadać-syknąłem ze złością w głosie.

-Jorge przepraszam, wiem że byś tego nigdy nie zrobił, poniosło mnie. I wiem też że myślisz o tej suce więc przestań-to prawda myślałem o niej. Wnikając w to głębiej, może to przez nią mam uraz do blondynek. Kto wie? Nie zastanawiając się długo wpuściłem moją przyjaciółkę do środka.

-Wybaczam-przytuliłem ją, po chwili puszczając. Razem wyszliśmy aby udać się do garażu z numerem 9 tak jak na moim stroju. Spojrzałem na maszynę i wszystkie wspomnienia odżyły, te dobre i złe. Wyprowadziliśmy mój motocykl kierując się w stronę warsztatu, aby sprawdzić czy wszystko działa. Nawet nie wiem czy Val naprawiła hamulce po moim wypadku, zapewne tak. I znając życie doglądała go co jakiś czas jakbym przypadkiem zmienił zdanie. Przyglądając mu się wiedziałem że mam rację po jego idealnym stanie.

-Widzisz doczekałeś się-Val wyszeptała.

-Taa-odparłem kiwając głową. Dziwnie na mnie spojrzała.

-Mówiłam do niego-wskazała na motocykl. Przewróciłem oczami.

-Jorge!-usłyszałem znajomy głos za moimi plecami.

-Tori!-zakleszczyłem blondynkę w uścisku. Czułem przeszywający wzrok Valerii , aczkolwiek nie znajdował się on na mnie a na Tori. Brunetka odkąd dowiedziała się o zdradzie Stephie zrobiła się bardzo opiekuńcza, sprawdzała każdą dziewczynę z którą choćby porozmawiałem. Chwyciłem Tori za ramię i podprowadziłem bliżej Val.

-Val to moja koleżanka Tori, Tori to moja przyjaciółka Valeria-kobiety podały sobie ręce.

-Hej Jorge trochę mi o tobie opowiedział-powiedziała, co jest prawdą gdy opowiadałem jej o moim wypadku nie ominąłem faktu że jedną z osób które najbardziej mi pomogły była brunetka.

-Mam nadzieję że same dobre rzeczy-spojrzała na mnie przymrużając oczy.

-Ależ oczywiście!-wykrzyknęła. Ktoś tu ma dużo energii dzisiaj. Wszyscy we trójkę się zaśmialiśmy.

-Twój motor jest sprawny i gotowy do jazdy-wziąłem głęboki oddech. Chwyciłem za maszynę prowadząc na tor. Obie podążały za mną cichym krokiem nic nie mówiąc. Otrząsłem głowę z myśli i powoli usiadłem na nim. Obracając głowę widziałem brunetkę szepczącą " uważaj na siebie" która miała szkliste oczy i blondynkę mówiącą "dasz radę" i zaciskającą kciuki. Kiwnąłem głową do nich unosząc kciuk w górę i założyłem kask.

-Raz się żyje-szepnąłem do siebie, zaciskając dłonie na kierownicy. Na moje szczęście tor był pusty, i w myślach dziękowałem że niema ani śladu po Xabianim. Uruchomiłem silnik który zawarczał i powoli ruszyłem, drogą dookoła toru gdzie nie ma żadnych wybić. Głupi nie jestem to moja pierwsza jazda nie zamierzam kierować się na głębokie morze. Zrobiłem kilka rundek z każdą przyśpieszając trochę. Val i Tori dumnie stały przy barierkach, brunetka aż płakała ze szczęścia a blondynka miała największy uśmiech na twarzy.

-Jorge chodź odpocznij!-Valeria krzyknęła gdy obok nich przejeżdżam. Lekko skinąłem głową i robiąc ostatnie okrążenie zszedłem z toru.

-Byłeś wspaniały!-wykrzyknęła Tori podskakując. Na serio trzeba jej ograniczyć cukier, aczkolwiek wyglądała rozbrajająco. Po ściągnięci kasku wyszczerzyłem do niej zęby. Mój wzrok przykuły dwie postacie stojące przy jednym z garażów. Przymrużyłem  oczy przyglądając się, wiem do kogo on należy ale wolałem się upewnić. Jedną z postaci na pewno był Xabiani a druga niesamowicie mi kogoś przypominała. I w tym momencie kobieca postać się odwróciła i ujrzałem te czekoladowe oczy. Nie wiedziałem co myśleć ani jak zareagować więc stanąłem jak słup soli. Byłem wściekły na nią ale i na siebie gdy zobaczyłem jej minę ze zranionym wyrazem. Ze swojej złości zapomniałem że teoretycznie jestem w szpitalu u mamy. Dwa uczucia mieszały się we mnie i nie wiem które było silniejsze. Mój oddech zatrzymał się w moim gardle gdy zauważyłem szatynkę kierującą się w moją stronę.

-Jorge?-zapytała-Co ty tutaj robisz?-założyła ręce na klatkę przyglądając mi się. Jej wzrok powędrował na osoby za mną, zaśmiała się ironicznie.

-Wiesz co nie mów. Sama widzę-wskazała na blondynkę. Zapewne poznała ją z kawiarni. Aby tego było mało Xabiani także dołączył do naszej grupki. Ignorując jego przybycie zwróciłem się do Martiny.

-To nie tak jak myślisz. A w ogóle nie zamierzam ci się tłumaczyć. Sama masz wiele do wyjaśnienia.-odparłem suchym tonem.

-To wy się znacie?-zapytał ten debil stojący moim zdaniem za blisko szatynki. Oboje go zignorowaliśmy.

-Ja? To nie ja kłamię że idę odwiedzić matkę w szpitalu a spotykam się z jakąś blondi-prychnęła ze złością.

-Po pierwsze to nie jakaś blondi bo ma imię, Tori dla twojej informacji-wybroniłem blondynkę  z grzeczności nie odezwała się po obraźliwym komentarzu z ust szatynki.

-Nie interesuje mnie jej imię. I niby kiedy Cię okłamałam?-spojrzała na mnie.

-Och no nie wiem pani właściciel siłowni-warknąłem. Moje słowa totalnie zbiły ją z tropu.

-Skąd o tym wiesz?-szepnęła łamliwym głosem aż zrobiło mi się jej przykro. Już nie była taka pewna siebie, teraz stała przede mną ze spuszczoną głową bawiąc się kawałkiem swojej bluzki. Miałem straszną ochotę ją przytulić i nigdy nie wypuścić.

-O twoim ojcu też wiem, choć nie wiem czy prawdę-dodałem. Kayle może powiedziała mi o jej ojcu pod nadzorem psychiatrycznym i może i jest niesamowitą plotkarą a no właśnie plotka-nie zawsze jest prawdą, lecz zawsze trochę jej zawiera. Szatynka natychmiast na mnie spojrzała.

-Jorge mogę ci to wyjaśnić ale nie wiem czy chcę po tym jak mnie okłamałeś-poczucie winy mnie ogarnęło. Na myśl o zmarnowaniu swojej szansy z Martiną zakręciło mi się w głowie.

-Tu też nie byłaś całkiem szczera a jakoś dałem ci drugą szansę-kątem oka spojrzałem na Xabianiego, który miał zakłopotaną minę.

-Dobra zapytam jeszcze raz. Skąd się znacie?-idiota otworzył swoją gębę wytwarzając najokropniejszy dźwięk na świecie.  Skrzywiłem się na niego.

-Nie twój interes-prychnąłem.

-Och ależ mój, chyba mam prawo wiedzieć z kim spotyka się moja dziewczyna-wskazał na szatynkę na którą szybko spojrzałem.

-Byłą, byłą dziewczynę-syknęła poprawiając go. Przewrócił oczami.

-Przecież cię przeprosiłem-zbulwersował się. Nie chcąc być trzecim kołem w rozmowie odwróciłem się na pięcie i odszedłem od parki.

