Dzisiejszego ranka wstałem z tylko jedną myślą w głowie. Zamierzam iść do Martiny i zmienić jej myślenie o mnie. Nie wiem jak to zrobię ale zrobię. O dziwo obudziłem się z mnóstwem energii jakby myśl o brunetce mnie nakręcała, i tak było. Z mojej garderoby wybrałem zwyczajne czarne dżinsy i nową koszulę a swoje ciało spryskałem swoim ulubionym perfumem który mam nadzieje spodoba się Martinie. Z głową pełną myśli o brązowookiej wyszedłem z domu udając się do samochodu. Przejeżdżając przez zakorkowane ulice poczułem że czegoś mi brakuje. Kwiaty. Nie mogę iść przeprosić bez kwiatów. Jak na zawołanie moim oczom ukazała się kwiaciarnia, więc szybko zaparkowałem i poleciałem w stronę sklepu. Od razu po wejściu zacząłem rozglądać się za idealnymi kwiatami pasującymi na okazję.
-Witam! W czym mogę panu pomóc?-zza lady wyskoczyła niziutka kobieta od razu zwracając na siebie uwagę swoim piskliwym głosem i jak się okazało szerokim uśmiechem.
-Ymm szukam kwiatów-odparłem głupio. Kobiecie uśmiech jedynie się poszerzył.
-Mogę wiedzieć na jaką okazję?-zapytała.
-Przeprosiny-odparłem drapiąc się nerwowo po szyi. Rudowłosa kobieta energicznie pokiwała głową.-Myślałem o czymś tradycyjnym. Może róże?-zapytałem z nadzieją. Rudzielec przez chwile się zastanawiał po czym bez słowa zniknęła zza zaplecze.
-Fioletowe róże. Symbolizują miłość od pierwszego wejrzenia ale także idealnie nadają się na przeprosiny, ale to nie kolor jest tylko waży lecz ich liczba-odparła wyciągając z wiklinowego koszyka różę za różą tworząc z nich bukiet. -Piętnaście. Liczba piętnaście wyraża skruchę i prosi o wybaczenie. Każda kobieta zachwyci się ich kolorem. Są bardzo rzadkie-tłumaczyła. Rzeczywiście były piękne i mówi że każdej kobiecie się spodobają więc Martinie też.
-Poproszę-odparłem pewnie od razu sięgając po portfel do tylnej kieszeni. Szybko zapłaciłem i z powrotem byłem w drodze do brunetki. Po kilkunastu minutach zaparkowałem pod domem Martiny. Z siedzenia obok wziąłem bukiet owinięty w wstążkę i ruszyłem w stronę potężnych mahoniowych drzwi. Biorąc głęboki oddech znalazłem dzwonek palcami a po chwili w jej domu rozbrzmiał cichy dźwięk. Biorąc chwilę jaką miałem zacząłem uważnie przypatrywać się osiedlu. Wyglądało na spokojne wręcz stworzone dla rodzin z dziećmi i psem ponieważ niedaleko znajdował się park. Kątem oka zauważyłem zapewne sąsiadkę Martiny uważnie przyglądającej mi się ze swojego ganku. Starsza kobieta była najwidoczniej zaciekawiona ale także zdziwiona moją obecnością. Nie wiedząc czemu przez jej minę pomyślałem że Martina może mieć chłopaka a ja stoję tu z kwiatami. Moje myśli przerwały otwierające się drzwi.
-Jorge? Co ty tu robisz?-zza drzwi wyszła brunetka z niezbyt zadowoloną miną że mnie widzi.
-Hej...-nie wiedząc jak zacząć wyciągnąłem bukiet zza pleców myśląc że to on zdziała cuda. Oczy brunetki delikatnie się rozszerzyły a na ustach pojawił zadziorny uśmiech.
-Och-zaśmiała się nie odrywając wzroku od kwiatów. Po chwili jednak spojrzała mi w oczy.
-Przepraszam.... za wczoraj, zachowałem się jak dupek-powiedziałem spuszczając wzrok nie tylko z zażenowania, ale i przez jej przeszywające spojrzenie.
-To prawda-wyszeptała a w jej głosie mogłem wyczuć lekki smutek.-Wejdź do środka-dodała odsuwając się aby zrobić mi przejście. Lekko zbity z tropy spojrzałem na nią zdziwiony po czym powoli wszedłem do domu zatrzymując się po kilku krokach aby podać jej kwiaty. Martina bez słowa podążyła w głąb z bukietem w rękach. Jak się okazało zaprowadziła nas do kuchni gdzie wsadziła bukiet do szklanego wazonu z wodą.
-Słuchaj-zacząłem gdy nadal była odwrócona do mnie tyłem.-Głupio mi jak się zachowałem więc chcę ci to wynagrodzić-to zwróciło jej uwagę gdy po chwili stała do mnie przodem pełna zaciekawienia-pomyślałem że fajnie by było się gdzieś razem wybrać i może dowiedzieć coś o sobie-nerwowo przycupnąłem z nogi na nogę. Od dawna nie byłem tak zestresowany. Brązowooka lekko pokiwała głową przygryzając dolną wargę.
-Okej-powiedziała po chwili a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech-ale pod jednym warunkiem-dodała chytrze się uśmiechając. Skinąłem głową pokazując aby kontynuowała-pójdziemy do wesołego miasteczka-skończyła z wielkim uśmiechem na twarzy. Na mojej twarzy pojawił się delikatny grymas. Ostatnim razem w wesołym miasteczku byłem gdy miałem piętnaście lat i nie za dobrze się to skończyło.
-Dobra-odparłem bezradnie nie mając wyboru. -Pójdę już jeśli mamy się wyrobić-razem skierowaliśmy się do wyjścia-będę o 13-przechodząc przez próg spojrzałem na brunetkę.
-Bądź o 12-poprawiła mnie co do godziny.-i tym razem się nie spóźnij-dodała drwiąco. Zamiast być urażony skupiłem się na tym jak seksownie wygląda z takim zadziornym uśmiechem. Pokiwałem głową odsuwając od siebie niepotrzebne myśli i ruszyłem w stronę auta.
-Jorge!-usłyszałem za mną.
-Tak?-zapytałem spokojnie.
-Następnym razem jak będziesz przepraszać to kup czekoladki-powiedziała znikając za drzwiami. Nadal stałem patrząc w stronę domu brunetki nieświadomy ogromnego uśmiechu który pojawił się na mojej twarzy. Czyli będzie następny raz. Z uśmiechem odjechałem wyłapując wzrok tej samej starszej kobiety która wcześniej bacznie mnie obserwowała. Na jej twarzy widniał delikatny uśmiech a mnie ciekawiło kim jest ta kobieta.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kończą mi już się części muszę znowu zacząć pisać :)
Przeprosiny przyjęte.
OdpowiedzUsuńCzas na wesołe miasteczko.
Cudowny. 😍💖
super ! :*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńKurczę, podoba mi się 💖
OdpowiedzUsuń