Strona główna

niedziela, 23 października 2016

"Wszystko czego pragnę" OS cz.5

Dwa miesiące później:
Po naszym wypadzie do wesołego miasteczka sporo dowiedziałem się o brązowookiej piękności. Nie tylko o jej życiu ale i nawykach. Na przykład jak się stresuje notorycznie poprawia swoje włosy i żuje dolną wargę, jak się koncentruje wystawia język i oblizuje usta natomiast jeśli jest zdenerwowana marszy brwi i zaciska zęby. Ale najważniejszą rzeczą jaką zauważyłem jest to jak jej oczy rozjaśniają się gdy jest szczęśliwa, jak patrzy na coś z miłością i adoracją. Problem jest w tym że zaczęła patrzeć tak na mnie. Przez te dwa miesiące spotykaliśmy się prawie codziennie nie sądziłem że znowu mogę być tak szczęśliwy. Ale nie pozwolę znowu oddać się uczuciom. W życiu trzeba uczyć się na błędach i ich drugi raz nie popełniać. Własną radę przyjąłem sobie do serca dlatego właśnie czekam na Tini w moim domu. Jak na zawołanie ktoś zadzwonił do drzwi.

-Hej-przywitała się brunetka od razu ściskając mnie na przywitanie utrudniając mi pójście za głosem rozumu.

-Hej, wejdź-zamknąłem za nią drzwi i razem poszliśmy do salonu. Brunetka w moim domu czuła się bardzo swobodnie gdyż często tu bywała. -Musimy porozmawiać-powiedziałem. Martina zatrzymała się odwracając do mnie na jej twarzy widniało zaniepokojenie.

-Coś się stało?-zmartwiła się podchodząc bliżej. Nie chciałem jej tego mówić wiedząc że prawdopodobnie złamie jej tym serce a jej zatroskana mina nie ułatwiała mi tego. Przez tyle miesięcy byłem samotny, szukałem pocieszenia w barach przy alkoholu i kobietach na jedną noc. A teraz mam kogoś kto troszczy się o mnie jak nikt inny, jest piękny wewnątrz i z zewnątrz a ja to odrzucam.

-Powinniśmy przestać się spotykać-wypowiedziałem te słowa a mój głos się załamał. Brunetka spojrzała na mnie z bólem w oczach.

-Co? Czemu?-Martina zapytała z bólem w głosie próbując lekko się do mnie zbliżyć.

-Czujesz coś do mnie?-próbowałem nie wyrażać żadnych emocji lecz w środku buzowałem. Martina rozwarła lekko usta aby coś powiedzieć lecz szybko je zamknęła kręcąc głową.

-Martina?-domagałem się odpowiedzi od brunetki która spuściła głowę abym nie mógł jej zobaczyć.

-Tak-odparła podnosząc głowę nie wstydząc ani nie bojąc się swoich uczuć tak jak ja. Zacisnąłem oczy gdy potwierdziła moje przypuszczenia. Z dali mogłem usłyszeć jej przyśpieszony oddech a nawet bicie serca jeśli to możliwe.

-Nic do ciebie nie czuje-skłamałem. W głębi duszy wiedziałem że jest to ogromne kłamstwo. Tego chciałem prawda? To czemu czuje jak popełniam największy błąd w moim życiu? Czemu moje serce boli jeśli to ja tego chcę?

-Kłamiesz-stwierdziła.-Widzę jak na mnie patrzysz. Uczuć nie można oszukać Jorge. Spójrz mi prosto w oczy i powiedz że nic do mnie nie czujesz a nie jak tchórz chowasz swoją twarz-wypowiedziała ze złością. Zły, zły na siebie uniosłem wzrok, przypomniałem sobie Jessicę, jej twarz, jej oczy.

-Nic do ciebie nie czuje-wypowiedziałem te słowa ale nie do Martiny lecz Jessici którą teraz widziałem.  Z transu wybudził mnie głośny trzask drzwi. Straciłem ją. Straciłem moją drugą szansę na lepszy start. Z bezradności usiadłem na kanapie, wszystko zaczęło mnie przytłaczać, poczułem się samotny. Pod przypływem chwili chwyciłem kluczyki i udałem się aby siebie naprawić.