-To jest Martina?-Valeria zapytała gdy doszliśmy do warsztatu. Pokiwałem lekko głową. Mój wzrok niechcący powędrował z powrotem na Martinę i Xabianiego. W tym momencie nadal rozmawiali, widocznie on ją przepraszał a ona była bliska wybaczenia mu, aczkolwiek tak mi się zdało. Poczułem jak się we mnie gotuje, chwyciłem kask i motocykl wsiadając szybko na niego i wjechałem na tor. Tym razem zacząłem jeździć po górkach z coraz większą prędkością.  To nie pierwszy raz kiedy w taki sposób rozładowywałem swoja energię. Z sekundy na sekundę nabierałem coraz większą prędkości unosząc się coraz wyżej z każdym wybiciem. Kątem oka widziałem Valerię i Tori z przerażonymi minami goniących w moją stronę do barierek. Niestety moja przerwa w treningach i odzwyczajenie od maszyny spowodowały że straciłem kontrolę nad kierownicą. Wszystko działo się tak szybko że sam nie wiedziałem co się dzieje. Próbowałem odzyskać kontrolę lecz nic z tego. Zacisnąłem oczy przy gotując się do upadku, chwilę po tym uderzyłem o piaszczyste podłoże, mój motocykl kilka metrów dalej. Stłumione głosy trzech postaci dotarły do moich uszu. Jeden należał do Valeri który z łatwością poznałem, drugi do Tori cały ochrypnięty ze strachu i trzeci którego się niespodziewaniem należał do Martiny. Pewnie skończyła w końcu rozmawiać z tym baranem. Valeria sunąc na kolanach, przykucnęła tuż przy mojej głowie. Delikatnie spojrzała przez szybkę od kasku na mnie a potem na całe moje ciało. Za jej plecami Tori stała z telefonem w ręku, zapewne dzwoniąc na pogotowie.

-Jorge! Jorge! Jeśli mnie słyszysz ściśnij moją-Valeria chwyciła moją prawą dłoń czekając na mój ruch. Jej oczy coraz bardziej napełniały się łzami. Słyszałem ją ale czy mogłem zareagować?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bam! Bam! Bam!
No w przednim rozdziale nie było praktycznie wcale Jori i Jortini, co powoli będzie się zmieniać. Martina skrywa więcej tajemnic niż wam się wydaje......dowiecie się jakie czytając.
Jorge miał wypadek- Poważny?
W komentarzach napiszcie co myślicie o tym rozdziale.
Ciekawa jestem czy ta kolacja Jortini  jest nadal aktualna ;))




piątek, 13 maja 2016

"Show Me Love" Rozdział 4 "Okłamała mnie?"

Rano obudziłem się niesamowicie wypoczęty, aczkolwiek dziwny sen nie dawał mi spokoju. Nie myśląc wiele o tym, wykonałem poranną rutynę. Dzisiaj czwartek co oznacza mój dzień na siłowni. Jak zazwyczaj zabrałem wszystko co potrzebne i ruszyłem w drogę, zatrzymując się oczywiście w pobliskiej kawiarni aby zagarnąć kawę dla mnie i Kayle. Po jakiś pięciu minutach szybkim krokiem dotarłem na siłownie. Kayle stała przy ladzie i rozmawiała z jakimś podejrzewam klientem. Jej mina była zirytowana. Uporczywy klient- pomyślałem i podszedłem bliżej. Kayle gdy mnie zobaczyła rzuciła mi błagające spojrzenie.

-Hej kochanie!-obeszła ladę, zacisnęła mnie w uścisku szepcąc "pomocy". W tej chwili mnie olśniło.

-Hej! Przyniosłem ci kawę-podałem jej papierowy kubek z gorącym napojem. Chłopak z którym przed chwilą rozmawiała miał zakłopotaną i zażenowaną minę.-Jakiś problem?-zapytałem widząc że nie rusza się z miejsca. W tym momencie jakby się otrząsną, pokręcił głową i odszedł szepcząc ciche "nie". To nie pierwszy raz gdy Kayle musi zmagać się z takimi typami klientów, a ja jako dobry przyjaciel zawsze pomagam. Gdy upewniliśmy się że oddalił się na dobre, mój wzrok znalazł się na brunetce która teraz sączyła pyszny napój.

-Dzięki, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła-uśmiechnęła się i znowu usiadła za ladą.-Czy oni muszą być tacy natarczywi? To chyba widać jeśli nie jestem zainteresowana-dokończyła kręcąc głową ze złości.

-Hej przestań, przecież nie był taki zły-powiedziałem spotykając jej wzrok-może dasz mu szansę?-zapytałem dając jej swoje spojrzenie, złapała mój wzrok. Patrzyliśmy się na siebie przez chwilę po czym wybuchnęliśmy śmiechem.

-Okej to było dobre-powiedziała gdy nasze śmiechy umarły, wycierając łzy rozbawienia. -Ale dosyć o mnie i moich miłosnych problemach. Porozmawiajmy o twoich....Jak tam z Martiną?-zapytała unosząc brwi z zaciekawienia. I co ja mam jej powiedzieć?

-Spoko-wymamrotałem. Spojrzała na mnie jakbym oszalał.

-Spoko?! Spoko?! Tyle masz mi do powiedzenia?!-krzyczała szeptem.-Wczoraj byłeś zakochany w niej po uszy a teraz mówisz mi spoko? Matko jest aż taka zła? Okazała się zołzą?-nie przestawiała mówić.
-Jeśli się zamkniesz to ci powiem-syknąłem co ją uciszyło. Uniosła ręce w geście obronnym pokazując abym kontynuował.

-Na początku było super myślałem że znaleźliśmy wspólny język-westchnąłem na myśl początku naszej "randki"-a potem powiedziała coś co mnie całkowicie zaskoczyło-przerwałem. Kayle wpatrywała się we mnie nic nie mówiąc, czkając aż kontynuuje.-A potem powiedziała coś o swoim byłym...

-Kto opowiada o swoich byłych na pierwszej randce?!

-Cicho nie w tym sens, nie chodzi o tym że zboczyliśmy na ten tema t a o to kim on jest,..... to Xabiani-powiedziałem a ona zrobiła wielkie oczy. Nastała cisza.

-No tego bym się nie spodziewała-wymamrotała.

-Taa a potem temat się urwał, uratował mnie jej telefon i powiedziała że musi już iść, a właśnie musisz mi pomóc wybrać nowy telefon-przypomniałem sobie.

-Chwila, chwila po prostu wyszła?-dopytywała, mając za mało informacji. Wspominałem już że Kayle jest bardzo ciekawska.

-Tak przeprosiła i wyszła, ale postanowiliśmy się umówić ponownie, nawet dała mi swój numer-uśmiechnąłem się. Może da się to jeszcze naprawić. A tak w ogóle ciekawe czy dzisiaj jest w pracy.

-O no to widzę że masz powód aby kupić nowy telefon-zachichotała.

-Nawet dwa-szepnąłem aby nie usłyszała lecz się pomyliłem. Posłała mi dziwne spojrzenie.

-Słucham-oparła głowę na dłoniach a łokcie na blacie.

-Kiedy wyszła podeszła do mnie dziewczyna która śpiewała na scenie, ma na prawdę wspaniały głos musisz ją usłyszeć-zapewniałem ją.- właściwie to spędziłem z nią pół dnia w tej kawiarni jest na prawdę urocza, i też dała mi swój numer.-zacząłem tłumaczyć jej jak przebiegło całe moje spotkanie z Tori, że jej zaufałem i naszą umowę.

-Chwila! Wracasz na tor?!-Kayle pisnęła zwracając na nas uwagę kilku klientów. Pokiwałem tylko głową. -Matko, już ją lubię. Muszę jej podziękować! Kiedy mnie przedstawisz?-zapytała. Zmarszczyłem brwi.

-Znam ją niecały dzień, daj mi się z nią lepiej zapoznać, nie chcę żebyś ją odstraszyła-uśmiechnąłem się głupio.
-Ha ha bardzo śmieszne-wystawiła język w moją stronę. Czasami zastanawiam się ile ona ma lat bo na pewno nie dziewiętnaście.
-A tak w ogóle gdzie Martina?-zapytałem próbując brzmieć zwyczajnie, natomiast mój ton wskazywał inaczej.

-Nie mam pojęcia, ale jako właściciel tej siłowni może brać wolne kiedy chce więc...-chwila, chwila.

-Kayle ona nie jest właścicielką tylko jej ojciec-poinformowałem ją.

-Co? Nie, to ona jest właścicielką, jej ojciec jest pod nadzorem psychiatrycznym nie mógłby sprawować takiej odpowiedzialności-po takich słowach stanąłem w szoku. Przecież ona sama mi powiedziała że to siłownia jej ojca. Okłamała mnie?  Pod nadzorem psychiatrycznym? -Jorge? Wszystko w porządku?-przyglądała mi się.

-Ymm tak, pójdę poćwiczyć. O której dzisiaj kończysz?-zmieniłem temat próbując oderwać się od nowo nabytej informacji.

-Czternasta-odparła, kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę szatni. Nie wieżę znam ją jeden dzień a ona już zdążyła mnie okłamać. Widać wczoraj był najdziwniejszy dzień w moim życiu. Zaufałem obcej osobie która jak się okazało ma wspaniała osobowość i piękny głos, a także zostałem okłamany przez druga w której pokładałem nadzieje. Może to musiało się stać? Może Martina nie jest dla mnie a Tori jest? Rozmyślałem tak wchodząc na bieżnię. I oczywiście z kim mi się ona skojarzyła. Martina. Mimo tego że mnie okłamała na mojej twarzy pojawił się głupi uśmiech, nadal ma na mnie taki efekt. A może miała jakiś powód? Jedno wiem nie zwróciłem na nią uwagi tylko przez jej niesamowite ciało lecz coś mnie w niej zaintrygowało, jakbym wiedział że jest niesamowitym człowiekiem pięknym na zewnątrz ale i wewnątrz. Moje myśli zajęły mi sporo czasu przez co niemal nie zauważyłem że już czternasta. Kayle nie lubi czekać więc szybko pobiegłem do szatni się przebrać. Gotowy pognałem do recepcji.

-Dużej nie mogłeś?-zapytała brunetka zirytowanym głosem, przewróciłem na nią oczami. Nic nie mówiąc chwyciłem ją za ramię i wyszliśmy z budynku. Pogoda na zewnątrz była idealna. Bezchmurne niebo i słońce ogrzewające moją skórę. Trzeba się przyzwyczaić taka pogoda będzie coraz częściej, jesteśmy w połowie maja. Aż żałuje że nie chodzę już do szkoły zapewne cieszyłbym się na myśl o nadchodzących wakacjach i odpoczynku. Dobrze że w miarę lubię swoją pracę, gdy jestem blisko toru jestem szczęśliwy nawet jeśli stały się na nim rzeczy które całkiem zmieniły moje życie. Nie mówię tylko o tych złych ale i o dobrych. Mój pierwszy wyścig i mój ostatni.

-Nienawidzę tego bloku-Kayle wymamrotała gdy dotarliśmy przed główne wejście mojego mieszkania. Brunetka od dawna próbuje mi pomóc znaleźć nabywcę na moje mieszkanie, co nie jet proste wręcz przeciwnie. Ale nie tylko o to chodzi, kiedy ją zapytasz czemu jej się nie podoba jej buzia się nie zamknie. Znajdzie tysiąc argumentów od wystroju do sąsiadów po dziwne uczucie jakie ma wchodząc do środka. Dlatego zazwyczaj spotykamy się u niej. Co mi odpowiada jej rodzice są bogaci więc kupili jej własny dom. Za kilka lat to ona przejmie ich firmę, ale gdy teraz nie ma nic do roboty a jest bardzo pracowitą kobietą pracuje na siłowni i nawet tam doskonale się spisuje.

-Nie marudź. Nie jest taki zły-odparłem niezbyt przekonująco. Ona tylko bąknęła ciche "jasne". Szybko znalazłem klucze i puściłem ją przodem.

-I kolejna wada tego bloku....schody. Czemu do cholery nie ma tu windy? Jest tu jakieś dziesięć piętę a windy nie ma-oburzała się musząc wchodzić na ósme pięto gdzie znajduje się moje skromnie mieszkanie.

-Kayle ten blok jest na prawdę stary, wtedy nie było jeszcze wind w blokach-tłumaczyłem.-A poza tym wiesz że mam do niego sentyment, mój dziadek w nim mieszkał-powiedziałem dychając raczej ciężko gdy dobiliśmy szóste piętro.

-Twój dziadek tu nie mieszkał. Tylko przychodził z kumplami aby tu pić w tajemnicy przed twoją babcią-to prawda mój dziadek miał zamiłowanie do alkoholu. Więc raz na jakiś czas mówił babci że idzie w odwiedziny do kolegi a tak na prawdę on i jego kilku kumpli spotykali się tu i pili, nie dużo lecz z umiarem, lecz zawsze gdy tu byli coś się stłukło lub uszkodziło przez co babcia gdy się dowiedziała pewnego razu i wtargnęła do mieszkania była wściekła myśląc że byli tak pijani aż się zawracali rozwalając wszystko. Dziadek nie po wpadce nigdy już tu nie przyszedł lecz także nie sprzedał mieszkania, nikt nie wiedział czemu do póki nie umarł i nie odczytaliśmy testamentu w którym wyraźnie było napisane że jest ono moje. W końcu weszliśmy do mojego mieszkania ciężko dychając.

-Zamiast chodzić i płacić za siłownie powinieneś zrobić kilka rundek na dół i do góry-mówiła machając ręka w górę i w dół. -A nie sorry zapomniałam że ty musisz widzieć Martinę co jakiś czas bo oszalejesz-westchnęła dramatycznie w żartobliwy sposób. Nie mogę doczekać się kiedy ona się zakocha i będę mógł robić to samo.  Rzuciłem jej piorunujące spojrzenie na co tylko się zaśmiała. -Gdzie m twój laptop?-zmieniła tema rozglądając się po moim salonie.

-Na kanapie-powiedziałem nalewając sobie wody i biorąc wyka. Po  chwili dołączyłem do Kayle i w internecie szukaliśmy odpowiedzialnego telefonu.

-O ten jest fajny-brunetka wskazała na jeden z modeli.

-No czy ja wiem, myślisz że będzie mi pasował?-zapytałem. Spojrzała na mnie głupio lekko uderzając w ramię.

-Jeszcze chwila i oszaleje, to dziesiąty model który ci pokazuje!-zdenerwowała się.

-W sumie nie jest zły, chcę go, zamów-wydałem polecenia które brunetka z chęcią wykonała.  -Zamawiamy coś do jedzenia?-zapytałem po chwili. Pokiwała głową.-Pizza?-uniosła kciuk w górę zgadzając się na mój wybór.

--------

Po jakiś dwudziestu minutach do drzwi zadzwonił dzwonek. Odebrałem nasze jedzenie i skierowałem się do kuchni biorąc dwie szklanki i pepsi z lodówki.

-Co się tak szczerzysz do tego telefonu?-zapytałem gdy zauważyłem jej rozmarzony uśmiech i zgrabne palce poruszające się na ekranie dotykowym jej smartfona. Kayle szybko zablokowała ekran i chwyciła jedno pudełko pizzy.

-Przeczytałam coś zabawnego w necie-odparła. Przerwałem moje dotychczasowe czynności i na nią spojrzałem.

-Aha czyli mówisz że pisałaś z internetem?-dopytywałem.

-Pisałam z mamą

-Z takim uśmiechem? A w ogóle przed chwilą powiedziałaś że przeczytałaś coś zabawnego w internecie-wiem że mnie kłamie, niech się przyzna.