-------------\

-To samo-burknąłem do mężczyzny za ladą.  Osiłek spojrzał na mnie z pogardą po czym podał mi co chciałem. Wypiłem wszystko na raz aż poczułem jak głowa mi buzuje. Niespodziewanie obok mnie ktoś usiadł. Powoli przekręciłem głowę w lewą stronę aby ujrzeć wysoką kobietę pochylającą się nad barem. Jej lśniące blond włosy spływały aż do pasa po jej krwisto czerwonej sukience.  Podniosłem wzrok aby przyjrzeć się jej twarz aby dowiedzieć się że para zielonych oczy już się we mnie wpatruje. Na jej ustach widniał seksowny uśmiech.

-Hej-wypowiedziała uwodzącym głosem przejeżdżając wzrokiem po moim ciele. Po tym jak na mnie patrzała szybko można było wywnioskować że nie liczy na długą znajomość. Więc chyba się zrozumiemy.

-Hej ślicznotko-oddałem jej uśmiech i odwróciłem głowę w stronę barmana-poproszę Margaritę a dla pani Martini-pewny siebie zamówiłem dla nas.

-Skąd wiedziałeś co chcę?-zdziwiła się na co wzruszyłem ramionami nadal się uśmiechając. Po niespełna dziesięciu minutach skończyliśmy nasze napoje i poszliśmy na parkiet. Blondynka bezwstydnie ocierała się o mnie przez cały czas, nie to żeby mi to przeszkadzało.
-Mieszkam niedaleko-powiedziała kusząco przygryzając moje ucho. Wypiłem już sporo więc nie ufałem mojemu językowi więc postanowiłem tylko lekko kiwnąć. Chwyciłem blondynkę za rękę i skierowałem nas do wyjścia. Kobieta mówiła prawdę do jej mieszkania było dwa kroki. Kiedy weszliśmy do środka zielonooka nie marnowała czasu tylko zdarła ze mnie koszulę wyrywając kilka guzików. Po kilku chwilach oboje byliśmy kompletnie nadzy na jej łóżku.

------------------
Miesiąc później:
Miną miesiąc odkąd ostatni raz widziałem Martinę. Byłem głupi myśląc że o niej zapomnę. W dzień mam ją w myślach w nocy w snach a w dodatku mylę ją z innymi kobietami na ulicy. Kilka razy nawet stałem pod jej domem ale nie miałem odwagi wysiąść i zapukać. Jak co poniedziałkowy poranek siedzę w biurze i wykonuje papierkową robotę. Każda rzecz mi o niej przypomina. Jak mówiła mi o swoich marzeniach o zostaniu piosenkarką, jak mówiła żebym spełniał swoje ponieważ życie mamy tylko jedno i nie wolno go zmarnować. Martina ma wielki talent, wiem to ponieważ nie raz mi śpiewała, raz nawet poprosiłem aby zaśpiewała mi do snu. Nam myśl o spędzonych chwilach z piękną brunetką moje serce zaczęło szybciej bić. Teraz już byłem pewny swoich uczuć. Jestem w niej zakochany. Kocham Martinę. Ma rację życie jest tylko jedne i nie można zadręczać się przeszłością, trzeba walczyć o szczęście. Bez żadnego zawahania szybko wstałem ze skórzanego krzesła kierując się do wyjścia z firmy.

-Panie Blanco! Panie Blanco!-usłyszałem głos mojej sekretarki która szybko mnie dogoniła. -Ma pan spotkanie za 10 minut-oznajmiła zdezorientowana moim zachowaniem.

-Przykro mi ale nie mogę-odparłem spokojne.

-Ale...-nie zdążyła dokończyć gdyż jej przerwałem.

-Zadzwoń do niego i powiedz że spotkanie odwołane. To rozkaz.-powiedziałem stanowczo i opuściłem moją firmę.