-Możesz przestać!-wybuchła. Podskoczyłem na kanapie ze zdziwienia.-Pisałam z kimś, nie twój interes-bąknęła wkładając kawałek pizzy do ust.

-Okej-szepnąłem unosząc ręce. -To jak ma na imię?-taa czas zemsty. Jeśli ona może się ze mną droczyć to ja też.

-Jeśli nie chcesz być za chwilę mokry lepiej się zamknij-syknęła na co się zaśmiałem, i pytałem dalej co było ogromnym błędem gdyż po chwili wstała chwytając szklankę pewną gazowanego napoju i zanim zdążyłem zareagować wylała mi zawartość na głowę. Zebrała swoje rzeczy biorąc pudełko z pizzą i resztę napoju w butelce i skierowała się do drzwi.

-Pa Jorge-krzyknęła zatrzaskując drzwi.

-Zasłużyłem-powiedziałem do siebie. Od dawna wiem że brunetka ma charakterek, z nią lepiej nie zadzierać. Ona nie boi się mówić co myśli, jest pewna siebie. Czasami jej nawet zazdroszczę gdybym ja był taki odważny nie zbierałbym się pół roku na zaproszenie Martiny na kawę.

Westchnąłem cicho i podreptałem do łazienki zmyć z siebie lepką ciecz. Po umyciu mojego ciała wgramoliłem się pod ciepłe pierze i zasnąłem.


Obudził mnie głośny dzwonek, sięgnąłem ręką mając na celu wyłączyć uporczywy budzik, lecz on nie przestawał dzwonić. Otwarłem oczy i zauważyłem że to nie mój budzik dzwoni lecz ktoś do drzwi. Wstałem szybko i poszedłem otworzyć.

-Dzień doby przesyłka do Jorge Blanco-powiedział mężczyzna w średnik wieku podając mi długopis. Podpisałem szybko zabierając przesyłkę.  W kuchni sięgnąłem po nóż i ją otworzyłem. W środku znajdował się telefon który wczoraj zamówiłem, szybcy są. Wyciągnąłem go razem z pozostałymi akcesoriami. Po kilkunastu minutach rozpracowywania go, postanowiłem wpisać do niego wszystkie numery. Wraz z numerem od Tori i Martiny. Napisałem do Tori krótką wiadomość aby też miała mój numer, chciałem zrobić to samo z szatynką lecz coś mnie powstrzymało. Co jeśli już o mnie zapomniała albo będzie to niezręczne. Po dłuższych rozmyśleniach postanowiłem napisać " Hej tu Jorge, piszę abyś miała mój numer" wyślij. Okej to było trochę niegrzeczne. A co jeśli pomyśli że nie chcę do niej pisać albo że napisałem tylko z grzeczności. I w takich momentach przydałaby mi się pewność Kayle. Mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałem na urządzenie w moich dłoniach i zobaczyłem wiadomość od.....




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ahh Ohhh kto to będzie!?
Nima Jori ani Jortini ale za to szybsza aktualizacja.
Dodałam post z bohaterami aby was zapoznać z ich wizerunkiem.
W komach napiszcie co o nich myślicie i której postaci chcecie więcej.



wtorek, 10 maja 2016

"Show Me Love" Bohaterowie

Jorge Blanco: Lat 22; mechanik, sportowiec.



Martina Stoessel: Lat 21



Tori Kelly: Lat 20. Kelnerka.






Kayle Caballo : Lat:19, trener osobisty-praca na siłowni.


Valeria Baroni: Lat 23, mechanik.


Xabiani Ponce de Leon: Lat: 22, sportowiec

Facundo Gambande: Lat 23:

Samuel Nascimento: Lat 23:
Nicolas Garnier: Lat 22:

 -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To aktualni bohaterowie w opowiadaniu, jeśli pojawią się następni ten post zostanie zaktualizowany.
Miało być po jednym zdjęciu ale nie wiedziałam które wybrać przy Jorge więc dałam trzy  ;)))
A jeśli Jorge dałam trzy no to i Martinie ;)

"Show Me Love" Rozdział 3 "Nieznajoma"

-Tak, a co? Znasz go?-zapytała nie kryjąc zdziwienia. A ja w myślach zapytałem czy wie że jej były chłopak jest przyczyną mojego wypadku jak i upadku w życiu.

-Emm coś kojarzę , wydaje mi się że spotkałem go kilka razy na torze-wymamrotałem spuszczając głowę. Takiego obrotu wydarzeń się  nie spodziewałem. Zapadła niezręczna cisza, której żadne z nas nie próbowało przerwać. Ja nie wiedziałem jak, jej powodu nie znam. Zacząłem nerwowo bawić się skrawkiem mojej koszuli, na szczęście zostałem uratowany przez dzwonek jej telefonu.

-Przepraszam-powiedziała wstając- za chwilę wracam- i po tych słowach oddaliła się kilka metrów oddając się rozmowie przez telefon. Nie chcąc wyjść na desperata, przesunąłem swój wzrok ku scenie która aktualnie była okupowana przez średniego wzrostu blondynce o delikatnym i płynnym głosie. Owa blondynka miała kręcone włosy sięgające jej do ramion, aczkolwiek gdyby były proste wydłużyły by się poza nie. Chyba wyczuła moje intensywne spojrzenie gdyż jej czekoladowe oczy znalazły moje zielone wpatrujące się w nią z zachwytem. Ona nie przerywając śpiewu lekko się uśmiechnęła pokazując swoje śnieżno białe zęby które dodając były prościutkie. Odwzajemniłem gest spuszczając głowę czując że moje policzki robią się czerwone.

-Jorge?-z momentu otrząsną mnie delikatny głos Martiny która teraz stała obok mnie z telefonem w ręku. Jej wzrok krążył od sceny do mnie, mając dziwne spojrzenie. Czyżby widziała jak wgapiałem się w bezimienną blondynkę? -Bardzo Cię przepraszam ale dostałam pilny telefon od mojej sekretarki.-zacisnęła usta po czym otworzyła je ponownie-Muszę jechać teraz szybko do firmy. Mam nadzieje że nie obrazisz się jeśli teraz pójdę. Naprawdę bardzo mi głupio-kontynuowała. Oczywiście że byłem zły że nasze spotkanie było przerwane, na zaproszenie jej zbierałem się niemal pół roku ale po drugiej myśli-ta cała sprawa z Xabianim a także niezręczna cisza kilka minut temu, mogę powiedzieć że odetchnąłem z ulga.

-Nie nie idź. Nie będę cię zatrzymywał-powiedziałem szybko machając ręką. Ciasno się uśmiechnęła nie ruszając z miejsca. Przesunąłem się niekomfortowo na krześle. Mam ją jakoś pożegnać? Powiedzieć że zadzwonię? Co by było niesamowicie głupie zważając że nie mam jej numeru, nie mówiąc już o własnym telefonie.

-Może kontynuujemy to kiedy indziej? Oczywiście jeśli chcesz-dopowiedziała szybko ostatnią część. Czy ja aby na pewno chcę? -pomyślałem. Czy chcę spotkać się z byłą dziewczyną mojego wroga?
-Okej zapomnij, nie wiem co źle zrobiłam ale jeśli chodzi o telefon to nie moja wina że zadzwonił-powiedziała z nutką złości w głosie. Jej ton od razu wybudził mnie z moich rozmyślań. Martina nie czekając na moją odpowiedź obróciła się i chciała odejść.

-Nie! Czekaj. Przepraszam zamyśliłem się.-złapałem za jej nadgarstek- Oczywiście że chcę się z tobą spotkać .....po raz drugi, byłbym głupkiem gdybym się nie zgodził na propozycję od dziewczyny do której próbowałem zagadać od kilku miesięcy-nie planowałem tego powiedzieć, to po prostu wymsknęło mi się z ust. Twarz Martiny od razu złagodniała i delikatny rumieniec pojawił się na jej policzkach, po chwili zorientowałem się że patrzy na nasze splecione dłonie, od razu ją puściłem przenosząc moją dłoń na kark nerwowo go ściskając.

-Okej-zaczęła szukać czegoś w torebce, po chwili wyciągnęła prostokątną biała  karteczkę na której napisała coś podając mi ją. -Zadzwoń do mnie to się umówimy-uśmiechnęła się uroczo i odeszła aby przy drzwiach ostatni raz pomachać do mnie ręką. Jestem całkowicie tego pewien że uśmiecham się jak idiota do drzwi w kawiarni pełnej ludzi. Potrząsłem głową otrzepując się z transu spowodowanego przez nieziemską szatynkę. Wróciłem do stolika aby dokończyć moją kawę i ciastko. No to teraz mam ogromny powód aby zakupić nowy telefon. Schowałem numer do kieszeni moich dżinsów, obracając się w stronę sceny. Nieznajomej blondynki już tam nie było. Czy kiedykolwiek ją jeszcze zobaczę? Zapewne nie. Och jak bardzo się myliłem.

-Hej-owa blondynka stała tuż przy moim stoliku. Delikatny uśmiech na jej twarzy, teraz miałem okazję przyjrzeć jej się z bliska i muszę powiedzieć że jej cera jest bez skazy jak cała ona. Po drugim spojrzeniu teraz zauważyłem coś czego wcześniej nie dojrzałem otóż to miała na sobie strój kelnerki. Ona tu pracuje i śpiewa?
-Hej-szepnąłem ochrypniętym głosem nie mając tego na celu ale byłem w szoku że do mnie podeszła.-Hej-powiedziałem wyraźniej aby mnie usłyszała co skłoniło blondynkę do zachichotania. Co za piękny dźwięk.

-Tori-podała mi dłoń którą z przyjemnością uścisnąłem.

-Jorge-lekko nią potrząsłem, po czym od razu puściliśmy nasz uścisk.

-Mogę się przysiąść?-zapytała wskazując na krzesło.

-Jasne-odparłem trochę zbyt entuzjastycznie. Jej uśmiech nie schodził z jej twarzy, jej usta były naturalnie różowe i pełne. Dolna warga lekko większa od górnej. Patrząc na nią miałem ochotę także się uśmiechnąć co zrobiłem. -Pracujesz tu?-zacząłem rozmowę. Przygryzła wargę lekko kiwając głową, niesforny kosmyk włosów upadł na jej twarz przez co miałem ochotę sięgnąć ręka i założyć go za jej ucho.

-Tak. Niedługo bo od wczoraj właściwie, od dłuższego czasu rozglądałam się za pracą więc czemu nie, a poza tym kierownik płaci mi dodatkowo za zabawianie gości-wytłumaczyła, to dlatego pomyślałem że jest klientem a  nie kelnerką.

-Nie wiem ile ci płaci ale jestem pewien że powinnaś dostać podwyżkę, masz piękny głos-skomplementowałem ja na co się zarumieniła.

-Dzięki

-Nie myślałaś nigdy aby zostać piosenkarką? Jednego fana już masz-wskazałem na siebie uśmiechając się głupio na co się zaśmiała a ja mógłbym umierać do tego dźwięku i nie czułbym bólu.

-Nie powiem że nie myślałam o tym w ogóle, ale to tylko głupie marzenia-pomachała ręką odganiając ten pomysł.

-Marzenia czasem się spełniają-zachęcałem ją. Co ja robię znam ją jakieś pięć minut i już próbuje zmusić ją aby zrobiła coś ze swoim wyjątkowym głosem.  Spojrzała na mnie ciepłym spojrzeniem.

-Twoje się spełniło?-to pytanie całkowicie zbiło mnie z tropu. Przełknąłem ciężko ślinę zaciskając usta w prosta linię. Smutek ogarną moje ciało.

-Nie-wyszeptałem łamiącym głosem.-ale to nie znaczy że nie warto próbować, a ty masz ogromne szanse aby uczynić to czymś wielkim-wymusiłem uśmiech.

-Skąd wiesz że zostanie piosenkarką jest moim marzeniem?-zmarszczyła brwi.

-Widziałem z jaką pasją śpiewasz, ile szczęścia ci to daje. Po prostu wiem bo mam oczy.

-Łał znam cię od dziesięciu minut a ty dajesz mi najlepszą radę jakąkolwiek mogłabym otrzymać-położyła rękę na mojej lekko ją ściskając w geście podziękowania.- Ale jeśli ja spróbuję....to ty też musisz-i tymi słowami po raz drugi osłupiało mnie.

-Co?! Nie, nie to niemożliwe i niewykonalne-kręciłem głową z niedowierzaniem.

-Sorki taka jest umowa, albo razem robimy coś z naszymi marzeniami albo wcale-postanowiła stanowczym głosem. Ta słodka blondynka która na początku wydała mi się nieśmiała i niewinna teraz była stanowcza i władcza. Westchnąłem sfrustrowany. -To jak?-wyciągnęła rękę w moją stronę w geście umownym. Pokręciłem głową spoglądając w jej oczy, nie widziałem w nich żadnego zawahania tylko pewność siebie. Uścisnąłem jej rękę sam nie wierząc co właśnie zrobiłem. Uśmiechnęła się zwycięsko co odwzajemniłem.

-Nawet nie wiesz jakie jest moje marzenie-Tori tylko spojrzała na zegar wiszący na ścianie.

-Skończyłam na dzisiaj więc mam czas-usadowiła się wygodniej na krześle.-Możesz mówić-kiwnęła głową dając mi pozwolenie.

-Wiesz co to motocross...-zacząłem,

I tak przez przez nie wiadomo ile czasu rozmawialiśmy o wszystkim co wydarzyło się w moim życiu. zaczynając od najważniejszego wyścigu i wypadku po po mojego pecha i upadek w życiu. Przez cały czas Tori siedziała cicho wsłuchując mnie. Nadal nie wierzę że w przeciągu kilkunastu minut zaufałem obcej osobie na tyle aby dać jej radę, zrobić z nią umowę i opowiedzieć o moim życiu.  Ale było w niej coś co mówiło mi aby jej zaufać, że to wyjdzie na moje dobro.

-Łał-tylko tyle była w stanie powiedzieć gdy skończyłem.

-Taa-zaśmiałem się. Niespodziewanie ona wstała nachylając się do mnie i zakleszczyła mnie w swoim uścisku. Czułem jak lekko gładzi mnie po plecach, przymknąłem oczy oddając się chwili. Niestety po kilkunastu sekundach oddaliliśmy się od siebie, a ja już tęskniłem za bliskością jej ciała.

-Dziękuje że mi zaufałeś, nie pożałujesz tego-uśmiechnęła się pocieszająco.

-Wiem-tego słowa byłem bardzo pewien. Niestety zrobiło się późno i kawiarnia była myta przed zamknięciem kiedy wychodziliśmy. Była gdzieś osiemnasta. Na koniec Tori dała  mi swój numer, na początku pytając gdzie mój telefon gdy wyjaśniłem co się z nim stało(wpadł do kibla jakby ktoś nie pamiętał) Tori tylko się ze mnie śmiała przez co udawałem obrażonego a ona całą drogę do jej mieszkania mnie przepraszała wiedząc że tak naprawdę nie jestem zły. Ostatni raz przytuliliśmy się na pożegnanie i ruszyłem w stronę mojego mieszkania. Gdy już tam dotarłem byłem zdziwiony że nic się nie stało, ale gdyby nawet to i tak bym nic z tym nie zrobił byłem zmęczony po całym dniu. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zasnąłem z uśmiechem na ustach oddalając się do krainy snów.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 A teraz pytanie: Co to ma być?! Gdzie moja Jortini?!
A więc Jorge poznał Tori (Tori Kelly) i polubił ją i zaufał na tyle aby opowiedzieć o swoim życiu. Czemu nie opowiedział Martinie? Czy to przez jej telefon czy przez byłego chłopaka? A może jej nie ufa?
Tak jeszcze tylko napomknę - Nigdy nie powiedziałam że to opowiadanie o miłości Jortini. Jaką tu nazwę wymyślić dla Jorge i Tori? Może Jori? Torge? .....? Możecie napisać w komentarzach.
Jak wygląda Tori?:




środa, 4 maja 2016

"Show Me Love" Rozdział 2 "Wypadek"

  \\\\\      \\\\      \\\\ \\\\Przeczytajcie notkę od autora WAŻNE!!\\\\     \\\\\\\     \\\\


-Jorge..jutro o 14 kończę zmianę-uśmiechnęła się i wstała, osłupiały przyglądałem jej się tylko.