Jechałem tak szybko że sam się zdziwiłem że policja mnie nie złapała. Cały zdenerwowany zaparkowałem niedaleko domu Martiny i od razu wysiadłem idąc w jej kierunku. Nie wiedząc co jej powiem zadzwoniłem dwa razy na dzwonek czekając aż otworzy. Minęła minuta....dwie....pięć, no ile można czekać. Przyjrzałem się i zauważyłem że wszystkie światła są powyłączane. Super nie ma jej w domu. Mogłem pomyśleć że jest w pracy. Miałem już odchodzić kiedy zauważyłem starszą kobietę przyglądającą się mi, tą samą gdy przepraszałem Martinę. Kobieta nie odrywała ze mnie wzroku po czym machnęła do mnie ręką abym podszedł. Niepewnym krokiem ruszyłem w stronę jej domu.

-Ymm Dzień dobry-powiedziałem stojąc kilka kroków od niej. Staruszka ciepło się do mnie uśmiechnęła odpowiadając mi.

-Witaj. Zapewne przyszedłeś do Tini-zgadywała. Ja lekko zdziwiony tym jak ją nazwała pokiwałem głową. Muszą się dobrze znać. -Wejdź-zaprosiła mnie do środka. Zawahałem się ale przecież staruszka nie może być mordercą....ale lepiej nie odwracać się tyłem. -Herbaty?-uniosła brwi.

-Nie dziękuje-podziękowałem uprzejmie. Staruszka wskazała na krzesło abym usiadł a sama zajęła to na przeciwko.

-Powiedz czy coś się stało?-zapytała z zatroskanym wyrazem twarzy. Odetchnąłem nerwowo bawiąc się palcami.

-Zrobiłem coś czego żałuje i chcę to naprawić-spuściłem wzrok na dłonie, staruszka zamruczała. Kiedy myślałem co powiedzieć dalej coś czarnego przykuło moją uwagę.-Czy to kot Martiny?-zapytałem zdziwiony jego obecnością. Staruszka obejrzała się za siebie po czym kiwnęła głową.

-Tini zostawia go tutaj gdy idzie do pracy. Bardzo kocha tego kota-poinformowała mnie.

-Musicie być blisko jeśli ufa ci z czymś co kocha-powiedziałem próbując dowiedzieć się więcej o ich relacji. Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

-Jesteśmy-odparła krótko zostawiając moją ciekawość niezaspokojoną.-Tini jest wspaniałą dziewczyną. Zasługuje na wszystko co najlepsze-dodała.

-To prawda-od razu się zgodziłem z jej słowami. Brunetka zasługuje świat. -Wie może pani o której wróci?-zapytałem z nadzieją.

-Proszę mów mi Maria-uśmiechnęła się podając mi rękę.

-Jorge-delikatnie oddałem uścisk od razu zauważając pierścionek na jej serdecznym palcu. Zastanawiałem się gdzie jest jej mąż. Może już nie żyje.

-Henry-powiedziała Maria dotykając złoty pierścionka opuszkami palców, patrząc na niego z miłością.-Odszedł rok temu-wyszeptała ze smutkiem.

-Przykro mi

-Takie jest życie. Ktoś umiera a inny się rodzi-podciągnęła nosem ze smutkiem-Ach Martina powinna za chwile kończyć-zmieniła temat rozweselając się. Było widać że nadal cierpi po utracie ukochanej osoby i właśnie tego się boje. Bólu.

-Warto było?-zapytałem. Maria spojrzała mi w oczy.-Czy warto było kochać aby potem wszystko to stracić i cierpieć?-moje gardło coraz bardziej się zaciskało a słowa wychodziły z trudem. Kobieta z już siwymi włosami podarowała mi najszczerszy uśmiech jaki widziałem a jej oczy rozbłysły od łez.

-Nie żałuje ani jednej sekundy. Jorge pamiętaj ja nic nie straciłam. Jego miłość będzie ze mną na zawsze, będę miała go w sercu i pamięci aż do śmierci. Owszem cierpię, bo tęsknie... ale ja wiem że on jest ze mną.-z każdym jej słowem wierzyłem jej coraz bardziej. Szybko otarłem policzek po którym spłynęła pojedyncza łza. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
-To pewnie Tini-uradowała się Maria szybko idąc otworzyć drzwi i już po chwili usłyszałem głos za którym tak tęskniłem.
-Pusz...Jorge?-wypowiedziała w szoku. Powoli odwróciłem się w jej stronę i przyrzekam że moje serce o mało z piersi mi nie wyskoczyło. Czy to możliwe że przez ten miesiąc stała  się jeszcze piękniejsza. Chciałem podbiec i ją przytulić, poczuć jej waniliowy perfum ale wiedziałem że mnie odepchnie.