-To znaczy tak czy nie?- postanowiłem zapytać lecz ona tylko zachichotała i mnie zostawiała ale przysiąg bym że lekko skinęła głową. No cóż jutro się przekonam. Moje policzki bolały z uśmiechania się, miałem ochotę skakać ale tego nie zrobię bo jeszcze wyjdę na większego debila. Otrząsłem się po chwili i ruszyłem w stronę szatni, tam się przebrałem w poprzednie ciuchy i ruszyłem do domu po drodze żegnając się z Kayle, która na twarzy miała głupkowaty uśmieszek. Nie zdziwił bym się gdyby nas widziała, czasami mi się zdaje że ona mnie śledzi, ta kobieta widzi i słyszy wszystko a potem plotkuje lecz o dziwo jeśli powierzysz jej sekret zachowa go sobie do grobu. Błądząc w myślach nawet nie zauważyłem jak dotarłem do drzwi mojego mieszkania. Jeszcze większe było moje zdziwienie gdy zauważyłem że przed drzwiami stoi trzech mężczyzn a jeden grzebie przy zamku.
-Ymm jakiś problem panowie?-trzech mężczyzn obróciło głowy, mierząc mnie od stóp do głów.

-Pan Jorge Blanco?-pokiwałem głową.-Próbowaliśmy się do pana dodzwonić ale nic z tego-no tak telefon zepsuł mi się dwa dni temu.-Sąsiadce z dołu przecieka sufit. Mógłby pan otworzyć aby to sprawdzić?-zrobiłem szerokie oczy i szybko próbowałem znaleźć klucze. Po kilku sekundach byłem zdolny otworzyć drzwi i we czworo pobiegliśmy do łazienki. To co tam zastałem postawiło mnie w szoku. Woda była wszędzie, podbiegłem do wanny która wypuszczała jej coraz więcej i zakręciłem ja. Jeden z mężczyzn podszedł i wyciągną dolny korek i korek bezpieczeństwa aby wypuścić wodę.

-Proszę pana, po to są korki bezpieczeństwa aby takie wypadki nie miały miejsca-w tym momencie przyrzekam że zrobiłem się cały czerwony z zażenowania.-Wezwę ekipę która to posprząta ale to wyniesie pana niezłą sumę, gdyż to z pana winy-zacisnąłem oczy. Wspaniale jedna szkoda nie naprawiona a już kolejna do naprawy.

-Dobrze, chyba nie mam wyboru-westchnąłem. Bezradność ogarnęła moje ciało, ruszyłem w stronę kuchni aby się napić. Wyciągnąłem sok pomarańczowy z lodówki.-Chcą panowie coś do picia?-z grzeczności zapytałem mężczyzn stojących teraz za mną. Wszyscy pokręcili głowami. Otwarłem szafkę i żeby wszystkiego było za mało ona wypadła z zawiasów, upadając na blat pod nią. Kątem oka widziałem jak trzech robotników posyła sobie znaczące spojrzenie.

-Mamy czas aż ekipa przyjedzie, pan pozwoli to z kolegami naprawimy szafkę-nadal trzymając drzwiczki za uchwyt z nadzieją pokiwałem głową.

-Bardzo dziękuje-podałem najwyższemu część szafki. Tak mi się wydaje że najwyższemu a może to jego postawione włosy do góry.  W każdym bądź razie albo on albo Brazylijczyk obok niego. Oboje byli wysocy co było śmieszne ponieważ trzeci wyglądał jak dziecko przy nich ze względu na swoją drobną posturę. Po kilku minutach szafka była naprawiona.

-Chyba ma pan dzisiaj pechowy dzień?-Brazylijczyk zapytał swoim grubym głosem. Zaśmiałem się bez humoru.

-Dzień jak co dzień-wzruszyłem ramionami.

-Trochę tu posiedzimy-najniższy odparł-Jestem Facundo-podał mi dłoń którą przyjąłem-A to Nicolas-wskazał na chłopaka z wysoką fryzurą-i Samuel-podałem rękę każdemu.

-Jorge-powtórzyłem z grzeczności-Zaproponował bym coś do jedzenia ale wole niczego już dzisiaj nie zepsuć, jeszcze muszę naprawić okno w sypialni-wskazałem ręką na drzwi.

-Pomożemy-powiedzieli jednym głosem.

-Och nie to za dużo-tłumaczyłem.

-To nic takiego a poza tym jeśli zepsułeś szafkę jednym ruchem to nie sądzę żebyś umiał naprawić okno-tłumaczył Samuel. Podrapałem się nerwowo po szyi lecz po chwili zgodziłem się i ruszyliśmy do sypialni. Moje zdziwienie nie było duże gdy po chwili okno było naprawione, oni to po prostu złote rączki, przydały by mi się takie 24/7. Po godzinie ekipa sprzątająca przyjechała i uporała się z łazienka.

-To będzie 1200 zł-robotni podał mi rachunek i bez słowa wyszedł. Milutki. A żeby tego było mało do mojego mieszkania wpadła sąsiadka z dołu.

-Kiedy ty się w końcu wyprowadzisz?!-zaczęła wrzeszczeć. -Już mam dość twoich wyczynów!-przełknąłem ślinę.
-Bardzo panią przepraszam to był niefortunny wypadek-tłumaczyłem ale bez skutku.
-Nie, to ty jesteś niefortunnym wypadkiem!-obróciła się na pięcie i wyszła.

-Milutka-ktoś wymamrotał za mną. Z twego całego zamieszania zapomniałem że Sam, Facu i Nico tu są. -Zawsze taka jest?-uniósł brwi najniższy.

- Nie dziwie jej się też bym tak reagował gdybym miał takiego sąsiada-zaśmiałem się.

-Często się to zdarza?-zaciekawił się.

-Zależy co sprawy jak powódź co tydzień a okno i takie tam na porządku dziennym-pokiwałem głową.

-Na serio?! Jak ty wytrzymujesz?-zbulwersował się.-To ty czy to mieszkanie?

-Szczerze to po pół, zawsze byłem tym pechowym a po śmierci dziadka dostałem to mieszkanie które wszystko nasila ale nie umiem go sprzedać, gdy ktoś przychodzi go oglądać albo szafka nagle upada lub inne pechowe rzeczy-wytłumaczyłem spokojnie.

-Łał to dziwne, próbowałeś iść do wróżki a może egzorcysty?-teraz to wybuchnąłem śmiechem.

-Co? Egzorcysta? To nie żadne demony a czysty pech a wróżki czy jakoś tam to zwykła ściema

-Warto spróbować-Facundo wybełkotał pod nosem.
-Facu wierzy w różne mistyczne rzeczy-Nicolas zrobił zirytowaną minę machając rękami w górze.
-Bo są prawdziwe!-kłócił się.
-W twojej głowie
-Ej ej dobra spokój-Samuel zainterweniował.- A tak w ogóle już późno powinniśmy się zbierać-spojrzał na zegarek na swoim lewym nadgarstku. -Miło było Cię poznać może jeszcze się spotkamy, mam nadzieje że w innych okolicznościach-zaśmiałyśmy się wszyscy.
-Ta też mam taką nadzieje-odprowadziłem ich do drzwi.-Narka-odpowiedzieli mi po czym zamknąłem drzwi. Zmęczony po długim i wyczerpującym dniu wziąłem szybki prysznic, nie mając odwagi nawet spojrzeć na wannę. Przebrany w same bokserki wskoczyłem pod zimną pościel. Miałem tyle myśli w głowie że przez następną godzinę leżałem bezczynie szukając snu.

---------

Następnego dnia miałem pracę więc udałem się na tor, gdzie pracuje jaki mechanik. Przebrałem się w mój strój roboczy i zacząłem oglądać zepsute maszyny. Po mimo mojego pecha z motocyklami było inaczej, przy nich byłem złotą rączką.
-O hej Jorge!-Valeria podbiegła i mocno mnie uścisnęła co odwzajemniłem.
-Hej co tam?-zapytałem po rozluźnieniu uścisku.
-A nic, lekki stres dzisiaj przyjeżdża sponsor wytłumaczyła.
-O fakt zapomniałem. Kto będzie jeździł ? -spojrzałem na nią i od razu wiedziałem kto po jej zniesmaczonej minie.
-A jak myślisz?-prychnęła.- O wilku mowa-wybełkotała patrząc za moje plecy. Obróciłem się szybko i ujrzałem znienawidzoną przeze mnie twarz.
-Xabiani-burknąłem niezadowolony. -Twój motocykl jest w garażu nr 2-nie fatygowałem się na dalszą rozmowę, co rozbawiło Valerię.
-Jorge-zaśmiał się ironicznie.-Zazdrosny że to ja będę jeździł przed sponsorem a nie ty?-zacisnąłem pięści. -Ach tak zapomniałem dzidzia przestała jeździć po jednej przegrane-podszedł do mnie-ze mną-dodał a we mnie się zagotowało.
-Nie masz być na torze przypadkiem?-Valeria zapytała za co byłem wdzięczny.

-Nie wcinaj się mała, ja tylko przypominam mu kto tu jest lepszy-wybałuszył się i odszedł. Poczułem delikatną dłoń na moim ramieniu.
-Hej nie przejmuj się Xabiani to palant i oszust-powiedziała lekko ściskając moje ramię dodając mi otuchy.
-Taa może tak ale trochę ma rację-odparłem sfrustrowany. Obróciłem się stojąc z nią twarzą w twarz.-Wygrał ze mną-zacisnąłem usta w prostą linię.
-Tak ale jakim sposobem?! Przecinając ci hamulce!-krzyknęła wściekła.
-Ciii-uciszyłem ją.
-Nie Jorge ten debil unikną kary i jeszcze dostał nagrodę a ty byłeś w szpitalu!-krzyczała wściekła. Nie myśląc wiele przytuliłem ją uspokajając.
-Ej żyje-wyszeptałem- i to się liczy-zacząłem lekko ja kołysać w moich ramionach.
-Ale mogłeś nie przeżyć-jej głos się załamał. Skrzywiłem się na myśl o moim wypadku z przed roku. Miałem wtedy 21 lat i byłem wschodzącą gwiazdą w tej branży, tylko jeden wygrany wyścig przed sponsorem i moje marzenie by się spełniło. Niestety moje sukces nie odpowiadał wszystkim a szczególnie Xabnianiemu który przeciął mi hamulce przez co nie wyhamowałem na zakręcie i mój motocykl przygniótł mnie a ja uderzyłem o ziemie, dalej nic nie widziałem jedynie słyszałem dźwięk karetki. Obudziłem się po dwóch tygodniach. Co zdziwiło lekarzy było to że nie byłem sparaliżowany, zrobili wszystkie potrzebne badania i mieli wspaniałe wieści że mogę wrócić na tor bo miałem wielkie szczęście. Mój menadżer był gotów rozpowiedzieć mój wielki powrót lecz go powstrzymałem. Mówiąc prosto stchórzyłem. Nazwijcie mnie tchórzem bo nim jestem, po mimo namowom mój upór nie znał granic. Z moją karierą wszystko zaczęło sypać się po kolei. Straciłem pieniądzem przez moje nieustanne picie i wydawanie pieniędzy w klubie ze striptizem aby się dowartościować. Jestem dożywotnio wdzięczny kilku osobom które wyciągnęły mnie z tego dołka i postanowiły na nogi. Jedną z tych osób była Valeria która zawsze była u mojego boku jak i Kayle, zaopiekowały się mną nawet kiedy moja rodzina się poddała. Nie zrozumcie mnie źle moja rodzina mnie kocha i próbowała pomóc mi z całych sił lecz ja nie dawałem im. Ojciec Valerii który jest dla mnie jak wuj, gdy zrozumiał że nie zamierzam wrócić do jazdy zaoferował mi pracę jako mechanik na jego torze. Musiałem odlecieć w myślach na dłuższą chwilę gdy poczułem lekkie wstrząsanie ze strony Valerii i jej zatroskaną minę.
-Znowu o tym myślałeś?-zapytała znając odpowiedź. Wzruszyłem ramionami.
-Tęsknie za tym ale cholernie się boje-zacisnąłem powieki.-Val wszystko od tego momentu mi się posypało, jestem pieprzonym pechowcem za chwilę będę bezdomny jeśli tak dalej pójdzie!-wrzasnąłem.-Coraz bardziej się zadłużam, wczoraj kolejne 1200 złoty poszło przez moją nieuwagę-zdesperowany schowałem głowę w dłoniach. -Zmieńmy temat, nie chcę teraz o tym myśleć-pokręciłem głową a ona pokiwała.
-Co dzisiaj zamierzasz robić?-zapytała robiąc to o co ją poprosiłem.
-Właściwie to idę na kawę z pewną ślicznotką-uśmiechnąłem się głupio spuszczając głowę.
-Aaaa! W końcu! Już myślałam ze to nigdy nie nastąpi przez tą jędzę z siłowni!-powiedziała na co rzuciłem jej piorunujące spojrzenie.
-Ona nie jest jędzą, a poza tym to z nią się umówiłem-wybełkotałem na co ona stanęła w szoku.
-Co się stało że przestała cię olewać? -Val  wiedziała o moim małym zauroczeniu i zawsze się ze mnie naśmiewała przez moje żałosne próby zwrócenia na siebie uwagi, dzięki Kayle która jej o wszystkim mówiła. -A może inaczej zapytam. Jak bardzo się ośmieszyłeś że tym razem ci się udało zwrócić jej uwagę?-zaśmiała się, uważnie mi się przyglądając.-Mów! Tak czy siak Kay potem mi powie!
-Wywaliłęmsięnabieżni-powiedziałem szybko. Zmarszczyła brwi z niezrozumienia.
Że co? Mów normalnie!-sfrustrowała się z niecierpliwości.
-Wywaliłem się na bieżni-powiedziałem głośniej i wyraźniej a ona wpadła w śmiech, przewróciłem oczami.

-Ej, nie jest tak źle przynajmniej nie płakałeś jak dziewczynka gdy sztanga upadła ci na nogę-nie przestawała się śmiać.
-Przestań!-oburzyłem się.-Wcale nie płakałem jak dziewczynka!-zaprzeczyłem choć wiedziałem ze ma racje.
-Och czyżby? Ciesz się że nikt tego nie nagrał bo bym miała solidny dowód-pokręciła głową.
-Nieważne, która jest?-zmieniłem zwinnie temat.
-13 a co?-odparła.-o której się z nią umówiłeś?-dopytywała.

-O czternastej kończy zmianę na siłowni, więc będę tam jakieś dziesięć minut prędzej żeby nie wyjść na spóźnialskiego ani zdesperowanego-dopowiedziałem.