-Hej-powiedziałem ochrypniętym głosem. Na twarzy brunetki pojawiła się złość.

-Co ty tutaj robisz?-zdenerwowana podeszła do mnie bliżej a mój oddech się zatrzymał.

-Przyszedłem przeprosić-powiedziałem nie łamiąc kontaktu wzrokowego. Martina bez słowa odwróciła się i chciała odejść ale szybko chwyciłem ją za nadgarstek który jeszcze szybciej wytargała.

-Nie dotykaj mnie!-krzyknęła aż się wzdrygnąłem cofając kilka kroków.-Co ty sobie myślisz że przyjdziesz tu powiesz przepraszam i już?!-zmarszczyła brwi zaciskając szczękę. -Jorge nie ma słów które by coś zmieniły....-tłumaczyła.

-Kocham Cię-Martina zatrzymała się patrząc na mnie w szoku, który długo nie trwał bo po chwili była przy mnie a mój policzek zaczął piec. Tak dała mi z liścia. Drugi raz.

-Myślisz że powiesz te słowa i rzucę ci się na szyję?-ze łzami w oczach opuściła ręce z bezradności. Szybko klęknąłem chwytając jej dłonie.

-Proszę daj mi drugą szansę. Proszę Martina.-błagałem. Brunetka kręciła głową ze łzami w oczach. -Proszę-powiedziałem z nadzieją w oczach  a ona zaszlochała.

-Ostatnia szansa-wychlipała że prawie jej nie zrozumiałem-To twoja ostatnia szansa-słysząc te słowa uniosłem się z kolan mocno ją przytulając. Brunetka wtuliła swoją twarz w moją szyję tak że czułem każdą jej łzę. Staliśmy tak przez chwilę po czym lekko ją odsunąłem spoglądając głęboko w jej czekoladowe oczy.

-Mam coś dla ciebie-szepnąłem biorąc pudełko z blatu kuchennego i podając jej.

-Czekoladki?-zapytała rozbawiona z wielkim uśmiechem.

-Pamiętałem-odparłem szeroko się uśmiechając.

-Kocham Cię-powiedziała odkładając pudełko z powrotem na blat.

-Ja Ciebie też kocham-odpowiedziałem szczersze stykając nasze czoła razem. Mój wzrok powędrował na jej pulchne usta na które się zapatrzyłem.

-Będziesz się gapił czy mnie pocałujesz-zachichotała lekko się pochylając. Ostatni raz spojrzałem jej w oczy po czym delikatnie musnąłem jej usta kosztując na nich łzy. Brunetka szybko oddała mój pocałunek lekko go pogłębiając. Jej usta były tak pulchne i delikatnie że nie chciałem się oderwać. Lekki śmiech przerwał naszą czynność.

-Widzę że już wszystko dobrze-Maria stała kilka kroków od nas z czarnym kotem na rękach. Martina zaśmiała się kiwając głową.

-Już późno-powiedziała Martina-pewnie chcesz już spać. Bierzemy puszka i znikamy-wesoła Martina podeszła do Marii delikatnie biorąc od niej kota (bestię która próbowała mnie udusić-tak nadal pamiętam). Z kotem na rękach i z Marią z tyłu podeszliśmy do drzwi. Martina przytuliła jeszcze Marię na pożegnanie a ja delikatnie jej pomachałem.

-Jeszcze raz dzięki za opiekę nad puszkiem, babciu-dodała zostawiając mnie zszokowanego.

-Babciu?-zapytałem na co obie kobiety się zaśmiały.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




4 komentarze:

  1. O tak! Wybaczyła mi to co wcześniej śpię przy, ale czy teraz będzie wszystko ok?
    Nie wydaje mi się :(
    Cudowny. 💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonały <3
    Ale mam przeczucie że coś pójdzie nie tak....ale to tylko przeczucie mam nadzieję że się nie sprawdzi. ;)
    Czelam na kolejną część! <3

    OdpowiedzUsuń