-Gdzie ja zabierasz?
-Do kawiarni-odpowiedziałem krótko.
-Na serio? Jakbym już nie wiedziała, ja się pytam do której-wytłumaczyła wzdychając.
-Resto jest najlepsza, więc tam-powoli pakowałem swoje rzeczy do torby-dobra będę się zwijał jeśli nie chcę się spóźnić, napisz do mnie jak tam sponsor-zacząłem odchodzić.- Albo wiesz co jutro mi powiesz, zapomniałem że telefon wpadł mi do kibla!-krzyknąłem z oddali zwracając uwagę kilku osób. Zażenowany spuściłem głowę i odszedłem zostawiając z tyłu rozbawioną Valerię.

------

Wybiła 13;50 a ja wszedłem do siłowni spotykając Kayle przy ladzie.
-Jorge co ty tu robisz? Dzisiaj nie ćwiczysz-pokręciła głową.-I dlaczego masz na sobie koszulę?-zmarszczyła brwi oglądając mnie od stóp do głów.
-Jest Martina?-zapytałem w prost.
-Ymm tak ale kończy za jakieś dziesięć minut, więc jeśli chcesz zrobić z siebie pośmiewisko to się sprężaj-droczyła się ze mną śmiejąc się.
-Ha ha bardzo śmieszne, idę z nią na kawę-odparłem dumnie. Stanęła w szoku wybałuszając oczy.
- Żartujesz?!-podniosła głos uderzając dłońmi o blat z niedowierzania.
-Kayle! Bo jeszcze cię usłyszy!-syknąłem szeptem. Uniosła dłonie w geście obronnym.

-Sorka ale jakim cudem?-ściszyła głos.

-Pamiętasz wczoraj jak się wywaliłem?-zapytałem na co ona się zaśmiała kiwając głową.-No więc po tym usiedliśmy na ławce i ja zapytałem i chyba się zgodziła-pokiwała głową ze zrozumieniem aby następnie zrobić zakłopotaną minę.

-Chyba?-uniosła brew. Nerwowo podrapałem się karku.

-Nie powiedziała tak ale też nie powiedziała nie, tylko się uśmiechnęła-zacisnąłem usta. Skinęła niepewnie stukając palcami o blat recepcji. Sekundy zaczęły się dłużyć, moja niepewność wzrosła maksymalnie. A co jeśli to było "nie" a nie "tak"? Moje myśli błądziły w mojej głowie aż zrobiło mi się słabo. Czułem jak za chwile miałbym zemdleć, lecz coś mi przeszkodziło a raczej osoba wychodząca z zaplecza, nie byle jaka osoba ale piękna szatynka o czekoladowych oczach. Jej oczy skupiły się na mnie po czym uroczo się uśmiechnęła co odwzajemniłem. Przytrzymałem się blatu czując jak moje nogi robią się miękkie a kolana się uginają lecz nie śmiałem przerwać z nią kontaktu wzrokowego. Powoli podeszła stając po mojej lewej stronie.
-To co idziemy?-zapytała widząc że ja nie zamierzam nic powiedzieć za co w myślach się przekląłem, ostatnią rzeczą jest aby pomyślała ze ze mnie jakiś psychol. Nadal nie znajdując mojego języka milczałem tylko kiwając głową. Kątem oka widziałem Kayle która z całych sił powstrzymywała śmiech, Martina tylko zaśmiała się krótko.
-Pa Kayle-powiedziała na co czarnulka jej odpowiedziała ja tylko kiwnąłem do niej głową w geście pożegnania.

Wyszliśmy na zewnątrz kierując się w stronę kawiarni.
-To gdzie mnie zabierasz?-spojrzałem na nią po raz kolejny tworząc kontakt wzrokowy. Matko jej oczy są niesamowite, niby zwyczajne lecz niesamowite.
-Resto-odparłem lekko ochrypniętym głosem.
-O super uwielbiam tą kawiarnie, brat mojej przyjaciółki tam pracuje-oj nie wiem czy to taka dobra informacja, ostatnie co chcę to spotkać tam jej przyjaciółkę i stać się trzecim kołem. Kawiarnia mieściła się pięć minut od siłowni więc po chwili znaleźliśmy się przy wejściu do niej. Atmosfera w środku jak zwykle była nieziemska, akurat na małej scenie śpiewała młoda dziewczyna o cudownym głosie. Zamówiliśmy po kawie i kremówce do niej i usiedliśmy w rogu lecz z dobrym widokiem na scenę.
-Często tu bywasz? Bo jestem pewna że cię nigdy tu nie widziałam-zapytała robiąc małego łyka swojej kawy z mlekiem, skopiowałem jej ruch kosztując pysznego cappuccino.
-Prawie codziennie-odparłem na co uniosła brwi ze zdziwienia.
-Na serio? To niemożliwe, zauważyłabym cię-oblizała usta a ja jak w transie skupiłem na nich wzrok. Jej usta były pełne i różowe, wyglądały na miękkie i delikatne. Oderwałem wzrok szybko skupiając się na oczach.
-Może dlatego że zawsze wpadam tu z samego rana i jestem tu max pięć minut-zaśmiałem się na co ona pokiwała uśmiechając się.
-Długo pracujesz w "Ramos" ?-zaciekawiłem się.
-Właściwie to pracuje tam tylko chwilowo-zasmuciłem się na jej odpowiedź, przecież nie będę jej już więcej widywał-moja restauracja tutaj przechodzi remont więc postanowiłam trochę pomóc w siłowni mojego taty-wytłumaczyła zostawiając mnie bez słowa. Chwila, chwila..
-Twoja restauracja? Masz restauracje?-zdziwiłem się. Zaśmiała się z mojej miny.

-Tak właściwie to trzy ale czwarta się buduje. Są całkiem popularne "Castillo" może słyszałeś?-oczywiście że słyszałem, jak mogłem nie słyszeć o tak ekskluzywnej restauracji.

-Tak coś obiło mi się o uszy-wymamrotałem nadal w szoku.

-A ty gdzie pracujesz? jeśli mogę zapytać-od razu dodała.

-Na torze "Baroni" jestem mechanikiem-zmarszczyła brwi myśląc nad czymś.

-A tak, wiem o czym mówisz byłam tam parę razy mój były chłopka tam jeździ. A ty jeździsz czy tylko naprawiasz?-zaciekawiła się.
-Ymm jeździłem ale przestałem-zająłem się ciastem unikając tematu ale Martina nie dawała za wygrana.
-Czemu?-przygryzła wargę.

-Wypadek-odparłem krótko.

-Och przykro mi, raz widziałam jak jeden z zawodników miał wypadek i nie był to miły widok, pamiętam że to był jakiś ważny zawodnik i wszyscy mu kibicowali nawet ja choć w tym samym wyścigu jechał mój chłopak-zaśmiała się nerwowo. Przez to co powiedziała zacząłem się zastanawiać i mnie olśniło.

-Twój były ma na imię Xabiani?-zapytałem niepewnie bojąc się usłyszeć odpowiedź. Natychmiast na mnie spojrzała.

-Tak, a co? Znasz go?-zapytała nie kryjąc zdziwienia. A ja w myślach zapytałem czy wie że jej były chłopak jest przyczyną mojego wypadku jak i upadku w moim życiu.

-...


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


WIEDZIELIŚCIE ŻE WYCHODZI FILM!! Który będzie jutro w kinach? Nie w Polsce ale ogólnie. Po obejrzeniu zwiastuna zapowiada się ciekawie, lecz co mnie denerwuje to że kolejny fagas się kręci obok Violetty, który to już 4?! Kolejną rzeczą jest że po zwiastunie trochę wywnioskowałam że tym razem Leonetta nie przetrwa co mnie niesamowicie wnerwiło. Czy oni nie mają innych pomysłów niż tylko dostawiać do Violetty innego chłoptasia? Dodam że on jest jakąś baletnicą ( Caio ma chyba na imię). Mam nadzieje że Leonetta skończy razem bo inaczej się zabije.
A film ma tytuł Tini: Nowe życie Violetty-co mnie dziwi bo skąd te Tini jak ona ma na imię Violetta. Nieważne, macie linka do zwiastuna i powiedzcie co myślicie:
Link do zwiastuna